PolskaPolacy spóźnili się z Krajowym Planem Odbudowy

Polacy spóźnili się z Krajowym Planem Odbudowy

Polski rząd nie zdołał uzgodnić Krajowego Planu Odbudowy (KPO) z Komisją Europejską przed początkiem sierpnia. Nawet jeśli udałoby się to szybko nadrobić, pierwsze fundusze mogą popłynąć do Polski dopiero późną jesienią.

Polacy spóźnili się z Krajowym Planem Odbudowy
Polacy spóźnili się z Krajowym Planem Odbudowy
Źródło zdjęć: © PAP | Marcin Obara

Rząd Mateusza Morawieckiego już na początku maja złożył w Brukseli projekt Krajowego Planu Odbudowy (KPO), prosząc jednocześnie o wydłużenie o jeden miesiąc standardowego dwumiesięcznego czasu na ocenę przez Komisję Europejską (i w rzeczywistości na końcowe rokowania co do kształtu KPO) oraz jej zielone światło. Komisja w ostatnich dniach precyzowała, że ten termin mija 1 sierpnia, a teraz już oficjalnie wiadomo, że to się nie udało.

Trzeba więcej czasu

- Komisja Europejska kontynuuje ocenę polskiego KPO na podstawie kryteriów określonych w rozporządzeniu w sprawie instrumentu naprawy i odporności. Kontynuujemy współpracę z polskimi władzami w tym procesie i pracujemy nad jak najszybszym zakończeniem naszej oceny - poinformował dziennikarzy Deutsche Welle Tim McPhie, jeden z rzeczników Komisji Europejskiej.

Komisja na razie nie podaje, czy zamierza "zaproponować" Polsce oficjalne i kolejne wydłużenie czasu na ocenę KPO. - Nie jest wykluczone, że też w przypadku Polski będziemy potrzebować więcej czasu - zapowiadał już przed niemal tygodniem Valdis Dombrovskis, wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej pilotujący sprawy wszystkich KPO.

Zobacz też: Awaryjny pomysł PiS na "Lex TVN". Były sędzia TK: "Tak się nie uchwala prawa"

W przypadku Węgier taki stan zawieszenia trwał około dwóch tygodni. Termin na zielone światło dla KPO minął w pierwszej połowie lipca, a Dombrovskis dopiero w ubiegły poniedziałek ogłosił "propozycję" odroczenia końcowego terminu dla Węgier aż do 30 września. Nad węgierskim KPO politycznie bardzo zaciążył spór z Brukselą o homofobiczną ustawę o ochronie nieletnich, ale przede wszystkim Komisja Europejska domaga się teraz od Budapesztu dodatkowych bezpieczników antykorupcyjnych w KPO m.in. w sprawie zaskarżalności bezczynności węgierskich prokuratorów w sprawach przekrętów finansowych.

Bruksela patrzy na sądy

Natomiast projekt polskiego KPO - po ostatnich tarciach wokół zgodności z unijną polityką klimatyczną - był w zasadzie już wynegocjowany w połowie lipca. W Brukseli kończono przekładanie tego KPO na prawniczy język "decyzji wykonawczej" Rady UE, gdy do aparatu urzędniczego Komisji Europejskiej trafiło polecenie "nie spieszmy się" po decyzji Trybunału Konstytucyjnego podważającego nadrzędność prawa Unii w Polsce oraz po odmrożeniu Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego wbrew nowej decyzji zabezpieczającej TSUE.

Dopiero najbliższe dni, czy też tygodnie, pokażą, czy Brukseli z opóźnianiem chodziło "tylko" o polityczną presję na Warszawę czy też - jeśli Polska nie zaczęłaby szybko wdrażać decyzji TSUE co do sądownictwa - instytucje UE zażądają w KPO dodatkowych mocnych zabezpieczeń dla poprawnego gospodarowania funduszami w warunkach ostrego sporu o sądownictwo.

Vera Jourova, która ma w Komisji pieczę nad tematyką praworządności, przed blisko dwoma tygodniami tłumaczyła, że Bruksela czeka na propozycje Węgier i Polski dotyczące systemu kontroli oraz audytu projektów finansowanych w ramach KPO. Komisja, pod groźbą wniosków o kary finansowe, dała Polsce czas do 16 sierpnia na określenie się, czy podporządkowuje się TSUE w kwestii sądownictwa.

Pieniądze bardzo późną jesienią?

Polski KPO ma być podstawą dla polskich wydatków z Funduszu Odbudowy (23,9 mld euro dotacji oraz 12,1 mld euro tanich pożyczek, a o pozostałe 22 mld rząd Polski pożyczek może poprosić do 2023 r.). Ale krajowe plany odbudowy po ich uzgodnieniu z Komisją Europejską muszą być ostatecznie zatwierdzone przed 27 ministrów finansów (lub gospodarki) w Radzie UE. Dotychczas Rada UE jednomyślnie zatwierdziła plany z 16 państw Unii, lecz przepisy pozwalają na głosowanie większościowe, w którym KPO musiałby uzyskać głosy co najmniej 15 krajów obejmujących 65 proc. ludności Unii.

Rząd Morawieckiego początkowo liczył na tak wczesne zielone światło od Komisji Europejskiej, by polski KPO mógł zostać zatwierdzony na (tele)posiedzeniu Rady UE z 26 lipca, co z kolei pozwoliłoby na wypłatę zaliczki dla Polski (13 proc. całego KPO) jeszcze w sierpniu. A ponadto jeszcze przed kilkunastu dniami w Brukseli wstępnie rozważano dodatkowe obrady ministrów w sierpniu, na które ewentualnie miałby się załapać także polski KPO, lecz słoweńska prezydencja w Radzie UE teraz oficjalnie informuje, że przed wrześniem nie będzie dodatkowych decyzji zatwierdzających krajowe odbudowy. Do września muszą poczekać nawet Czechy i Irlandia, które wprawdzie już uzgodniły swoje KPO z Komisją Europejską, lecz eksperci z 27 krajów UE nie zdążyli ich przeanalizować.

Już z obecnego kalendarza wynika, że szczegółowa analiza polskiego KPO przez ekspertów Rady UE, nawet w razie rychłego uzgodnienia z Komisję Europejską nie zaczęłaby się przed wrześniem. A to oznacza, że zaliczkowa wypłata 13 proc. KPO, możliwa dopiero po zatwierdzeniu przez Radę UE i zakończeniu wszelkich brukselskich formalności, już teraz przesuwa się co najmniej na późny październik, jeśli nie na listopad, a w bardziej pesymistycznym scenariuszu nawet na grudzień.

Obecnie na zielone światło do Komisji, oprócz Polski i Węgier, czekają Rumunia (poprosiła o przesunięcie terminu do końca września), Estonia, Szwecja, Finlandia i Malta. A Bułgaria i Holandia jeszcze w ogóle oficjalnie nie złożyły projektów KPO w Brukseli, bo powyborczo nie sformowały pełnoprawnych rządów władnych do zatwierdzenia KPO.

Autor: Tomasz Bielecki

Przeczytaj także:

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (525)