Platforma może rządzić samodzielnie! Najnowszy sondaż
Tego jeszcze nie było! Gdyby w październiku sprawdziła się obecna wyborcza prognoza Platforma Obywatelska sięgnęłaby po konstytucyjną większość w sejmie! Przy deklarowanym 39% poparciu, co oznacza 4 punktowy wzrost w ciągu dwóch tygodni, przy słabnącym PiS (z badania na badanie wyniki coraz gorsze, obecnie na poziomie 15%) i nadal słabym, cieszącym się 8-procentowym zaufaniem SLD rozkład mandatów byłby następujący: PO - 308, PiS - 99, SLD - 52.
25.08.2011 | aktual.: 21.12.2011 14:27
Przeczytaj też: Omówienie wyników sondażu - Poparcie dla Platformy najwyższe od miesięcy - PiS dołuje Komentarz Łukasza Warzechy - Notowania PiS wciąż bardzo złe - co się dzieje?
O takim wyniku każda partia zapewne marzy, ale w rzeczywistości zapewne się on nie zdarzy. Tym bardziej, że żadne pozostałe czynniki mogące mieć wpływ na taką ocenę Platformy nie wskazują aż na taką rewolucję. Ocena premiera wprawdzie nieco się poprawiła, ale minimalnie. Donald Tusk może liczyć na 41% ocen dobrych i bardzo dobrych, gorzej jest z rządem, który zbiera 32% ocen dobrych i bardzo dobrych i to zbiera od wielu tygodni dość stabilnie. Ocen krytycznych rządowi przybywa bardzo powoli, co oznacza, że negatywna kampania wyborcza, jaką konsekwentnie prowadzą w ostatnich tygodniach zarówno PiS, jak i SLD (rząd partaczy, rząd leniwy, premier nie nadaje się na premiera - to bardzo często używane argumenty opozycji) nie daje większych rezultatów, zwłaszcza zaś nie poprawia notowań opozycji. Żadna z opozycyjnych partii nie jawi się jeszcze jako poważna alternatywa.
Kampania wyborcza na razie niczego w sposób zasadniczy nie zmienia. Wprawdzie przyrost poparcia dla Platformy wynosi w ciągu dwóch tygodni 4 punkty (takie wahania ta partia już w przeszłości miała), ale nie on decyduje o takiej przewadze przy podziale mandatów. Przy spadających notowaniach PiS działa system d'Hondta preferujący nie tylko zwycięstwo, ale przede wszystkim przewagę nad drugą partią. Może więc przyczyna owego skoku poparcia dla Platformy zawiera się w zupełnie innej liczbie? Otóż aż 28% badanych nie wie, na kogo głosować, a 4% chciałby jeszcze innego wyboru niż obecna oferta polityczna.
Nad rosnącą liczbą niezdecydowanych, które to zjawisko pokazują praktycznie wszystkie sondaże, socjolodzy głowią się od dawna i tłumaczą je różnie. Jedni mówią o "zabetonowanej" scenie politycznej i braku oferty dla wyborcy, inni o ogólnym zniechęceniu do miałkiej, pozbawionej programowych treści polityki. Prof. Radosław Markowski, prowadzący od lat wielki sondaż wyborczy ostrożnie wskazuje jednak, że ci niezdecydowani w większości są już zdecydowani, ale swoich preferencji nie ujawniają. Takie są podejrzenia wynikające z badań, podejrzenie to jednak jeszcze nie pewność. Zweryfikowane zostaną one dopiero 9 października.
Te optymistyczne dla PO wieści tonuje jednak obraz, jaki wyłania się z głosowania samych internautów. Otóż oni nie są aż tak łaskawi dla lidera rankingów. Dają Platformie 30, PiS 14, a SLD 13%, co już zmienia sytuację, bowiem podział mandatów też się zmienia. Platforma ciągle ma ich tyle, by móc rządzić samodzielnie (261), ale PiS bierze 102 mandaty, a Sojusz 95 i konstytucyjna większość znika. Aby jeszcze bardziej skomplikować sytuację warto zauważyć, że wśród internatów 15% chciałoby jeszcze innej oferty politycznej, a 19% jeszcze nie wie, na kogo będzie głosować. Czyli mamy sporą grupę, która jeszcze się publicznie nie deklaruje, na kogo chce głosować i sporą grupę tych, którym nawet oferta wzbogacona o PJN, czy Ruch Poparcia nie wydaje się wystarczająca. Warto jednak zauważyć, że oba te ugrupowania już na scenie politycznej zaistniały. W głosowaniu internautów formacja Janusz Palikota może liczyć na 4% głosów, tyle samo zbiera wśród ogółu badanych, a więc jest blisko wyborczego progu, PJN może liczyć na
3%, ale tylko na 2% wśród ogółu badanych.
Wiadomo, że ta prawdziwa kampania zacznie się z początkiem września, że na razie mieliśmy dopiero przygrywkę, w trakcie której o pozycji poszczególnych partii decydowało także to, w jakim stylu poradziły sobie z ułożeniem list wyborczych. Niewątpliwie najgorzej radziła sobie partia Grzegorza Napieralskiego, w której liczba konfliktów, a w ślad za tym także transferów do PO, pobiła rekordy z poprzednich wyborów. Nie mogło to pozostać bez wpływu na notowania partii i może zaważyć na końcowym wyniku. Listy SLD są słabe i nie wiadomo, czy siła partyjnego logo wystarczy na przyzwoity wynik.
Patrząc na najnowszą prognozę warto jeszcze zauważyć coraz gorsze oceny pracy sejmu, co jest zjawiskiem, do którego przywykliśmy i dość stabilne notowania prezydenta, chociaż ciągle ok. 20% internautów i jeszcze większa liczba wśród ogółu badanych nie ma wyrobionego zdania na temat prezydentury Bronisława Komorowskiego. Czy dlatego, że prezydentura ta nie budzi większych emocji, jest właśnie prezydenturą spokoju i stabilizacji? Na razie prezydent nie ukrywając swoich politycznych sympatii dystansuje się od uczestnictwa w kampanii wyborczej. Nie wydaje się zresztą, by przy obecnych notowaniach mógł w kampanii odegrać większą rolę. Graczami są obecnie przede wszystkim Donald Tusk i Jarosław Kaczyński, wątpliwie by komukolwiek udało się włączyć w tę rozgrywkę.
Janina Paradowska, publicystka "Polityki" specjalnie dla Wirtualnej Polski