Po ucieczce armii Kurdowie kontrolują Kirkuk. Premier Iraku prosił USA o wsparcie
Kurdyjscy bojownicy sprawują całkowitą kontrolę nad Kirkukiem, na północy Iraku, po tym jak armia opuściła posterunki w tym mieście - poinformowały władze irackiego Kurdystanu. W północnym Iraku trwa ofensywa sunnickich dżihadystów. Tymczasem - jak podaje dziennik New York Times" - premier Iraku Nuri al-Maliki zwracał się do administracji prezydenta USA Baracka Obamy z prośbą o przeprowadzenie nalotów na pozycje dżihadystów.
12.06.2014 11:53
- Cały Kirkuk jest w rękach peszmergów (kurdyjskich bojowników). W mieście nie ma obecnie irackiego wojska - oświadczył rzecznik peszmergów Dżabbar Jawar.
Kirkuk leży na bogatych w ropę naftową terenach i z tego miasta prowadzi ropociąg do tureckiego miasta Ceyhan. Od dłuższego czasu trwa spór o dochody ze sprzedaży ropy między rządem centralnym Iraku a władzami położonego na północy kraju Kurdyjskiego Okręgu Autonomicznego.
Żołnierze uciekają przed islamistami
Iraccy żołnierze opuścili posterunki w Mosulu i kilku innych miastach, uciekając przed ofensywą dżihadystów z ugrupowania Islamskie Państwo Iraku i Lewantu (ISIL).
W ramach prowadzonej od wtorku ofensywy na północy Iraku islamiści opanowali znaczne części Mosulu - drugiego co wielkości miasta w kraju i stolicy prowincji Niniwa - a także obszary w dwóch sąsiednich, głównie sunnickich prowincjach, Kirkuku i Salaheddinie.
Iracka armia "po ciężkich walkach" odbiła w czwartek z rąk dżihadystów zajęty dzień wcześniej Tikrit, miasto rodzinne Saddama Husajna, oddalone od Bagdadu o 160 km - poinformowały miejscowe media.
Według świadków oddziały islamistów zdecydowały się ominąć Samarrę, ok. 100 km od stolicy, po tym jak dzień wcześniej nie powiódł się ich atak na to miasto. Samarra jest zamieszkana w większości przez sunnitów, ale jest to miejsce święte dla wyznawców szyizmu ze względu na znajdujący się tam Złoty Meczet. W 2006 roku doszło tam do zamachu na to szyickie sanktuarium, co wywołało krwawy konflikt wyznaniowy, w którym zginęło ogółem kilkadziesiąt tysięcy ludzi.
Proszą o pomoc USA
Tymczasem nowojorski dziennik informuje, że władze w Bagdadzie zwracały się do Amerykanów z prośbą o wsparcie lotnicze kilka razy od marca do maja 2014 roku. Rząd Malikiego obserwujący wzrost potęgi sunnickich rebeliantów uznał, że nie poradzi sobie z nimi bez pomocy sojusznika. Bagdad wzywał administrację Obamy o przeprowadzenie bombardowań pozycji dżihadystów przy wykorzystaniu samolotów bojowych i dronów. Jednak prośby te nie zyskały akceptacji Waszyngtonu - podkreśla "NYT".
Eksperci, na których powołuje się dziennik, zwracają uwagę, że amerykańskie wsparcie lotnicze dla władz Iraku mogłoby przynieść pozytywne efekty, gdyby rząd Malikiego zmienił swoją dotychczasową politykę. Podkreślają, że premier powinien dopuścić do władzy zdecydowanie większą reprezentację mniejszości sunnickiej, z której szeregów rekrutują się walczący z rządem dżihadyści. Dodatkowo Maliki powinien przeprowadzić reformy sił zbrojnych w celu zwiększenie ich wartości bojowej.
"NYT" przypomina, że do tej pory USA przekazały Irakowi pakiet pomocowy w wysokości 14 miliardów dolarów, w skład którego wchodziły m.in. samoloty F-16, śmigłowce bojowe Apache i karabiny M-16. Bagdad otrzymał także setki pocisków Hellfire, wykorzystywanych w Apache'ach, oraz bezzałogowe samoloty zwiadowcze ScanEagle. Dziennik zwraca też uwagę, że w zeszłym tygodniu Amerykanie rozpoczęli w Jordanii szkolenie wojsk irackich. Jednak część amerykańskich wojskowych uważa, że takie wsparcie jest niewystarczające.
- Powinniśmy wysłać do Iraku samoloty i drony oraz grupy doradcze, które pomogą wypracować tamtejszej armii odpowiednie schematy obrony i nauczyć ich przeprowadzać kontrofensywy - powiedział dziennikowi emerytowany generał James M. Dubik.