Polacy pobici na granicy z Ukrainą. Wstrząsająca relacja świadka
• Na granicy z Ukrainą tłum zaatakował samochód kierowany przez Polaka
• W aucie znajdowali się polscy dziennikarze i profesorowie UMCS - ustaliła Wirtualna Polska
• Kierujący pojazdem Mariusz Trubalski (dziennikarz "Panoramy Lubelskiej") i dr hab. Maria Sękowska w wyniku dotkliwego pobicia trafili do szpitala
06.07.2016 | aktual.: 06.07.2016 14:38
- Na przejściu granicznym w Rawie Ruskiej doszło do zdarzenia z udziałem samochodu kierowanego przez polskiego obywatela. Rannych zostało trzech obywateli Ukrainy - informował w poniedziałek Rafał Sobczak, dyrektor Biura Prasowego MSZ. Wedle wcześniejszych doniesień na przejściu w Rawie Ruskiej, gdzie trwał protest przeciwko zawieszeniu umowy o ruchu przygranicznym z Rosją i Ukrainą, samochód osobowy wjechał w protestujących.
Zgoła odmienną wersję podaje świadek i bezpośrednia uczestniczka zdarzenia, dziennikarka "Panoramy Lubelskiej" Jolanta Kozak. Z jej relacji dowiadujemy się, że polscy dziennikarze w towarzystwie wykładowców z wydziału artystycznego Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej (dr Anna Perłowska i dr hab. Maria Sękowska) około godziny 8 rano pokonali przejście graniczne z Ukrainą. Po przejechaniu około 1-2 km zostali zmuszeni do zatrzymania się w związku z blokadą drogi prowadzoną przez Ukraińców. Protest był związany z zawieszeniem umowy o małym ruchu granicznym z Rosją i Ukrainą.
- Wyszłam do tych mężczyzn i przedstawiłam im pismo od konsula zwracające się z prośbą umożliwienia pokonania granicy z Ukrainą - opowiada Jolanta Kozak. - Protestujący zapewnili nas, że zostaniemy przepuszczeni za około godzinę. Jeden z protestujących przyniósł nawet butelkę wody - dodaje Kozak.
- Z przejścia granicznego zaczęło nadjeżdżać coraz więcej samochodów oczekujących na przejazd w głąb Ukrainy. - W tym samym czasie zwiększała się też liczba protestujących. Między innymi przybyli też młodzi, ogoleni na łyso mężczyźni, którzy szukali zaczepki. Część z protestujących Ukraińców posiadała samochody na polskich rejestracjach - relacjonuje Kozak.
Na miejscu pojawił się patrol ukraińskiej milicji, byli także pogranicznicy z długą bronią.
- I wtedy padła informacja, że nikt nie przejedzie za godzinę ani nawet za dwie. Protestujący spierali się sami ze sobą i z czasem powstał pomysł, by przepuścić samochody przewożące dzieci. Wtedy mój mąż Mariusz Trubalski postanowił zjechać na trawnik, by umożliwić przejazd samochodów z dziećmi. Momentalnie auto zostało okrążone przez protestujących. Zaczęli uderzać w samochód. Jeden z Ukraińców wskoczył na maskę samochodu i zaczął pięścią uderzać w przednią szybę - dodaje dziennikarka "Panoramy Lubelskiej". Protestujący przy użyciu noży przebili również koła samochodu - opowiadała.
Z relacji Kozak wynika, że sprawy wymknęły się spod kontroli. Prowadzący auto próbował dojechać (na przebitych oponach) do milicyjnego samochodu. - Z prędkością 10-30 km/h z Ukraińcem na masce podjechaliśmy pod milicyjny patrol. Zanim dojechaliśmy do milicjantów, mężczyzna zeskoczył z maski naszego samochodu, a pozostali protestujący zaczęli nas gonić. To był tłum rozwścieczonych mężczyzn - dodaje. - Część nawet nie mówiła po ukraińsku, tylko po rosyjsku. Wybito szyby w samochodzie - opowiada nasza rozmówczyni.
Według jej relacji milicjanci jednak nie interweniowali. - Zostałam wyrzucona z samochodu. Grożono mi śmiercią i szarpano. Część Ukraińców biła się ze sobą. W tym tłumie pojawiły się też starsze kobiety, które błagały tych bandziorów by nas nie krzywdzono - opowiada z roztrzęsionym głosem Jolanta Kozak.
Nagle jeden z Ukraińców (najprawdopodobniej osoba z innego samochodu, oczekującego na przejazd w głąb Ukrainy) wyrwał dziennikarkę i dr Annę Perłowską z tłumu. Kobiety w asyście mężczyzny uciekły na pobliską stację benzynową aż do przyjazdu milicji. W tym czasie Mariusz Trubalski i dr hab. Maria Sękowska bronili się przed atakiem tłumu w samochodzie.
Kozak i Perłowska zostały przewiezione na komisariat w Żółkwi, gdzie złożyły zeznania. - Nie oskarżono nas o żadne potrącenie czy wjazd w tłum, bo takie zdarzenie nie miało miejsca - tłumaczy. Milicjanci powiedzieli tylko, że przewieźli nas na komisariat, żeby zapewnić nam bezpieczeństwo, a zeznania składamy w charakterze świadków - powiedziała dziennikarka.
Do szpitala ostatecznie trafiły trzy osoby - Ukrainiec, który uderzał pięściami w szybę samochodu (wyszedł ze szpitala chwilę po opatrzeniu ran), dotkliwie pobity po twarzy i ramionach Mariusz Trubalski, a także dr hab. Maria Sękowska z podejrzeniem złamania żeber.
- Liczyliśmy na pomoc ze strony tamtejszych służb. One może i uchroniły nas przed śmiercią, ale z pewnością nie przed skatowaniem - mówi Kozak. - Oczekuję wyjaśnień w tej sprawie. Nie winię Ukraińców jako narodu, tylko tych bandytów. W ogóle tego dnia otrzymaliśmy mnóstwo pomocy ze strony ludności ukraińskiej. Przybyli z pomocą przyjaciele z ASP we Lwowie i nawet dyrektor muzeum w Żółkwi - kończy Jolanta Kozak.
Do poszkodowanych przyjechał również konsul polski ze Lwowa. Interweniował poseł Lech Sprawka (PiS), a także wojewoda lubelski Przemysław Czarnek, który wystosował oficjalne pismo do ukraińskiego konsula w Lublinie.
Wirtualna Polska skontaktowała się z biurem rzecznika prasowego MSZ. Czekamy na odpowiedź ws. przedstawionych powyżej relacji świadka zdarzeń na Ukrainie.