Po 18 latach uniewinniony z zarzutu zabójstwa
Po 18 latach mężczyzna został kolejny raz uniewinniony z zarzutu zabójstwa. Organa ścigania oraz sądy I i II instancji powinny przy tej sprawie uderzyć się w pierś - tak sędzia Igor Tuleya mówił na koniec szóstego procesu Waldemara T.
Sąd Okręgowy w Warszawie wydał wyrok w sprawie Waldemara T. - jednej z najstarszych spraw monitorowanych przez Helsińską Fundację Praw Człowieka, która poinformowała o piątkowym orzeczeniu.
W październiku 1995 r. Paweł P. wdał się w sprzeczkę z mężczyzną na warszawskich Bielanach. W pewnej chwili wyciągnął on broń i strzelił w plecy Pawła P., który zmarł. Waldemara T. obciążały zeznania bezpośredniego świadka, który rozpoznał T. "na 60 proc"., a także zeznania anonimowego świadka. Prokuratura Rejonowa Warszawa-Żoliborz nie uznała za wiarygodne zeznań świadków zapewniających alibi Waldemarowi T.
W pierwszym procesie Waldemara T. skazano na 15 lat więzienia. W czterech kolejnych został uniewinniony. Przez 18 lat sprawa kilka razy wędrowała z jednej instancji sądowej do drugiej.
W piątek prokurator po raz kolejny zażądał dla T. kary 15 lat pozbawienia wolności. O uniewinnienie wniósł obrońca mec. Andrzej Pęczkowski, który wskazał na wątpliwości, m.in. na niejasną rolę świadka anonimowego, który na początku postępowania był typowany na jednego ze sprawców.
Przedstawiciel organizacji społecznej HFPC zwrócił uwagę, że taka skala błędów śledztwa nie powinna pozostać bez echa, a sąd powinien wskazać "przynajmniej osoby moralnie odpowiedzialne za dramat oskarżonego".
- W demokratycznym państwie prawnym nie powinno zdarzyć się tak, aby proces o zabójstwo trwał 18 lat. Sąd nie będzie jednak szukał winnych po stronie prokuratury. Cały wymiar sprawiedliwości: organa ścigania, sądy I i II instancji powinny przy tej sprawie uderzyć się w pierś - mówił w uzasadnieniu wyroku sędzia Tuleya.
Wskazał on, że materiał dowodowy w sposób kategoryczny, bez cienia wątpliwości nie pozwalał na przyjęcie, że to właśnie oskarżony dopuścił się zabójstwa. Nigdy nie został on kategorycznie rozpoznany, jego alibi nie zostało obalone, a opinia biegłego antropologa wskazuje, że to nie on widnieje na portrecie pamięciowym - dodał sędzia.
Przypomniał, że to na oskarżycielu publicznym spoczywa ciężar dowodu i dopóki nie przełamie on domniemania niewinności, nie może być mowy o stwierdzeniu winy oskarżonego.
Wyrok jest nieprawomocny. Prokuratura może złożyć apelację.