PO krytykuje upolitycznienie mediów publicznych
Upolitycznienie mediów publicznych, obsada
stanowisk kierowniczych bez konkursów, dominacja partii rządzącej
na antenach, naciski polityków na dziennikarzy - opisuje raport
Platformy Obywatelskiej "Media publiczne według koalicji rządowej". Prezes Polskiego Radia Krzysztof Czabański odrzucił zarzuty opozycji.
26.10.2006 | aktual.: 26.10.2006 16:45
Z treścią raportu jego autorzy zapoznali w czwartek dziennikarzy w Sejmie. Wiceszefowa komisji kultury i środków przekazu Iwona Śledzińska-Katarasińska (PO) oceniła, że Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji jest "najbardziej upartyjniona" z dotychczasowych. W ślad za tym, jak dodała, "mamy najbardziej upartyjnione rady nadzorcze i zarządy spółek publicznych mediów".
Platforma zapowiada kolejne raporty dotyczące sytuacji w mediach publicznych.
PO ocenia, że w sposób "rażący" naruszana jest równowaga dostępu partii politycznych do mediów w debacie publicznej. Jako przykład braku obiektywizmu PO podaje sposób relacjonowania sprawy ujawnienia taśm z rozmów Lipiński-Beger.
Prezes Polskiego Radia Krzysztof Czabański odrzucił zarzuty opozycji parlamentarnej o upolitycznieniu mediów publicznych. Czabański zapewnił, że w Polskim Radiu nie jest stosowany przy obsadzie stanowisk żaden klucz partyjny. Przyznał, że kierownictwo mediów publicznych jest powoływane w trybie politycznym, ale zaznaczył, że wynika to z ustawy i że taka formuła obowiązywała także wcześniej.
Krzysztof Czabański podkreślił, że nie spotkał się z naciskami żadnej z partii koalicji rządzącej na kształt programu Polskiego Radia ani na obsadę stanowisk kierowniczych. Powiedział jednak, że zetknął się z naciskiem ze strony opozycyjej Platformy Obywatelskiej. Prezes zaznaczył, że to politycy PO wskazywali, których dziennikarzy chcieli do prowadzenia wywiadów z nimi. Krzysztof Czabański zwrócił uwagę, że PO i SLD publicznie stwierdzały, że nie będą udzielać wywiadów, jeśli ich rozmówcą będzie Tomasz Sakiewicz. Zapewnił, że był to jedyny znany mu, choć bardzo brutalny, nacisk na publiczne media.
Platforma zarzuca koalicji rządzącej obsadę stanowisk w mediach publicznych na zasadzie "partyjno-towarzysko-rodzinnych" mechanizmów.
"Ów partyjno-towarzysko-rodzinny mechanizm przełożył się na skład zarządów nadawców publicznych" - czytamy w raporcie przygotowanym przez PO i przekazanym dziennikarzom.
Jak podkreślono, "swoistym alibi dla PiS mogłaby być postać prezesa TVP Bronisława Wildsteina, który na pewno nie jest czynnym aktywistą partyjnym, a na pewno był niezależnym publicystą". "Niemniej trudno zapomnieć, że swoją funkcję objął nie w wyniku, np. konkursu, lecz po bezpośredniej rozmowie z Jarosławem Kaczyńskim, wówczas +tylko+ prezesem PiS" - czytamy.
W raporcie podkreślono, że prezesem zarządu PR został Krzysztof Czabański, "który w swojej publicystyce nie ukrywał jednoznacznego poparcia dla PiS".
PO uważa, że wysokie stanowiska w mediach publicznych obsadzane są nie według kryterium kompetencji, ale są "nagrodą na kampanię wyborczą". W raporcie przywołano m.in. przykład Marcina Wolskiego, członka komitetu wyborczego Lecha Kaczyńskiego w kampanii prezydenckiej, który został później dyrektorem Programu I PR. PO podkreśla, że w konsekwencji upartyjnienia KRRiT, rady nadzorcze w publicznych mediach konstruowano na zasadzie "partyjnych parytetów, lojalności wobec partyjnych mocodawców i koneksji towarzysko-rodzinnych".
