"Po telefonach o dzieciach wracam do domu na piechotę" - mówi pracowniczka "Niebieskiej Linii"

"Czasem, głównie między 2 a 4 w nocy, zdarzają się kilkuminutowe momenty ciszy. Jeśli nikt nie dzwoni przez dłuższy czas, to zapewne coś się stało z telefonem". O tym jak wygląda codzienna praca osób odbierających telefon na "Niebieskiej Linii" opowiada Magdalena Zięba.

"Po telefonach o dzieciach wracam do domu na piechotę" - mówi pracowniczka "Niebieskiej Linii"
Źródło zdjęć: © 123RF.COM
Nina Harbuz

18.04.2017 | aktual.: 18.04.2017 20:41

Nina Harbuz, Wirtualna Polska: W Święta Wielkanocne pojawiło się w sieci nagranie, na którym słyszymy jak radny z Bydgoszczy Rafał Piasecki znęca się psychicznie i fizycznie nad swoją żoną. Często słyszy Pani takie historie?

Magdalena Zięba – od 2012 roku pracowniczka Ogólnopolskiego Pogotowia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie "Niebieska Linia" prowadzonego przez Stowarzyszenie "Niebieska Linia" na zlecenie PARPA: To co usłyszeliśmy różni się od tego co na co dzień do mnie dociera w Niebieskiej Linii tym, że nie jest opowieścią a faktycznym zapisem tego co dzieje się w czyimś domu. Słychać wyraźnie, że przemoc w tej rodzinie trwała od dawna, bo jej nasilenie jest tak wielkie, że na pewno nie zrodziło się w ciągu jednego dnia. Osobom dzwoniącym bardzo trudno jest opowiadać o tym co je spotyka, bo blokuje je wstyd i strach. Wstyd przed tym czego doświadczają, a strach, że jeśli zaczną mówić, przemoc zacznie eskalować jeszcze bardziej ale także, że sprawcę przemocy spotkają konsekwencje i nieprzyjemności. Nie chcą oprawcy robić problemów w pracy ale też nie chcą, żeby otoczenie się dowiedziało. Wstyd w tym wypadku gra ogromną rolę.

Są osoby, które wstydzą się bardziej?

Na pewno te mieszkające w mniejszych miejscowościach ale i te pochodzące z katolickich, tradycyjnych rodzin, w których mówi się, że "brudy trzeba prać we własnym domu". To skutecznie potrafi zamknąć usta. Zadzwoniła do mnie kobieta, bardzo wierząca, która doświadczała przemocy i szukała pomocy u księdza. Usłyszała od niego, że musi trwać w sytuacji i "nieść swój krzyż". Trochę to zajęło zanim udało się ją przekonać, że przede wszystkim ma chronić samą siebie a nie ukrywać rodzinne tajemnice za wszelką cenę.

Jak przebiega taka rozmowa? Odbiera pani telefon, przedstawia się i co słyszy w słuchawce?

Wiele telefonów zaczyna się od słów, że ktoś dojrzewał do zadzwonienia na Niebieską Linię od kilku lat. Ważne, żeby to docenić, bo dla takiej osoby to wielki przełom i często pierwszy raz, gdy postanowiła zadbać o siebie. Osoby doświadczające przemocy psychicznej, która towarzyszy przemocy fizycznej, seksualnej, a bywa że i przemocy ekonomicznej, najczęściej nie mają siły do działania. Latami słyszą od swojego oprawcy, że jeśli komuś pisną słowo to i tak nikt im nie uwierzy. A że sprawca najczęściej na zewnątrz prezentuje się w bardzo dobrym świetle, to jedynie utwierdza je w przekonaniu, że rzeczywiście nikt im nie uwierzy.

A więc najpierw docenia pani odwagę i co dalej?

Pytam osobę dzwoniącą co ją skłoniło do wykręcenia naszego numeru. W święta odbieram telefony od bardzo rozemocjonowanych osób, które kilka minut wcześniej doznały jakiejś formy przemocy. Najczęściej dzwonią, gdy czują, że sytuacja wymyka się spod kontroli. Czasem interweniująca policja podaje nasz numer, a czasem sąsiadka albo koleżanka każą zadzwonić do nas. Dosłownie "każą" – takie sformułowanie pada w rozmowie. Niemniej to nie koleżanka czy sąsiadka dzwonią w imieniu poszkodowanej tylko sama poszkodowana i to kolejna rzecz, którą trzeba docenić, bo to duży krok.

Czego oczekują dzwoniący?

Często słyszę takie zdanie: "żeby on się zmienił". Wtedy pracuję nad tym, żeby dzwoniąca zrozumiała, że jedyną osobą na jaką ma wpływ jest ona sama. Sama może wpływać na własne bezpieczeństwo. Staram się jej też uświadomić, że to jak się będzie zachowywać, nie ma najmniejszego znaczenia i wpływu na to czy oprawca będzie stosować wobec niej przemoc czy nie.

