Podsłuch w gabinecie szefa śląskiego SLD
Nielegalny podsłuch zdemaskowano w gabinecie szefa śląskiego Sojuszu Lewicy Demokratycznej posła Zbyszka Zaborowskiego. Pluskwa została zainstalowana za obrazem, wiszącym niewiele ponad metr od biurka, przy którym pracuje przewodniczący Sojuszu.
Nie tylko podsłuch
Zaborowski do pomieszczenia przeprowadził się w lipcu tego roku. Prawdopodobnie wtedy założono tam podsłuch. Sprawca wybrał idealne miejsce - olejny obraz nie zwracał niczyjej uwagi. Pluskwa nadal tkwiłaby bezpiecznie za ramą, gdyby Zaborowski i jego najbliżsi współpracownicy nie zauważyli innych niepokojących sygnałów. Ktoś "przeglądał" komputer sekretarki i robił bałagan na biurku przewodniczącego. Gdy sytuacja powtórzyła się i nie było wątpliwości, że z pokoju i sprzętu korzysta ktoś niepowołany, zarządzono kontrolę gabinetu, a także wszystkich pokoi, z których korzystają działacze SLD. Kompleksowa kontrola antypodsłuchowa została przeprowadzona kilka dni temu.
O czym mówią VIP-y?
Okazało się, że pluskwa jest jedna. Prawdopodobnie podsłuchującemu chodziło tylko i wyłącznie o zdobycie informacji o rozmowach toczonych przez szefa partii. To on w cztery oczy spotyka się z najważniejszymi osobami w województwie. Natychmiast po odkryciu podsłuchu, Zaborowski poinformował o sprawie premiera, marszałka Sejmu oraz ministra sprawiedliwości. - Gdy już ochłonąłem ze zdziwienia, poradziłem mu natychmiastowe podjęcie tych czynności - wyjaśnia nam Wacław Martyniuk, sekretarz klubu parlamentarnego SLD. Na razie Zaborowski urzęduje w gabinecie sekretarza Rady Wojewódzkiej Dariusza Nejmana. Okazało się, że podsłuch był nielegalny. Nie maczały w jego zakładaniu swych palców polskie służby specjalne, tak jak było w przypadku byłego ministra skarbu Wiesława Kaczmarka, którego śledzono i podsłuchiwano, bowiem rosyjski szpieg Władimir Ałganow posądził go o wzięcie łapówki. Gdyby zakładali go fachowcy, prawdopodobnie nigdy nie zostałby odkryty.
Takie obyczaje
Na temat ewentualnych sprawców już krążą różne hipotezy. Nie wyklucza się, że podłożenie pluskwy to dzieło sfrustrowanych działaczy Sojuszu, szukających haka na Zaborowskiego. Warto przypomnieć okoliczności w jakich przejął władzę zastępując na stanowisku Andrzeja Szarawarskiego. W Sojuszu powstały dwa nieprzychylne sobie obozy. Wielu dotychczasowych liderów zepchnięto na boczny tor. Czy któryś był tak zdeterminowany, by posunąć się do złamania prawa? Podsłuchiwanie i nagrywanie nie jest czymś nowym w szeregach SLD. Kilka miesięcy temu jeden działacz nagrał drugiego, gdy ten w bardzo niepochlebnych słowach wypowiadał się o ważnym urzędniku państwowym z nadania Sojuszu. Sprawa rozeszła się jednak po kościach. Przewodniczący Sojuszu nie wiąże podsłuchu w gabinecie ze swoim udziałem w komisji obrony narodowej. - Jestem jej szeregowym członkiem. Nie mam dostępu do tajemnic - wyjaśnia. Sprawę prowadzi Prokuratura Rejonowa Centrum Zachód. Wczoraj w siedzibie Sojuszu przebywali policjanci. Zaborowski już został
przesłuchany w charakterze świadka.
Kupić? Żaden problem!
Pluskwa z SLD działała na odległość. Miała niezależne zasilanie. Taki profesjonalny sprzęt można kupić bez żadnego wysiłku - wystarczy poczytać ogłoszenia w gazetach. Jedna z firm wysyłkowych działa w Gdańsku i oferuje sprzęt podsłuchujący już od 450 do 3 tysięcy złotych. Można je instalować w telefonach lub pomieszczeniach. Trzeba mieć jednak do nich swobodny dostęp. Tak było w tym przypadku. Odbiornik zainstalowano latem, w tzw. martwym sezonie, gdy niewiele osób kręci się po korytarzach zajmowanych przez Wojewódzkie Biuro Parlamentarne SLD.
Zbyszek Zaborowski, szef śląskiego SLD: Mam nadzieję, że śledztwo ujawni sprawców. Nie chcę snuć żadnych spekulacji, w ogóle nie chcę mówić o tej sprawie. Była to bardzo przykra niespodzianka. Śpię spokojnie, choć nie ukrywam, że nie czuje się zbyt komfortowo.
W ostatnim czasie odkryto podsłuchy: - w gniazdku elektrycznym w gabinecie Zygmunta Holewy, zastępcy byłego prezydenta Zabrza Romana Urbańczyka, który był m. in. odpowiedzialny za nadzór geodezyjny i architekturę. - w doniczce z juką i futrynie drzwi w gabinecie prezydenta Dąbrowy Górniczej Jerzego Talkowskiego, dwie pluskwy a jedną w gabinecie szefa dąbrowskiego MZUM. - we własnym gabinecie kamerę wraz z systemem monitorującym ujawnił Rafał Kołakowski prezes zarządu Tramwajów Śląskich S. A.
Agata Pustułka