"Pogromca fotoradarów" ostrzega kierowców przed ofensywą straży miejskiej
- To będzie jeden wielki, korporacyjny wyścig szczurów o zarejestrowanie jak największej liczby wykroczeń - mówi Wirtualnej Polsce o ostatnich miesiącach 2015 roku Emil Rau, znany jako "Pogromca fotoradarów". Jego zdaniem straż miejska może w tym czasie zintensyfikować kontrole fotoradarowe. Dlaczego?
30.07.2015 | aktual.: 30.07.2015 17:38
Pieniądze z mandatów wystawianych przez strażników miejskich i gminnych zasilają budżet samorządu na terenie którego znajduje się fotoradar. Tak będzie jeszcze tylko do końca roku. Od 1 stycznia funkcjonariusze ci stracą uprawnienia do rejestrowania wykroczeń przy pomocy wspomnianych urządzeń. Zgodnie z nowymi przepisami fotoradary przejmie Inspekcja Transportu Drogowego, a dochód z ich użytkowania będzie zasilał budżet państwa. Emil Rau uważa, że do końca roku samorządy przeprowadzą radarową ofensywę, której celem będzie zarobienie jak najwięcej pieniędzy po to, aby zasilić nimi jeszcze przyszłoroczny budżet.
Zdaniem "Pogromcy fotoradarów" straż miejska nie jest instytucją, która została powołana do poprawy bezpieczeństwa i pomocy mieszkańcom, tylko korporacją, której pracownicy muszą zrealizować określone zadania. - Jak to w korporacji bywa, padł sygnał, że od 1 stycznia nie będzie można sprzedawać produktu, który przynosi zysk. Pan prezes w postaci wójta czy burmistrza, poprzez dyrektora, czyli komenda straży miejskiej, narzuca więc funkcjonariuszom target. Przychodzi i mówi: "panowie, od nowego roku nie będziemy mogli nic sprzedać. W związku z tym wychodzicie na drogi i musicie zrobić tyle zdjęć, żebyśmy mieli pieniądze jeszcze na następny rok" - tłumaczy Rau. Jego zdaniem taka strategia będzie realizowana w wielu polskich gminach.
- Będziemy pracować w normalnym trybie. Myślę, że zarobimy tyle samo pieniędzy co przed rokiem, na pewno nie więcej - tłumaczy Wirtualnej Polsce Maciej Pestka, zastępca burmistrza miasta Człuchowo. Ta licząca 14 tysięcy osób miejscowość ma u siebie formację straży miejskiej, która jest w posiadaniu jednego fotoradaru. Co roku dzięki jego funkcjonowaniu do budżetu miasta wpływa niecały milion złotych.
- Te pieniądze przeznaczaliśmy na inwestycje drogowe. Z tych środków wybudowaliśmy m.in. ulicę Żytnią, a teraz kończymy Łąkową - wyjaśnia Pestka. I dodaje, że z powodu zmiany przepisów od 1 stycznia jego miasto straci dodatkowe fundusze na inwestycję. W przypadku wielu gmin i miast w Polsce wpływy z fotoradarów służyły do łatania dziury budżetowej. Dlatego część samorządowców już bije na alarm, bo zmiany w prawie mogą poważnie zagrozić lokalnym finansom publicznym.
Powody do niepokoju powinni mieć również strażnicy miejscy. Niektóre samorządy powołały te formacje głównie z myślą o przeprowadzaniu kontroli prędkości przy pomocy fotoradarów. Tak było np. w Lewinie Brzeskim w województwie opolskim. Odebranie fotoradarów strażnikom miejskim może być pierwszym krokiem w kierunku rozwiązania tej formacji w danym mieście. Jej likwidacji nie wyklucza chociażby burmistrz Człuchowa.
Emil Rau podkreśla, że nie każda straż jest zła. - W niektórych miastach funkcjonariusze nie posiadają fotoradarów. Są jednak takie miejscowości jak Debrzno, Człuchów czy Biały Bór, których włodarze nie mają pomysłu na to jak przyciągnąć inwestorów i pieniądze, więc powołują sobie straż miejską - tłumaczy "Pogromca fotoradarów". Zdaniem rozmówcy WP jest jeszcze trzeci typ tej formacji, gorszy od pozostałych. Spotkać ją można, np. w Niechanowie koło Gniezna. - Działa ona na korzyść podmiotu, który wydzierżawia jej fotoradar. Za jeden dzień korzystania z tego urządzenia miasto płaci 3444 zł. To oznacza, że osobie wydzierżawiającej ten fotoradar koszt jego zakupu zwróci się już po 20 dniach - mówi Rau. I dodaje, że taki "biznes" jest prowadzony jeszcze w kilku polskich miastach.
Argumentację "Pogromcy fotoradarów" potwierdził ubiegłoroczny raport Najwyższej Izby Kontroli. Według jego autorów zaangażowanie strażników w obsługę fotoradarów, zwłaszcza przenośnych, było podyktowane przede wszystkim chęcią pozyskiwania pieniędzy do gminnej kasy. Zdaniem Izby funkcjonariusze w trakcie wykonywanych zadań często przenosili się z miejsc uzgodnionych z policją do takich, w których kontrola przynosiła największą liczbę mandatów, a tym samym wpływów do lokalnego budżetu. Z tego powodu NIK uznał, że strażnikom należy odebrać uprawnienia do przeprowadzania kontroli fotoradarowych. Postulat Izby zrealizował Sejm. Posłowie uchwalili przepisy odbierające strażnikom miejskim możliwość przeprowadzania kontroli fotoradarowej kierowców.