Poczucie humoru to 1/3 sukcesu w polityce
Poczucie humoru może być ważnym orędziem polityka, przydatnym mu zwłaszcza w nerwowych sytuacjach - debat wyborczych czy negocjacji koalicyjnych. Podczas kampanii wyborczych rola humoru rośnie - w opinii socjologów może w aż jednej trzeciej zadecydować o sukcesie.
26.10.2007 | aktual.: 29.10.2007 15:38
Humor polityki, a zwłaszcza kampanii wyborczych, był w czwartek tematem wykładu znanego z lewicowych sympatii socjologa polityki, prof. Jacka Wodza z Uniwersytetu Śląskiego. Odczyt został wygłoszony w ramach trwającego od środy na tej uczelni dwudniowego Festiwalu Humoru.
Jak podkreślił prof. Wódz, polityka jest działalnością bardzo serio, często prowadzoną brutalnymi metodami, a większość polityków prowadzi swoje działania w sposób utrudniający im rozumienie innych, ponieważ zbyt mocno koncentrują się na swoich własnych racjach. Dlatego łagodzenie emocji może być dobrym sposobem funkcjonowania w polityce.
Humor jest o tyle potrzebny, o ile rozładowuje napięcia, które są skutkiem emocji, a nie wymiany racji. Bardzo często rozmowy koalicyjne blokują się na poziomie starcia emocjonalnego. Tak było między PO a PiS dwa lata temu. Gdyby znalazł się wówczas ktoś z poczuciem humoru, byłby to w stanie rozładować - ocenił prof. Wódz.
Zastrzegł, że rozładowanie owych napięć jest możliwe, jeżeli strony zbyt wiele nie stracą w meritum sprawy. Przytoczył przykład z lat siedemdziesiątych, gdy w Belgii o koalicji negocjowali socjaliści flamandzcy i walońscy. Negocjacje miały wówczas utknąć w martwym punkcie, ponieważ obaj przywódcy obawiając się, jak ich ugrupowania przyjmą ustępstwo, usztywnili się.
Ktoś wtedy opowiedział dowcip, jak Mojżesz na Górze Synaj miał odbierać od Pana tablicę z dziesięciorgiem przykazań i wołał pytając do swego ludu: przyjąć je czy nie przyjąć? Tak się wahał, aż w końcu ktoś z tłumu zawołał: przyjmij, zinterpretujemy później. Podobno ten dowcip pozwolił wówczas dokończyć negocjacje - mówił socjolog.
Nawiązując do aktualnych negocjacji koalicyjnych między Donaldem Tuskiem a Waldemarem Pawlakiem oraz ich partiami, prof. Wódz ocenił że rozmowy te rokują dobrze, ponieważ obie strony mają interes w porozumieniu się. Wskazał jednak, że w przypadku konfliktu Tusk mógłby okazać się zbyt zmęczony kampanią, by próbować przełamać tę sytuację humorem.
Dowcip jest produktem człowieka w miarę swobodnego umysłu. Ktoś zanadto przemęczony w zasadzie nie jest w stanie pozwolić sobie na dowcip. (...) Klęska Jarosława Kaczyńskiego w debacie (z Aleksandrem Kwaśniewskim) polegała na tym, (...) że był za mało świeży na to, by odpowiedzieć dowcipem na dowcip lub pewne rzeczy zlekceważyć. Stąd jego przegrana w tych wyborach - ocenił prof. Wódz.
Jak zaznaczył, poczucie humoru, a także jego rodzaj, jest indywidualną cechą każdego człowieka i raczej nie można wiązać tych spraw z jakąś określoną opcją polityczną. Można mówić o humorze nieco knajacko-erotycznym w przypadku Leszka Millera, ale też bardzo subtelnym w przypadku prof. Władysława Bartoszewskiego - ocenił socjolog.
Paradoksalnie można też mówić o poczuciu humoru polityków, którzy na pierwszy rzut oka wyglądają na osoby zupełnie z niego wyzute, myślę o Waldemarze Pawlaku. Pawlak jest introwertykiem, ma jednak bardzo subtelne poczucie humoru, które rzadko wychodzi w jego kontaktach z mediami - zauważył.
Prof. Wódz przypomniał też, że w polskich kampaniach wyborczych zdarzali się uczestnicy, którzy wprowadzali do polityki elementy humorystyczne, np. w wyborach w 1991 r. Polska Partia Przyjaciół Piwa założona przez satyryka Janusza Rewińskiego zdobyła ponad 3 proc. głosów i wprowadziła do Sejmu 16 posłów.
Wyjaśnił, że uczestnicy kampanii, którzy z założenia nie chcą być traktowani na serio, mogą liczyć na pewne poparcie społeczne. Przytoczył m.in. przykład Szymona Majewskiego, który - w jego ocenie, jeśli kampania potrwałaby kilka tygodni dłużej - mógłby jako Edward Ącki liczyć na realne poparcie, przynajmniej w sondażach.
Mieliśmy do czynienia z bardzo dziwną, nietypową kampanią, łamiącą pewną logikę. Odbywała się ona poprzez media i poprzez debaty liderów, co jest typowe dla kampanii prezydenckich, a nie kampanii parlamentarnych, które charakteryzują się wielopartyjnymi debatami przedstawicieli poszczególnych ugrupowań na konkretne tematy - wskazał socjolog.