Co jeszcze mówi pani osobie szukającej wsparcia na "Niebieskiej Linii"?

Staram się jej pokazywać, że ma w sobie siłę, żeby powiedzieć "nie". Kobiety same o tym opowiadają choć nie mają świadomości, że ich zachowanie bywa wyrazem sprzeciwu wobec oprawcy. Mówią mi na przykład, że mąż kazał im posprzątać natychmiast mieszkanie a one tego nie zrobiły, albo zrobiły to dużo później niż się tego domagał, albo wyszły z domu na spacer w czasie awantury, choć dostały zakaz wychodzenia z mieszkania. Poza tym, wiele z nich, mimo próby zamykania im ust, potajemnie zwierza się z tego co je spotyka koleżankom z pracy, sąsiadkom, przyjaciółkom, siostrom. To są pierwsze objawy buntu i niezgody kobiet wobec tego, co je spotyka ze strony sprawcy i warto pokazywać im te wyjątki i docenić je.

Obraz
© Shutterstock.com

Dużo pani mówi o docenianiu osób doświadczających przemocy.

Bo mają bardzo mało pewności i wiary w siebie przez co łatwo nimi manipulować. Czasem wystarczy im powiedzieć, że mimo bardzo trudnej sytuacji w jakiej się znajdują, świetnie opiekują się i dbają o dzieci, zajmują wysokie stanowiska i skutecznie zarządzają zespołami ludzi. Niektóre kobiety zgłaszają przemoc, a potem namawiane przez oprawcę, wycofują się ze swoich zeznań. W ten sposób stają się mniej wiarygodne, a sprawca rośnie w siłę. Wciąż ma poczucie, że może kontrolować swoją ofiarę. Dlatego też w czasie pierwszej rozmowy telefonicznej wystarczy powiedzieć, że są organizacje i procedury wspierające osoby doświadczające przemocy, ale na tym etapie nie ma sensu wdawać się w zbyt wiele szczegółów. Trzeba dać nadzieję i pokazać, że pomoc jest możliwa i jednocześnie umocnić taką osobę w przekonaniu, że może a nawet powinna z niej skorzystać.

Ile zwykle trwa taka pierwsza rozmowa?

To zależy jaką kto ma potrzebę mówienia, ale zwykle około godziny. W tym czasie muszę zebrać jak najwięcej informacji o sytuacji dzwoniącej, dać jej poczucie, że ma wpływ na swoje życie, może je zmieniać, przedstawić możliwości tych zmian i pokierować do odpowiednich instytucji lub organizacji. Podaję im także swoje imię, gdyby chciały ponownie zadzwonić.

Telefon dzwoni cały czas?

Czasem, głównie między 2 a 4 w nocy, zdarzają się kilkuminutowe momenty ciszy. Jeśli nikt nie dzwoni przez dłuższy czas, to zapewne coś się stało z telefonem. Pracownicy "Niebieskiej linii" mają też prawo zablokować na chwilę telefon, jeśli potrzebują chwilę odsapnąć po bardzo ciężkiej rozmowie, ale nie zawsze jest to możliwe, bo zdarza się, że w momencie odłożenia słuchawki dzwoni ktoś następny.

Pamięta pani rozmowę, po której musiała pani złapać głębszy oddech?

Pamiętam. Była trudna bo dotyczyła dzieci. Ojciec miał zabrać synka na tygodniowe wakacje a przetrzymywał go przez miesiąc. W tym czasie matka nie miała z nim żadnego kontaktu, nie wiedziała gdzie jest, kiedy wróci i co się z nim dzieje. Trudno było mi nie empatyzować z tą kobietą. Przeżywam też bardzo historie starszych osób i ludzi niepełnosprawnych. Dzwoniła kiedyś starsza pani, która przepisała swoje mieszkanie na syna. Miał się nią opiekować, a skończyło się na tym, że ciągle pił i jedyne czym ją karmił to bułki. Sama nie była w stanie zadbać o ciepły, pełnowartościowy posiłek, bo była przykuta do wózka inwalidzkiego.

Ma pani jakiś sposób na odreagowanie pracy?

Często wracam na piechotę do domu, żeby przewietrzyć głowę. Poza tym raz w miesiącu mam superwizję czyli rozmowę z psychologiem o tym co sprawia mi trudność w pracy na "Niebieskiej Linii".

A co jest dla pani największą trudnością?

Niektóre osoby mają wielką potrzebę wygadania się, opowiedzenia o swojej sytuacji. W takich rozmowach mało jest przestrzeni na to, żebym zadała pytanie albo powiedziała do jakich instytucji czy organów można się zwrócić. Mam wtedy poczucie, że nie pomogłam, co nie jest prawdą, bo niektórym osobom sama możliwość opowiedzenia o tym czego doświadczają przynosi wielką ulgę. Czasem wystarczy kogoś wysłuchać.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (311)