Plaża tylko dla Normalnych
Maszerujący w ubiegłą sobotę chodnikami i ulicami Warszawy przedstawiciele religijnej, seksualnej i intelektualnej większości nazwali żartobliwie swój pochód „Paradą Normalności”. Problem polega na tym, że poprzeczka normalności została przez uczestników marszu postawiona tak wysoko, że niewielu zwykłych Polaków będzie potrafiło sprostać stawianym wymaganiom. Choćby w kwestii odchudzania.
22.06.2005 | aktual.: 22.06.2005 11:50
Pierwszą przeszkodą jest oczywiście wygląd zewnętrzny. Nie każdy obywatel pogodzi się z koniecznością chodzenia w butach ortopedycznych i utrzymanym w ponurych barwach militarnym stroju. Jako dodatek do ubioru Normalni dopuszczają jak się wydaje jedynie biało-czerwoną flagę niesioną na ciężkim drągu założonym na ramię. Wydaje się, że nawet tak modne w zeszłym sezonie moherowe berety zostały zdystansowane przez ascetyczną fryzurę (a właściwie jej brak).
O ile jednak - w trosce o swoją normalność - problemy związane z wyglądem zewnętrznym można jakoś pokonać, o tyle znacznie trudniej poradzić sobie z wyzwaniem moralnym. Normalni krzyczeli podczas swojej parady: „Chłopak i dziewczyna - normalna rodzina!”. Czy twórcy tego hasła bezbożnie nie uwzględniają w „normalnej rodzinie” dzieci? A może to właśnie „chłopak i dziewczyna” są dziećmi nie posiadającymi ani mamy ani taty, pochodzącymi z rodziny niepełnej (a więc według innych Normalnych: patologicznej)? Najbardziej jednak prawdopodobne jest, że bohaterowie hasła to po prostu młodzież, tworząca małżeński związek. Związek taki wiąże się jednak nieodłącznie z pewnymi praktykami, które - wziąwszy pod uwagę domniemaną niepełnoletniość chłopaka i dziewczyny - należałoby uznać za pedofilię i podczas „Parady Normalności” raczej potępić niż adorować.
Zwodnicze treści rzeczonego hasła można łatwo wytłumaczyć niewielkim doświadczeniem życiowym Normalnych. Zdecydowaną większość paradujących stanowiły chłopaki. Dziewczyn było tak niewiele, że zawołanie Normalnych przestaje jawić się jako niebezpieczne nawoływanie do nielegalnych i godzących w publiczną moralność czynów, a staje się zupełnie niegroźną gadką erotomanów-gawędziarzy. Erotyczne marzenia są właściwie psychologiczną normą (choć może nie każdy mówi o nich publicznie), więc oddawanie się im podczas „Parady Normalności” nie powinno szokować.
Wszystkie jednak te problemy bledną wobec tego największego, z którym trudno będzie się zmierzyć przeciętnemu człowiekowi. Organizatorzy „Parady” twierdzili, że wzięło w niej udział ponad 2,5 tysiąca Normalnych. Telewizja publiczna ustaliła ich liczbę na tysiąc. Inne media mówiły o 800 uczestnikach, policja podawała jeszcze niższe dane, zaś z relacji znanych mi obserwatorów parady wynika, że pod Pałacem Prezydenckim przebywało nie więcej niż 150 Normalnych. A teraz proszę pokazać mi przeciętnego człowieka, który - chcąc sprostać Normom - zmniejszy w ciągu półtorej godziny swoją masę blisko dwudziestokrotnie?
Na tę zadziwiającą zdolność Normalnych rzucają światło niedawne wydarzenia w Świnoujściu. Otóż pewna pani założyła tam „Stowarzyszenie Ochrony Czystości Plaż Morskich” i pod hasłem „Grubasy won z plaży” zainstalowała na kąpieliskach zakazy wstępu dla otyłych. Dzielna działaczka uznała, że otyłość jest sprzeczna z Normą. Jej warszawscy sojusznicy w walce o Normalność, aby udowodnić swoją dobrą wolę, schudli podczas Parady z 2,5 tysiąca do 150.
Niestety okazało się, że poświęcenie Normalnych było niepotrzebne. Urząd Miejski w Świnoujściu szybko nakazał likwidację zainstalowanych przez stowarzyszenie tablice. Teraz znowu na świnoujskiej plaży Normalni muszą patrzyć na grubasów. Pod tym względem Normalni z Warszawy mają znacznie większe szczęście. Wszak ich walkę o czystość wspiera, świadomy swoich obowiązków w kwestii dbałości o publiczną moralność, prezydent miasta. Chłopaki, na plażę!
Krzysztof Cibor, Wirtualna Polska