PO zarzuca TVP "podjęcie nadzwyczajnych działań propagandowych mających na celu minimalizację strat politycznych PiS" po ujawnieniu "kompromitujących" PiS taśm z rozmów Lipiński-Beger. Brak obiektywizmu w tej sprawie zarzucono też radiowym "Sygnałom Dnia".
Autorzy raportu piszą też o "kupowaniu przychylności dziennikarzy" podając przykład "Sygnałów Dnia" w radiowej Jedynce, z których odsunięto dziennikarzy PR, zatrudniając "przychylnych partii rządzącej dziennikarzy z TVP i "Dziennika".
"Jest to element polityki personalnej polegającej na tym, że dziennikarze, bezkrytyczni wobec PiS, otrzymują nowe propozycje pracy zwiększając swoje zarobki i obecność w mediach" - komentują autorzy raportu.
W raporcie pada też zarzut, że obsadzenie Tomasza Sakiewicza, redaktora naczelnego "Gazety Polskiej" jako prowadzącego "Sygnały Dnia" łamie zasadę bezstronności dziennikarzy.
Raport krytykuje też audycję w Programie I PR "Rozmowy przy kominku", w której prezes PR Krzysztof Czabański przeprowadza wywiady z prezydentem Lechem Kaczyńskim.
PO twierdzi też, że po dojściu PiS do władzy nastąpiły "czystki kadrowe" w mediach publicznych. W TVP w ciągu ostatnich kilku miesięcy straciło pracę lub odeszło w proteście przeciwko decyzjom zarządu "grubo ponad sto osób", z czego znacząca część to dyrektorzy i kierownicy głównie jednostek programowych. Z Polskiego Radia w ciągu 4 miesięcy urzędowania nowego zarządu odwołano kilkunastu dyrektorów i kierowników.
Regionalne spółki radiowe zostały "opanowane przez funkcjonariuszy partyjnych i rodziny polityków koalicji rządowej" - twierdzą autorzy raportu.
PO zarzuciła PAP, że jako ostatnie z mediów elektronicznych poinformowała o taśmach z rozmów Lipiński-Beger wyemitowanych 27 września w programie TVN "Teraz my". Jednocześnie PO zarzuca PAP "jednostronność" przy ujawnieniu dokumentów z tzw. szafy Lesiaka. PO podkreśliła, że dokumenty "opatrzono od razu przygotowanym i zapewne wcześniej autoryzowanym wywiadem z premierem Jarosławem Kaczyńskim".
PO przypomina też, że zgodnie z ustawą o PAP nie można zmieniać składu rady nadzorczej spółki przed upływem jej kadencji. Tymczasem - podkreśla PO - minister skarbu Wojciech Jasiński 24 marca 2006 roku rozszerzył skład rady z 5 do 7 osób, następnie 24 kwietnia wymienił jednego z członków rady, tak by 19 maja "już prawie nowa rada" mogła powołać nowy zarząd.
PO przypomina, że sąd rejonowy odmówił zarejestrowania zarówno nowej rady nadzorczej jak i nowego zarządu, ale "fakty musiały wygrać z prawem". "Walne zgromadzenia spółki czyli minister skarbu na swoim kolejnym nadzwyczajnym posiedzeniu w czerwcu 2006 roku zmieniło statut PAP, skracając kadencję rady nadzorczej z 3 do 2 lat. I dziś już jest wszystko w porządku. Nowy prezes PAP pan Piotr Skwieciński może spać spokojnie" - czytamy w raporcie.
Śledzińska-Katarasińska obiecała, że kiedy PO dojdzie do władzy, nie będzie obsadzała swoimi ludźmi stanowisk w mediach publicznych i odbierze KRRiTV politykom.
Uważamy , że nic tak dobrze nie robi mediom publicznym jak wolność słowa, wolność przekazu, fachowość i rzetelność. Proszę mnie trzymać za słowo- oświadczyła.