PolskaPo 16 latach prokuratura oczyści Edwarda M. z zarzutu zlecenia zabójstwa Papały

Po 16 latach prokuratura oczyści Edwarda M. z zarzutu zlecenia zabójstwa Papały

Nie ma wiarygodnych dowodów, że polonijny biznesmen z Chicago podżegał w 1998 roku do zabójstwa gen. Marka Papały, byłego szefa polskiej policji - twierdzi Prokuratura Apelacyjna w Łodzi. Oskarżyciele skończyli już wątek śledztwa przeciwko Edwardowi M. - dowiedział się portal tvn24.pl. Uzasadnienie umorzenia tej sprawy jest już gotowe i czeka na podpis prokuratora.

Po 16 latach prokuratura oczyści Edwarda M. z zarzutu zlecenia zabójstwa Papały
Źródło zdjęć: © PAP | Przemek Wierzchowski

19.08.2014 | aktual.: 19.08.2014 12:26

Jak informuje tvn24.pl, decyzję o umorzeniu śledztwa w sprawie Edwarda M. łódzka prokuratura ma ogłosić jeszcze w tym tygodniu. W uzasadnieniu decyzji wskazano wiele nieprawidłowości, jakich mieli dopuścić się wcześniej śledczy z Warszawy.

- Naciągano dowody by uprawdopodobnić tezę, że Papała zginął w wyniku spisku, w którym brał udział biznesmen z Chicago - uważa jedna z osób analizujących materiał śledczych, z którą rozmawiał portal tvn24.pl.

Wątek zlecenia zabójstwa Papały przez Edwarda M. miał zostać umorzony już w zeszły roku. Pojawiły się jednak nowe dowody, które wymagały analizy. Chodziło między innymi o bilingi rozmów. W odrębnym śledztwie sprawdzane jest, dlaczego zostały one ujawnione dopiero po 15 latach od morderstwa.

List gończy za Edwardem M. wystawili prokuratorzy z Warszawy, którzy do 2009 roku prowadzili śledztwo. Udowadniali oni, że w kwietniu 1998 r. w restauracji gdańskiego hotelu "Marina" M. miał podżegać do zabójstwa Papały. Bilingi i logowania do stacji BTS telefonu biznesmena przed i po zabójstwie wskazywały, że w rzeczywistości M. nie było w miejscach, które wynikały z zeznań i ustaleń policji, a także prokuratury. Między innymi to przekonało łódzkich prokuratorów, że M. może być w tej sprawie niewinny.

"Porażka organów ścigania"

W lipcu 2013 r. Sąd Okręgowy w Warszawie, z braku dowodów winy, uniewinnił dwóch karanych już wcześniej gangsterów - Boguckiego oraz Andrzeja Z., ps. Słowik - od zarzutów nakłaniania do zabójstwa byłego komendanta głównego policji. Sąd ocenił, że wyrok jest porażką organów ścigania i prokuratury, bo nie dostarczyły one dowodów wystarczających do skazania.

Prokuratura Apelacyjna w Warszawie zrezygnowała z apelacji - jak uzasadniła w oficjalnym komunikacie z marca br. - "wobec stwierdzenia braku możliwości wywiedzenia skutecznego środka odwoławczego". O możliwej apelacji mówił bezpośrednio po wyroku SO oskarżający w sprawie prok. Jerzy Mierzewski.

Apelację złożyła tylko obrona Boguckiego, kwestionując odnoszące się do niego fragmenty pisemnego uzasadnienia wyroku SO. Apelacja wnosi m.in. o zmianę sformułowania sądu: "Dowody nie wystarczają, by oskarżonym przypisać zarzucane im czyny" na: "Dowody wskazały na fakt, że Bogucki zarzuconych mu czynów nie popełnił".

Sąd odwoławczy nie może samodzielnie zmieniać ustaleń faktycznych sądu I instancji i wynikających z nich oceny dowodów - gdyby SA chciał uwzględnić żądanie apelacji, musiałby zwrócić wątek Boguckiego do ponownego rozpatrzenia w SO.

W SO prokuratura żądała 15 lat więzienia dla Boguckiego za obserwowanie miejsca zabójstwa Papały i nakłanianie za 30 tys. dolarów gangstera Zbigniewa G. do zabicia b. szefa policji. Wobec "Słowika" - oskarżonego o nakłanianie za 40 tys. dolarów płatnego zabójcy Artura Zirajewskiego, ps. Iwan, do zabójstwa Papały - prokuratura wnosiła o 8 lat. Obrońcy i podsądni wnosili o uniewinnienie.

