Po siódme: nie kseruj
Drogi Czytelniku! Jesteś na pewno zdziwiony, a może nawet oburzony, widząc tu napis „Nie kseruj!”. Zastanawiasz się, dlaczego wzywamy Cię do rezygnacji z powielania. Przecież nic złego nie robisz. Otóż chcemy Ci w ten sposób uświadomić, że kserowanie, skanowanie i wszelki inny sposób kopiowania książek przynosi straty nam wszystkim... – to fragment listu, pod którym podpisali się wydawcy i autorzy publikacji naukowych oraz piętnaście wyższych uczelni.
18.02.2005 | aktual.: 18.02.2005 08:01
– Akcja „Po siódme – nie kseruj!” ma walczyć z piractwem – tłumaczy Aniela Topulos, szefowa Wydawnictw Naukowo-Technicznych (list można znaleźć w ich publikacjach). – Kserowanie zabija książkę, kserujesz – kradniesz. Ludzie wiedzą o piractwie filmów czy muzyki, ale nie zdają sobie sprawy z tego, że kopiowanie książek też jest przestępstwem.
To nas zabija
Rocznie kserowanych jest w Polsce ok. 5 miliardów stron, z czego 70 proc. stanowią publikacje naukowe. Szacuje się, że na jeden egzemplarz podręcznika akademickiego sprzedanego przypada około 10 powielonych. – Piractwo nas dobija, z tego powodu mniej więcej trzykrotnie spada nam sprzedaż. A im gorzej rozchodzi się książka, tym większą ma cenę. I koło się zamyka – mówi Aniela Topulos.
Co na to studenci? Na forum internetowym rozgorzała dyskusja. „Sprawa jest prosta. Jeśli chcecie, abyśmy przestali kserować książki, to przestańcie je tak drogo wydawać – pisze pod listem wydawców Moniqua. – Ostatnio książka, z której musiałam skorzystać, kosztowała 70 zł, bo była wydana na ekskluzywnym papierze. Na ksero zaoszczędziłam 50 zł! Poza tym z większości waszych książek korzystają studenci – dodaje.
– To wy powinniście się do nas dostosować!”. Z kolei Zibi uważa, że kserowanie jest złodziejstwem. „Czy jeśli nie stać nas na samochód, to usprawiedliwiona jest jego kradzież?” – pyta. Zdaniem Olka problem jest łatwy do rozwiązania.
„Jeśli w bibliotekach uniwersyteckich będzie odpowiednia liczba podręczników dla studentów, skończy się masowe kserowanie. Poza tym ceny książek mogą być niższe. Może więc mniej pazerności, a więcej wyrozumiałości dla ludzi (czytaj: studentów), którzy są traktowani jak dojne krowy” – dodaje. Aniela Topulos: – Często jednak student woli wydać pieniądze na piwo, niż zapłacić za książkę.
Walka z wiatrakami
Czy akcja odniesie skutek? – Nie mamy złudzeń, wiemy, że to walka z wiatrakami – przyznaje szefowa Wydawnictw Naukowo-Technicznych. – Chcemy jednak zwrócić na problem uwagę policji i prokuratury. I zmienić mentalność.
Co pomogłoby rozwiązać sytuację? – Nowelizacja prawa autorskiego, gdzie byłoby jasno powiedziane, co jest kradzieżą, a co tylko kopiowaniem na własny użytek – odpowiadają wydawcy. – Chcielibyśmy także, żeby punkty ksero miały obowiązek rejestrowania pozycji naukowych, które powielają, i płaciły za to opłaty.
W krajach Europy Zachodniej wydawnictwa podpisują po prostu umowy z uczelniami i bibliotekami na kopiowanie podręczników. U nas do tego jeszcze daleka droga.
Sąd za ksero
W sierpniu ubiegłego roku Sąd Okręgowy we Wrocławiu uniewinnił właściciela punktu ksero, w którym studenci kopiowali podręczniki. Marek F. został oskarżony o złamanie ustawy o prawie autorskim przez zwielokrotnianie i rozpowszechnianie cudzej własności bez zezwolenia.
Sąd rejonowy skazał go na rok więzienia w zawieszeniu na dwa lata. Właściciel ksero odwołał się od tej decyzji. Sąd okręgowy uznał ostatecznie, że Marek F. wykonywał tylko usługi na zamówienie klientów, którzy kserowali podręczniki na swój własny użytek.
Mariola Szczyrba