Podkomisja smoleńska wiosną opublikuje raport. Macierewicz: wiemy już dziś tak dużo, że mogę o tym zapewnić
Wiemy już, kiedy podkomisja ws. ustalenia przyczyn katastrofy smoleńskiej zakończy pracę. Szef MON powiedział, że stanie się to wiosną przyszłego roku. Zapewnił, że poznamy zarówno przebieg wydarzeń, jak i "bezpośrednią, techniczną przyczynę tragedii". Antoni Macierewicz przyznał jednak, że Polska raczej nie odzyska do tego czasu wraku samolotu. Co w takim razie ustaliła komisja?
Szef MON w rozmowie z "Rzeczpospolitą" powiedział, że podkomisja dokonała "rekonstrukcji Tu-154 (w tym lewego skrzydła i centropłatu)" oraz zostały przeprowadzone "symulacje katastrofy".
"Odzyskaliśmy ukryte zapisy polskiej czarnej skrzynki i wykorzystujemy zapisy systemu TAWS oraz FMS dotychczas zlekceważone. Odzyskaliśmy też nieznane zdjęcia wraku i setki relacji świadków. Bardzo pomocne są zapisy dyskusji komisji Millera zawierające cenny, a ukryty później materiał dowodowy. Tak więc dowody, którymi dysponujemy, mają przesądzające znaczenie" - zaznaczył szef MON.
Macierewicz dodał, że niestety, ale w najbliższym czasie nie uda się odzyskać wraku tupolewa, ani czarnych skrzynek. "Została ona przez Rosjan natychmiast po katastrofie zalana betonem, i której powierzchni nigdy nie badano (...) Nie odzyskamy też czarnych skrzynek, w tym tzw. polskiej skrzynki, której oryginał wraz z pozostałymi Rosjanie wciąż bezprawnie przetrzymują" - wyjaśnił.
"Dziś jesteśmy o krok od prawdy"
Prace podkomisji smoleńskiej uważa za kluczowe ws. wyjaśnienia przyczyn tragedii. "Tak, w istotny sposób wpłynęły na moją świadomość co do przebiegu wydarzeń z 10 kwietnia 2010 r. Długo sądziłem, że nie będziemy w stanie zgromadzić materiału dowodowego wykraczającego poza wykazanie złej woli Rosjan i błędów nawigatorów smoleńskich. Dzięki pracy komisji i wybitnych naukowców tam zgromadzonych dziś jesteśmy o krok od prawdy" - mówił Macierewicz.
Dodał, że podkomisja stwierdziła, że "zarówno centrum kierowania lotami w Moskwie, jak i nawigatorzy kierujący Tu-154M w Smoleńsku świadomie naprowadzali samolot tak, by uderzył w ziemię przed pasem lotniska".
Szef MON przyznał tez, że "zidentyfikowano serię awarii, które nastąpiły w trakcie ostatnich 5 sekund, gdy samolot zaczął się rozpadać".