Świat"Po co Polska się tam pcha? Nie mamy nawet na składkę"

"Po co Polska się tam pcha? Nie mamy nawet na składkę"

Strefa euro próbuje rozwiązać swoje problemy mimo ewidentnych konfliktów interesów wewnątrz. Nie udawajmy, że możemy im w tym pomóc. Będziemy silni tylko silną gospodarką, a nie pchaniem się do klubu bez pamiętania, że nie stać nas nawet na składkę. Naszym interesem w tej fazie jest dbanie o realny rozwój kraju. Federalizacja, dalsze przeregulowanie i unijna biurokracja nam w tym nie pomogą - pisze prof. Jadwiga Staniszkis w felietonie dla Wirtualnej Polski.

Obecny, krytyczny - jak twierdzi wielu - tydzień dla sfery euro wciąż niesie więcej chaosu, niż porządku. Rośnie fala proponowanych regulacji, i coraz bardziej oczywiste są sprzeczności między tymi propozycjami. A już w marcu 2012 roku ma być gotowa całość pakietu. Francja chce zaktywizować Europejski Bank Centralny i przesunąć ciężar decyzji na porozumienia międzyrządowe. Niemcy, zgodnie z własnym, korporacyjnym modelem chcą wzmocnić umiędzynarodowioną klasę zarządzającą, a nie klasę polityczną. A proponowana przez Merkel „unia fiskalna” to nie tylko dyscyplina, ale i realne nowe obciążenia finansowe państw członkowskich na fundusz gwarancyjny i stabilizacyjny i - jak obawia się np. Holandia - na intensywną, administracyjną redystrybucję.

W. Brytania, której sektor finansowy, to jedna trzecia tego typu usług w całej Unii, ma głos marginalny, bo jest poza sferą euro. Choć to ona poniesie główny ciężar nowych regulacji. W tym – podatku Tobina od usług finansowych. W Szwecji np. taki podatek przyczynił się do ucieczki instytucji finansowych. Bruksela z kolei chce „uwspólnotowić” odpowiedzialność przez euro obligacje. Dla krajów nowej Europy, spoza sfery euro oznacza to blokadę sprzedaży ich własnych obligacji.

Powyższemu towarzyszy szantaż z zewnątrz. 5 grudnia agencja ratingowa Standard & Poor's zagroziła zredukowaniem wszystkich krajów strefy euro z AAA. Przyśpieszyło to kompromis między Sarkozym a Merkel, ale unaoczniło (i wprost powiedział to Juncker, szef finansów euro grupy), że tak naprawdę chodzi o władzę w skali globalnej. Utrzymanie w obecnej skali euro grupy (za co płacą wszyscy w UE) oznacza bowiem, iż Niemcy i USA idą łeb w łeb.

Tusk i Sikorski wydają się nie pamiętać, że deklaracje w sferze międzynarodowej, to także zobowiązania. Racjonalnej byłoby wrzucić wszystkie dostępne środki finansowe w realny rozwój naszego kraju. Decyzja skierowania do zbrojeniówki 300 mln zł na innowacyjne produkty, (użyteczne dla gospodarki cywilnej) to krok w dobrym kierunku. Ale to powinny być nie miliony ale miliardy, wrzucone obecnie w korwetę i chaotyczne zakupy uzbrojenia za granicą.

Będziemy silni tylko silną gospodarką, a nie pchaniem się do klubu bez pamiętania, że nie stać nas nawet na składkę. Strefa euro próbuje rozwiązać swoje problemy mimo ewidentnych konfliktów interesów wewnątrz. Nie udawajmy że możemy im w tym pomóc. Naszym interesem w tej fazie jest dbanie o realny rozwój kraju. Federalizacja, dalsze przeregulowanie i unijna biurokracja nam w tym nie pomogą.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1058)