Pociąg na złym torze. Maszynista niewinny
Sąd Rejonowy w Olsztynie uniewinnił w piątek maszynistę, który w Gutkowie skierował pociąg z Katowic na tor, gdzie z przeciwnej strony jechał pociąg z Elbląga. Wyrok nie jest prawomocny.
03.04.2015 11:57
Chodzi o incydent kolejowy, do którego doszło 20 sierpnia ubiegłego roku w olsztyńskim Gutkowie. Jak podała prokuratura w obu pociągach, które zatrzymały się na tym samym torze w odległości 100 metrów od siebie, znajdowało się 200 osób. Nikomu nic się nie stało.
Prokuratura zarzucała maszyniście Edwardowi S. że przez to, iż prowadził rozmowę telefoniczną zdekoncentrował się i nie zauważył znaków nakazujących mu zatrzymanie się i kontynuował jazdę pociągiem. Gdy zauważył, że popełnił błąd zaczął gwałtownie hamować, przejechał przejazd kolejowy i wjechał na tor, którym z naprzeciwka jechał pociąg z Elbląga.
Nie ma dowodów
- Sąd nie znalazł dowodów na poparcie tezy prokuratora, która by wskazywała na konkretne, realne niebezpieczeństwo sprowadzenia bezpośredniego zagrożenia katastrofą a w związku z tym nie możemy przypisać oskarżonemu winy za to zdarzenie - powiedział sędzia Krzysztof Matysiak, uzasadniając ustnie wyrok uniewinniający.
Jak podkreślił, przepisy prawa określają, kiedy można mówić o katastrofie, mianowicie jeśli występuje zagrożenie wyrządzenia szkody o wielkich rozmiarach dla mienia i zagrożenie utraty życia, czy zdrowia dla co najmniej 10 osób.
- Jeśli sąd miałby przypisać oskarżonemu taki zarzut to prokurator musiał wykazać, że wystąpiło realne zagrożenia dla tylu osób lub dla takiego mienia - wyjaśnił sędzia.
"Nie było zagrożenia"
Jak podkreślił sąd, w zeznaniach świadków z miejsca zdarzenia przesłuchanych przez sąd, a w szczególności pracownika kolejowej nastawni wynika, że w okolicach przejazdu nie było żadnego samochodu, ani osoby o tej porze - była godzina 20.00 gdy większego ruchu tam nie ma.
- Sąd po przeanalizowaniu sytuacji i zapoznaniu się z orzecznictwem ocenił, że przepis ten nie dotyczy wszelkiego, potencjalnego zagrożenia, ale konkretnego, który w danej chwili zagraża określonym osobom i określonemu mieniu - zaznaczył sędzia.
Jak dodał "zeznania świadków wskazują, że w tym konkretnym czasie nie było zagrożenia dla ludzi i mienia".
Świadkowie podczas postępowania dowodowego mówili także, że pociągi, mimo iż znajdowały się na tym samym torze, nie mogły się zderzyć, gdyż maszynista nadjeżdżającego składu z Elbląga został uprzedzony o incydencie 2-3 kilometry przed stacją Gutkowo.
Będzie apelacja?
W mowie końcowej prokurator żądał dla oskarżonego kary 2 lat w zawieszeniu na 5, kary grzywny oraz rocznego zakazu kierowania pojazdami szynowymi. Edward S. był na ogłoszeniu wyroku. Po jego ogłoszeniu nie chciał w rozmowie z dziennikarzami oceniać działań prokuratury.
Rzecznik prokuratury okręgowej w Olsztynie Zbigniew Czerwiński powiedział, że prokuratura złoży zapowiedź apelacji i po uzyskaniu pisemnego uzasadniania wyroku zdecyduje czy odwoła się od niego.
Akt oskarżenia
Prokuratura oskarżyła Edwarda S. o to, że sprowadził zagrożenia katastrofą, gdy prowadząc pociąg TLK Pojezierze relacji Katowice - Gdynia Główna nie zastosował się do nadawanego dla jego kierunku sygnału do zatrzymania i kontynuował jazdę pociągu.
W wyniku tego "wjechał na niezabezpieczony przejazd kolejowy i dojechał do zwrotnicy, na której miał zmienić tor jazdy, jadący z przeciwległego kierunku pociąg Regio relacji Elbląg - Olsztyn Główny" - podkreślała prokuratura.
Maszynista - jak ustalili śledczy - był zdekoncentrowany, gdyż rozmawiał w czasie jazdy przez telefon i nienależycie obserwował tory i sygnalizatory. Przez to, że skierował pociąg na tor, na którym był już inny pociąg zdążający w przeciwnym kierunku maszynista sprowadził bezpośrednie zagrożenie katastrofą w ruchu lądowym zagrażającą życiu i zdrowiu wielu osób albo mieniu w wielkich rozmiarach - informowała prokuratura.
Za sprowadzenie zagrożenia katastrofą grozi kara 8 lat więzienia. Obecnie Edward S. jest zawieszony w obowiązkach służbowych.