PolskaPodlasie po wyborach: demobilizacja?

Podlasie po wyborach: demobilizacja?

Niska frekwencja wyborcza, utrzymanie dotychczasowego stanu posiadania przez główne partie oraz nieważne referendum: tak w jednym zdaniu wygląda rezultat głosowania na Podlasiu. Niczego więc te wybory i referendum nie zmieniły, niczego nie rozstrzygnęły. A przecież politycy – głównie PiS, choć nie tylko - tak usilnie próbowali mobilizować swe elektoraty. Dlaczego się nie udało do końca? Co wynika z tego przedsięwzięcia?

Podlasie po wyborach: demobilizacja?
Źródło zdjęć: © WP.PL | Konrad Żelazowski

24.05.2007 | aktual.: 25.05.2007 11:47

Ano przede wszystkim moim zdaniem wynika to, że czasami nadmierne napinanie się przynosi skutki odwrotne od zamierzonych. Okazuje się, że wysoki i nieustannie podwyższany poziom konfliktu politycznego w polskich elitach wcale nie wpływa mobilizująco na społeczeństwo. Właśnie to jest chyba istotą tego konfliktu: napędzają się nim i emocjonują przy kolejnych odsłonach (czy to lustracja, czy coś innego) głównie politycy, a społeczeństwo raczej umiarkowanie. Pewnie nawet działa to odwrotnie: polityczny zgiełk męczy, demobilizuje społeczeństwo, a nie mobilizuje. Nauczkę płynącą z tej lekcji powinni wziąć sobie do serca zarówno rządzący, jak i opozycja, bo i jedni i drudzy traktowali Podlasie jako test na popularność swej polityki. Dla PiS było to oczywiste: nie bez podstaw teren ten traktuje się jako jeden z „mateczników” partii. Przegrać w mateczniku byłoby źle. I PiS nie przegrał, choć i nie wygrał bardziej niż poprzednio. Ale napięcie przedtem było duże: nieustanne wizyty polityków z pierwszych stron gazet,
spotkania z lokalnymi społecznościami. Jak na taki wysiłek, rezultat nie jest imponujący. Ale i opozycja nie odnotowała wielkiego sukcesu. Tak więc ostra krytyka rządzących, zarzuty o zagrożeniach dla demokracji tak często padające ostatnio w debatach publicznych jakoś nie wystarczyły dla mobilizacji lokalnych elektoratów.

Oczywiście, nie wiemy, czy tak będzie zawsze i czy taki wynik - konserwujący scenę polityczną – powtórzyłby się w wyborach ogólnopolskich. Lokalne zawsze mają jednak swoją specyfikę, mimo tego, że w sporej części odzwierciedlają to, co dzieje się na „dużej” scenie politycznej. I tak było teraz: lokalne podlaskie wybory, pokazały, jakie są główne siły polityczne i proporcje ich wpływów. I obraz ten okazuje się zadziwiająco stabilny, mimo politycznych sporów, konfliktów i większych lub mniejszych afer. Ta stabilność jest naprawdę interesująca.

Wybory zorganizowano razem z referendum w sprawie obwodnicy Rospudy. Jedno w zamierzeniu miała „ciągnąć” frekwencję drugiego. Ale to nie zadziałało: referendum z powodu frekwencji okazało się nieważne. Ale nawet gdyby było ważne w tym sensie to i tak mogłoby być nieważne w innym: nieuznane przez UE. I ten czynnik zdaniem komentatorów mógł wpływać źle na frekwencję: po co uczestniczyć w czymś bez znaczenia. Ale zadziałało chyba jeszcze coś innego. Po raz kolejny okazało się chyba, że nadmierne upolitycznianie kwestii pierwotnie niepolitycznych (jak problemy ekologiczne) wcale nie przyciąga ludzi do urn. Tę lekcję po raz pierwszy przerabiał już rząd Millera, gdy to sam ówczesny premier powiedział na wstępie do europejskiej kampanii referendalnej, że referendum traktuje jako test dla rządu. Jednak już nigdy tego nie powtórzył, jakby o zorientował się, że apel taki może być przeciwskuteczny, mobilizując przeciwników rządu, którzy mogliby użyć referendum europejskiego do wyrażenia negatywnej opinii o rządzie. I
cała kampania europejska była potem zdecydowanie „odpolityczniona”, co moim zdaniem okazało się jednym ze źródeł jej sukcesu. Dziś PiS jakby o tej lekcji zapomniał. Z drugiej jednak strony musimy być przygotowani na to, że coraz bardziej kwestie takie jak np. ekologia będą stawały się polityczne.

W sumie więc wybory i referendum nie dały nowego sygnału. Ale też może naiwnością było go oczekiwać. Pokazały, że Polacy słabo uczestniczą w polityce, co wiemy od dawna. Ale też pokazały, że eskalacja politycznych konfliktów nowych uczestników do polityki nie przyciąga. Przynajmniej na razie.

Prof. Andrzej Rychard dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
pisreferendumpodlasie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)