PO może teraz sobie poleniuchować
- Możemy leżeć na plaży - śmieje się jeden z posłów Platformy Obywatelskiej, zapytany, co twarda retoryka Jarosława Kaczyńskiego oznacza dla PO i rządu. Gdy w Pałacu nie ma już wetującego prezydenta, miały ruszyć reformy. Czy do nich dojdzie? - pyta dziennik "Polska".
26.07.2010 | aktual.: 26.07.2010 11:18
Wraz z wygraną Bronisława Komorowskiego w wyścigu do Pałacu Prezydenckiego, rząd wreszcie miał wziąć się do pracy. Przez ostatnie lata politycy PO bronili się, że reformy są niemożliwe, bo blokuje je Lech Kaczyński. Teraz Platforma ma inny pretekst - ostry kurs prezesa Kaczyńskiego może zniechęcić wyborców centrowych, o których PO już nie będzie musiała walczyć. Politycy partii rządzącej wychodzą więc z założenia, że ich twardy elektorat razem z wyborcami przerażonymi wizją powrotu PiS do władzy wystarczą, aby wygrać kolejne wybory. A przeprowadzając trudne reformy, część tego poparcia mogą stracić.
To właśnie zbliżająca się wielkimi krokami kampania parlamentarna może ograniczyć reformy. W rządzie ścierają się rozbieżne koncepcje - doradca Tuska ds. wizerunku zaleca pozorowanie ruchów, minister finansów Jacek Rostowski chce reformować ostrożnie, a minister Michał Boni chce głębszych zmian. Ten ostatni miał zagrozić nawet, że jeśli trudne reformy nie ruszą, to on odejdzie z rządu.
Posłowie PO argumentują, że Platforma nie może sobie pozwolić na lenistwo, ponieważ wśród wyborców ma istnieć społeczne przekonanie, że Tusk musi coś zrobić. Silną presję na reformy mają też wywierać dziennikarze.