Polacy skarżą się do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka
Polska zajmuje drugie, po Rosji, miejsce jeśli chodzi o liczbę skarg składanych do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka - powiedziała polskim dziennikarzom w Strasburgu szefowa działu polskiego w kancelarii Trybunału Renata Degener. W ubiegłym roku Polscy złożyli ponad 5,5 tys. skarg. Kolejne miejsca zajmują Rumunia i Turcja.
Zdecydowana większość - około 90% - w ogóle nie jest rozpatrywana, ponieważ nie dotyczy materii regulowanej przez Europejską Konwencję Praw Człowieka, której naruszanie stwierdza Trybunał. Polacy zwykle traktują Trybunał w Strasburgu jako czwartą instancję sądu. A tak nie jest. Trybunał może orzekać łamanie tylko kilkunastu praw, które gwarantuje Konwencja - tłumaczyła Degener.
Jak powiedziała, polskie skargi dotyczą w większości niezadowolenia z konkretnego orzeczenia polskiego sądu. Chęć zmiany wyroku, wskazywanie na zły wyrok, błędy sądów, zła interpretacje dowodów, to główne zarzuty obywateli polskich - wskazała pani Degener, dodając, że dużo skarg dotyczy wysokości emerytur i rent.
To przykre skargi, ale tym nie zajmuje się Trybunał. Jedyne prawo z ekonomicznych, jakie gwarantuje Konwencja to prawo własności - kontynuowała Degener.
Odnosząc się do dużej liczby skarg z Rosji - ponad 6,6 tys. w ubiegłym roku - i Polski Renata Degener wyjaśniła, że "kaliber" tych skarg jest zupełnie inny - w Rosji dotyczą one m.in. niewykonywania wyroków o wypłatę wynagrodzenia, sytuacji w Czeczenii, warunków w więzieniach, za długich aresztów czy też nierzetelnych sądów. Typowa sprawa sądowa trwa tam do dwóch lat, ale nie dotyczy to spraw trudnych. Natomiast w Polsce można mówić o dwóch trudnych przypadkach - mienia zabużańskiego i kontrolowania czynszów.
Elwira Wielańczyk