Po co nam ten rząd?!

Do panów Belki i Hausnera: pie... takie państwo! Wywalam 150 osób na zasiłek. Zamykam firmę i jadę na Cypr. Sami płaćcie te idiotyczne podatki, może wtedy zaczniecie lepiej pilnować swoich kolesi" - napisał na forum internetowym poświęconym podatkom jeden z przedsiębiorców, oceniając ponoć przyjazną dla biznesu politykę rządu Marka Belki. Podobnych opinii jest na forum kilkaset.

04.10.2004 | aktual.: 04.10.2004 10:04

Prof. Witold M. Orłowski, doradca ekonomiczny prezydenta, zastanawia się, czy nie należałoby wprowadzić konstytucyjnego obowiązku powoływania w roku przedwyborczym rządów prezydenckich. Prezydencki rząd Belki udowadnia, że ten pomysł Orłowskiego jest wyjątkowo niefortunny. Gabinet Belki to rząd nie ponoszący politycznej odpowiedzialności przed wyborcami, rząd, który lekceważy Sejm - zignorował bowiem niemal jednomyślnie przyjętą uchwałę o reparacjach wojennych i za nic ma debatę prywatyzacyjną Sejmu.

Rządy tymczasowe, zwłaszcza lewicowe, uderzają po kieszeni nie tylko przedsiębiorców. Od trzech lat systematycznie podwyższa się podatki osobom fizycznym: najpierw zamrożono progi podatkowe, później zlikwidowano ulgi, wprowadzono podatek od zysków z oszczędności itd. Posłowie SLD pracują teraz nad projektem zwiększającym pracownicze składki na ZUS nawet o kilka tysięcy złotych (zniesienie 30-krotności wynagrodzenia, powyżej którego nie płaci się już składek na ZUS). Premier Belka pamięta także o przedsiębiorcach: chce, by co miesiąc oddawali ZUS nawet o 1,1 tys. zł więcej! Rząd zatwierdził też projekt budżetu z bardzo wysokim deficytem - najwyższym w Europie (oficjalnie wynosi "tylko" 35 mld zł, faktycznie - przynajmniej o 20 mld zł więcej). Skutkiem tych działań będzie słabnięcie wzrostu gospodarczego (według rządu - w 2005 r. wyniesie on 5%, według analityków - może być nawet o 1 punkt procentowy niższy).

Działając na szkodę gospodarki, Belka chce zadowolić żelazny elektorat SLD, na który składają się emeryci, renciści i klienci opieki społecznej. Nic więc dziwnego, że - jak wynika z badań Pentora dla "Wprost" - poprawy swojej sytuacji materialnej pod rządami premiera Belki oczekuje zaledwie 8,5% badanych, a prawie połowa (43,2%) uważa, że najlepiej określają obecny rząd słowa "bierny" i "antyreformatorski". - Rząd Marka Belki ma tylko jeden program: trwać jak najdłużej - uważa Andrzej Sadowski, wiceprezydent Centrum im. Adama Smitha.

15 października Sejm przegłosuje wniosek o wotum zaufania dla gabinetu Belki. Rząd niemal na pewno to głosowanie wygra. Przedłuży to jego rządy co najmniej o pół roku, a niewykluczone, że i o rok. Rachunek zapłacimy wszyscy. Ostrożnie szacując, szkodliwe działania rządu Belki będą kosztowały nas w najbliższych dwóch latach 3% wzrostu PKB, czyli około 24 mld zł. Każdy pracujący Polak zapłaci więc prawie 2 tys. zł za to, aby Marek Belka mógł sobie przez kolejne kilka miesięcy poadministrować.

Dobra i zła demokracja

"Radykalnych zmian można dokonać tylko w pierwszych tygodniach urzędowania" - twierdzi Milton Friedman. Później - zdaniem Friedmana - rządy, zwłaszcza bez silnego zaplecza, nie widzą już sensu w reformowaniu kraju, skoro polityczne zyski będzie czerpać inna ekipa. Dlatego im bliżej wyborów, tym bardziej mięknie każdy rząd i zaczyna zwiększać wydatki socjalne. Jak wyliczył szwedzki ekonomista Torsten Persson, wydatki rządów koalicyjnych i mniejszościowych funkcjonujących w ostatnich piętnastu latach w 50 najważniejszych krajach demokratycznych były o 2-5% PKB większe niż rządów silnych. Nie trzeba zresztą owych wyliczeń, aby przekonać się o owej prawdzie - wystarczy popatrzeć na funkcjonowanie w ostatnich 25 latach Włoch i Szwecji, fundujących sobie rządy mniejszościowych koalicji. Ćwierć wieku temu Szwecja była państwem o najwyższym na świecie poziomie życia obywateli. Dziś przeciętny Szwed jest biedniejszy niż przeciętny czarnoskóry mieszkaniec USA (a to najbiedniejsza tam grupa etniczna). Jeszcze w latach
1950-1963 włoska gospodarka rozwijała się w tempie 5,9% rocznie, przy pełnym zatrudnieniu. Słabe i często zmieniające się rządy doprowadziły do dwucyfrowego bezrobocia i pełzającego wzrostu gospodarczego (pieniądze zarabiane przez północne Włochy politycy przekazywali biednemu południu).

Jan Piński, Michał Zieliński
Współpraca: Aleksander Piński

Źródło artykułu:Wprost
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)