"Polacy mają prawo wiedzieć". Burza po słowach o prezydencie
Były wiceszef kancelarii prezydenta Lecha Kaczyńskiego Jacek Sasin powiedział, że zdziwił go pozew Bronisława Komorowskiego za jego wypowiedź dla "Naszego Dziennika". Podkreślił, że "Polacy mają prawo wiedzieć, jak zachowują się politycy". Jak powiedział, po rozmowach z pracownikami stwierdził, że "to była na tyle prawdopodobna sytuacja, że zdecydował się ją ujawnić".
02.03.2012 | aktual.: 02.03.2012 21:18
Przyczyną pozwu była wypowiedź Sasina z 2011 r. dla "Naszego Dziennika", w której relacjonował powołując się na "personel obsługujący gości w jednej z placówek prezydenckich w Warszawie" - rozmowę, jaką mieli przeprowadzić niedługo po katastrofie smoleńskiej Bronisław Komorowski i Radosław Sikorski. "Według relacji byli wówczas w doskonałych nastrojach i w pewnym momencie Komorowski miał podobno powiedzieć do Sikorskiego: "Lecha nie ma, ale został nam jeszcze ten drugi". Na co Sikorski: "Nie martw się, Bronek, mamy jeszcze jedną tutkę". Jak nam mówiono, takie słowa tam wtedy padały" - powiedział Sasin w wywiadzie.
W związku z tą wypowiedzią Bronisław Komorowski pozwał Sasina o ochronę dóbr osobistych.
Natomiast minister spraw zagranicznych Radosław Sikorki zaprzeczył, jakoby miały paść takie słowa. "Kategorycznie zaprzeczam, aby taka rozmowa, zarówno w treści jak i w formie, miała miejsce" - napisał szef dyplomacji na Twitterze
Natomiast Sasin, obecnie poseł PiS, powiedział, że zdziwił go ten pozew. - Czymś normalnym jest natomiast polemika między politykami - stwierdził Sasin. Dodał, że pozew dotyczy "jednego, dwóch zdań w dużym wywiadzie". - Prezydent Komorowski nie zwrócił się do "Naszego Dziennika" z prośba o polemikę czy sprostowanie - powiedział Sasin.
Podkreślił, że "Polacy mają prawo wiedzieć, jak zachowują się politycy". Jak powiedział, po rozmowach z pracownikami stwierdził, że "to była na tyle prawdopodobna sytuacja, że zdecydował się ją ujawnić".
- Czym innym jest polemika, a czym innym zwykłe kłamstwo - powiedziała z kolei szefowa biura prasowego kancelarii prezydenta Joanna Trzaska-Wieczorek.
- Nie pozostaje mi nic innego jak stanąć do tego procesu - powiedział Sasin. Jak dodał, podczas pierwszej rozprawy mówił o okolicznościach w jakich wszedł w posiadanie informacji o spotkaniu i rozmowie Komorowskiego i Sikorskiego.
Pozew wnosi, by sąd nakazał Sasinowi przeprosiny w "Naszym Dzienniku", w których miałby on przyznać, że informacja o takiej rozmowie jest nieprawdziwa. - Nie ma to być cała strona, ale wielkość czcionki jest określona - podał rzecznik sądu sędzia Marcin Łochowski. Pozew nie zawiera roszczeń natury finansowej, oprócz kosztów wykupu ogłoszenia.
Reprezentujący pozwanego mec. Grzegorz Rybicki wnosi o oddalenie pozwu.
Zgodnie z prawem to na pozwanym ciąży obowiązek wykazania prawdziwości swych słów lub chociażby dowiedzenia, że działał w imię interesu publicznego, wobec czego nie może ponosić odpowiedzialności cywilnej.