Po co nam amerykańska SOFA?
Po długich negocjacjach i nerwowej końcówce podpisaliśmy wreszcie porozumienie z USA w sprawie warunków pobytu ich wojsk na naszym terytorium w ramach wspólnych działań dwustronnych. Jest to ważne wzmocnienie systemu bezpieczeństwa narodowego. To czwarty już w ostatnim dziesięcioleciu, po wstąpieniu do NATO, instrument umożliwiający korzystanie z sojuszniczego wsparcia militarnego w razie takiej potrzeby.
Przypomnijmy, że pierwszym jest tzw. SOFA NATO, czyli porozumienie prawne o warunkach pobytu wojsk państw NATO na terytoriach innych państw członkowskich. Dzięki temu możemy przyjmować siły wzmocnienia NATO w razie zaistnienia sytuacji kryzysowej, a także na co dzień w ramach ćwiczeń. Drugim instrumentem jest infrastruktura wojskowa NATO w Polsce. Co prawda jeszcze nie w takich rozmiarach, jak byśmy chcieli, ale stanowi ona swego rodzaju punkty oparcia dla aktywności NATO na naszym terytorium. Trzecim instrumentem są plany ewentualnościowe, czyli plany operacyjne sojuszu na ewentualność wystąpienia zagrożeń, sytuacji kryzysowych, w tym o wojennym charakterze. Pojawiają się wątpliwości, czy treść tych planów jest w pełni aktualna i czy zawiera ona wszystkie istotne, z punktu widzenia naszej oceny, sytuacje planistyczne. Należy podkreślić, że wspólne plany operacyjne są najlepszą gwarancją wiarygodności i skuteczności działania NATO we wsparciu kryzysowym i obronie sojuszników.
SOFA amerykańska jest czwartym tego typu instrumentem. Stwarza dodatkowe, oprócz tych ustalonych w ramach NATO, warunki prawne do skorzystania z pomocy sojuszniczej. Zapewne pierwszą ku temu okazją będzie przyjmowanie na naszym terytorium od przyszłego roku w systemie rotacyjnym (a po 2012 roku na stałe) amerykańskiej baterii obrony powietrznej PATRIOT. Kolejne takie okazje pojawią się w latach 2015-2018 w razie rozmieszczania w Polsce operacyjnych przeciwrakiet SM-3 oraz po 2018 roku, gdy USA będą rozwijać strategiczny system obrony przeciwrakietowej kontynentu amerykańskiego (odłożona wersja "Tarczy Busha"). Nie mówię już o kryzysowej ewentualności - oby nigdy nie zaistniała!!! - rozwijania wojsk sojuszniczego wzmocnienia na naszym terytorium (zgodnie z traktatem CFE w sumie do dwóch ciężkich dywizji) w razie wystąpienia poważnego zagrożenia bezpieczeństwa Polski agresją militarną.
Warto w tym miejscu podkreślić, że znaczenie pobytu baterii PATRIOT w Polsce należy postrzegać bardziej w kategoriach przyspieszenia i wsparcia procesu modernizacji polskiego systemu obrony powietrznej niż wsparcia operacyjnego. Należy przy tym zdecydowanie sprostować pojawiające się medialne doniesienia o przybyciu do Polski baterii szkolnej, ćwiczebnej itp. Czym innym jest realizacja zadań o takim charakterze w czasie pobytu w Polsce, a czym innym sprzęt ćwiczebny. Pisałem o tym szerzej w komentarzu: Cała prawda o "polskich" Patriotach. Chciałbym jeszcze raz podkreślić pilną potrzebę ustanowienia narodowego programu obrony powietrznej, w tym przeciwrakietowej, na wzór obecnego programu samolotowego F-16. To będzie znacznie droższe przedsięwzięcie i tym bardziej nie może być realizowane w ramach budżetu MON. Oznaczałoby to bowiem totalne załamanie procesu profesjonalizacji sił zbrojnych.
Ustanowienie takiego programu powinno nastąpić jak najszybciej, bo obecny system obrony powietrznej już właśnie kończy swój żywot. Jeśli nie chcemy pozostać z zupełnie odkrytym niebem, program obrony powietrznej powinien wchodzić stopniowo w miarę wygaszania programu samolotowego.
Na koniec krótka refleksja o "zacięciu" w końcowej fazie negocjacji polsko-amerykańskich. Negocjatorzy każą nam wierzyć, że jego przyczyna miała charakter jedynie techniczny. Wydaje się jednak bardziej prawdopodobne, że było to świadome i celowe "testowanie" przez Amerykanów możliwości zapobieżenia na przyszłość, w czasie prowadzenia podobnych negocjacji z innymi państwami, umieszczania w porozumieniach restrykcyjnych dla USA zapisów. Byłoby to potraktowanie Polski jako królika doświadczalnego. Dobrze, że nie ustąpiliśmy. Ale też powinniśmy uczyć się od Amerykanów (który to już raz nam to pokazują!), jak należy walczyć do końca o swoje interesy, walczyć nawet z najwierniejszym sojusznikiem. W tym świetle natychmiastowa, a nawet wręcz wyprzedzająca!!!, zgoda na wysłanie dodatkowych żołnierzy do Afganistanu nie najlepiej świadczy o naszych umiejętnościach zabiegania o narodowe interesy w relacjach z sojusznikami.
Gen. Stanisław Koziej specjalnie dla Wirtualnej Polski