Pocztowcy zażądają podwyżek
Po pielęgniarkach i celnikach do protestów mogą się przyłączyć listonosze i urzędnicy Poczty Polskiej. W poniedziałek „Solidarność" pocztowców wchodzi w spór zbiorowy z kierownictwem firmy - poinformowała "Rzeczpospolita".
Wtedy upływa bowiem termin, do którego dyrektor generalny Poczty Polskiej powinien odpowiedzieć na żądania pracowników.
Postulat jest jeden: związkowcy domagają się 800 złotych brutto podwyżki dla każdego pracownika. W Poczcie Polskiej jest zatrudnionych 100 tysięcy osób.
Młodzi pracownicy uciekają z Poczty – mówi Bogumił Nowicki, przewodniczący NSZZ "Solidarność" pracowników Poczty Polskiej. 70 tys. osób zatrudnionych u nas zarabia poniżej 2,4 tys. zł brutto. Netto dostają średnio 1,8-1,9 tys. zł – dodaje Nowicki.
Nieoficjalnie wiadomo, że kierownictwo Poczty nie zaakceptuje postulatów „Solidarności". Z informacji dziennika wynika, że dyrektor generalny Poczty Andrzej Polakowski powiadomił o sprawie nadzorującego tę firmę ministra infrastruktury Cezarego Grabarczyka.
Państwowego przedsiębiorstwa nie stać bowiem na takie podwyżki. Oczekiwania bardzo przekraczają całoroczny zysk Poczty w 2007 roku – przedsiębiorstwo zarobiło około 50 mln zł.
Poczta utrzymuje się sama, nie jest przedsiębiorstwem opłacanym z budżetu państwa. Ale zgodnie z prawem, gdy jej usługa przynosi straty, to skarb państwa musi Pocztę dofinansować. Czy rząd wyłoży pieniądze – nie wiadomo. (mg)