Po 2010 roku światu zacznie brakować ropy
Globalne dostawy ropy naftowej osiągną rekordowy poziom już w 2010 roku, a później zaczną spadać, rozpoczynając erę wzrostu cen nośnika energii i gospodarczych wstrząsów - stwierdzili w piątek specjaliści ds. naftowych.
Tezę taką sformułowano podczas dwudniowej konferencji poświęconej kurczeniu się zapasów ropy naftowej na Uniwersytecie Uppsala w Szwecji. Jej uczestnicy oświadczyli, że mają nadzieję przekonać największych konsumentów surowca, jak Stany Zjednoczone, do powstrzymania się od grabienia ograniczonych rezerw strategicznego surowca.
Ostrzegli, że Amerykanie, jako najwięksi konsumenci energii, szczególnie mocno mogą odczuć skutki tego zwrotu w swoim stylu życia.
Według danych amerykańskich służb geologicznych rezerwy ropy naftowej na świecie przekraczają 3 biliony baryłek. Inicjator konferencji, emerytowany geolog Colin Campbell twierdzi, że rezerwy te wynoszą zaledwie 2 biliony baryłek, a to głównie z powodu zawyżania stanu swoich zasobów przez Arabię Saudyjską i inne kraje OPEC.
W rezultacie już w 2010 roku - a więc 26 lat prędzej niż wynikałoby to z rządowego raportu USA z 2000 roku - nastąpi rekordowe wydobycie surowca. Osiągnie ono 87 mln baryłek dziennie wobec 74,5 mln baryłek produkowanych w zeszłym miesiącu.
Mathew Simmons, bankier inwestycyjny, który doradzał w czasie kampanii wyborczej prezydentowi George W.Bushowi w sprawach polityki energetycznej jest zdania, że USA mogą znacznie szybciej odczuć brak energii. Już w tym roku nastąpił 10-proc. spadek produkcji gazu naturalnego w tym kraju.
Zdaniem Simmonsa Amerykanie będą musieli szukać ratunku w węglu i siłowniach atomowych. (mag)