- Sąd nie wie, dlaczego zabito gen. Marka Papałę - przyznawał sędzia Paweł Dobosz uzasadniając wyrok. Zaznaczał, że nie jest rolą sądu wydawanie wyroków skazujących, bo w tej sprawie taki wyrok byłby niesprawiedliwy. Według sądu zebrane dowody były "kruchymi, rozrzuconymi ogniwami, które tylko w swoim przekonaniu prokurator zestawił w mocny łańcuch". Zwrócił też uwagę, że przeszłość oskarżonych ma znaczenie tylko przy ustaleniu wysokości kary i po uznaniu winy.

25 czerwca 1998 r. Papała został zastrzelony w Warszawie w samochodzie przed blokiem, w którym mieszkał. W toku śledztwa rozpatrywano kilkanaście wersji, przeprowadzono kilkaset przesłuchań świadków. Sprawę prowadziła najpierw Prokuratura Apelacyjna w Warszawie. W 2009 r. śledztwo przekazano prokuraturze w Łodzi.

W 2012 r. łódzka prokuratura apelacyjna ujawniła, że - według ustaleń opartych na zeznaniach świadka koronnego Roberta P. - do zabójstwa Papały doszło w wyniku napadu rabunkowego, a sprawcy zamierzali ukraść samochód Papały. Podczas napadu Igor M., ps. Patyk (wcześniej Igor Ł. - zmienił nazwisko) miał oddać śmiertelny strzał do b. szefa policji. Zarzuty zabójstwa usłyszeli "Patyk" i Mariusz M. Według warszawskiej prokuratury wersja ta jest "kompletnie niewiarygodna".

- To zdumiewające, że w takiej sprawie dwie prokuratury nie potrafiły współpracować ze sobą - mówił Dobosz. Jak podkreślał, w procesie wytworzyła się szczególna sytuacja, gdy pozostające poza procesem wątki śledztwa w sprawie śmierci Papały przeniesiono z Warszawy do Łodzi. Wtedy - jak ironizował sędzia - prokurator, mający władzę m.in. polegającą na dostępie do informacji, "poczuł, jak wielka to władza, gdy od informacji został odcięty i nie mógł nawet weryfikować dowodów, które sam wcześniej przedłożył". Według sądu warszawscy prokuratorzy dowiadywali się o ustaleniach łódzkich kolegów "z plotek, z prasy lub tu, na sali sądu".

- Nieżyjący już Zirajewski to niewiarygodny świadek oskarżenia i powinien mieć zarzut podżegania do zabicia Papały - uznał sąd. Dlatego uniewinnił "Słowika", którego "Iwan" obciążał. Zeznania "Iwana" były podstawą postawienia zarzutu zlecenia zabójstwa Papały, jaki w łódzkim śledztwie - do czasu ogłoszenia umorzenia - ma polonijny biznesmen z USA Edward M. Jego ekstradycji do Polski odmówił w 2007 r. sąd w Chicago, uznając zeznania "Iwana" za niewiarygodne. Łódzka prokuratura już wcześniej wycofała międzynarodowy list gończy wobec niego.

Także Zbigniewa G. sąd uznał za niewiarygodnego świadka oskarżenia. Wdowa po Papale, Małgorzata, zeznała, że w dniu zabójstwa widziała Boguckiego na miejscu zbrodni. - Sąd nie ma wątpliwości, że jest przekonana i wierzy w to, że wskazała osobę, która była wówczas na miejscu zdarzenia - mówił Dobosz. Dodał jednak, że niektóre portrety pamięciowe sporządzono dopiero w ok. cztery lata po zabójstwie, a inne czynności przeprowadzano w sposób nieprofesjonalny. Dlatego materiał dowodowy budzi wątpliwości, które musiały być uwzględnione na korzyść oskarżonych.

Bogucki odsiaduje wyrok 25 lat więzienia za zabójstwo w 1999 r. szefa gangu pruszkowskiego Andrzeja Kolikowskiego "Pershinga". Boguckiego zatrzymano w 2001 r. w Meksyku, który wydał go Polsce. "Słowik" latem 2013 r. skończył odsiadywanie wyroku za inne przestępstwo.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (944)