Piskorski: Tusk się zmienił
W "Polsce" czytamy wywiad z europosłem Pawłem Piskorskim, o tym, dlaczego Tusk wymordował dwóch triumwirów, kogo gubi pycha i czy Platforma Obywatelska gni od środka. Anita Werner i Paweł Siennicki pytają także, czy Tusk i Schetyna zachowali się podle.
17.01.2009 | aktual.: 17.01.2009 14:43
Jak się czuje były aferzysta?
- Zmęczony. To, co tak zgrabnie nazwaliście, było najcięższym okresem w moim życiu.
Czyściec?
- Wypowiedziano wiele kłamstw pod moim adresem. Z ich powodu jestem dziś najbardziej prześwietlonym i inwigilowanym politykiem w Polsce. Skontrolowano mnie, mój majątek, moje przelewy, konta bankowe. Prokuratura sprawdziła mnie co do jednej złotówki, co do każdej szpilki. Sprawdzono też wszystko, co robiłem jako prezydent Warszawy. Formułowano wobec mnie oskarżenia tyleż absurdalne, ile uwłaczające, łącznie ze współpracą z mafią.
I jakie to uczucie? - Wyjątkowo nieprzyjemne, ale czuję też ulgę, że zostałem oczyszczony.
Zdarzało się, że dobry Pański znajomy pytany: "Piskorski?" Odpowiadał: "nie znam"?
- Dobry znajomy Grzegorz Schetyna powiedział o mnie: byliśmy kiedyś kolegami, ale to dotyczyło tylko działalności partyjnej. Staram się nie oceniać Schetyny ani Tuska przez pryzmat moich emocji, ale według mnie ich zachowanie zasługuje na krytyczną notę.
Bo Tusk i Schetyna zachowywali się podle?
- Niektórzy członkowie PO, aby im udowodnić, jak daleko są od związków z Piskorskim, krzywdzili ludzi związanych ze mną, lub podejrzanych o takie związki. Wyrzucano ich z pracy. Wystawiano "wilczy bilet".
Ale my pytamy, czy premier i wicepremier zachowywali się podle?
- Nie chcę używać takich określeń, ale ich sumienie nie jest czyste.
Przecież Pan sam był twardym zawodnikiem w polityce. Nigdy nie używał Pan metod z arsenału ciosów poniżej pasa ?
- Spierałem się, rywalizowałem. Różnie było. Ale nigdy na moje polecenie nikt nie był wyrzucany z pracy, bo był moim rywalem i nigdy nie dbałem, żeby zwolniony nie mógł znaleźć innego zajęcia. Jeśli mam wyrzuty sumienia, to z innego powodu.
Jakiego?
- Gwarantowałem między innymi Andrzejowi Olechowskiemu, że Platforma jest grupą ludzi, którzy nawzajem mogą sobie ufać, że Donald jest człowiekiem, na którym się nie można zawieść, który nie oszuka. Dziś wiem, że nie powinienem był dawać takich gwarancji.
A oszukuje ?
- Pamiętam nasze rozmowy z Jankiem Rokitą, który miał okres zaprzyjaźniania się z Donaldem. Jeszcze w 2007 roku Janek był przekonany, że skoro już rozmawiali o Aleksandrze Wielkim, to ich zażyłość zaszła tak daleko, że Donald nigdy nie przekroczy pewnej granicy. Nie przyjmował do wiadomości, że to tylko gra na usypianie jego czujności.
I co się stało ?
- Te granice zostały przekroczone, nie tylko w stosunku do mnie, ale też wobec innych naszych kolegów. Tusk się bardzo zmienił.
Na lepsze?
- Po ludzku nie jest to dobra zmiana. To jest bardzo zdolny człowiek, potrafi rozmawiać z ludźmi, oczarować ich swoim sposobem bycia, jest człowiekiem na luzie.
Z trzech tenorów został tylko Tusk, bo "wymordował" dwóch pozostałych?
- Dwóch pozostałych i paru innych. Nie byłem zachwycony z wejścia Zyty Gilowskiej do rządu Kaczyńskiego, ale Tusk potraktował ją wcześniej skrajnie niehonorowo. Znacznie wcześniej wiedział ode mnie, że syn Zyty ożenił się z dziewczyną, która pracowała w jej biurze poselskim.
Co wtedy powiedział Tusk?
- Nie uważał tego za problem, nie widział nawet potrzeby rozmowy z Zytą. Później, kiedy Gazeta Wyborcza o tym napisała, Donald powiedział: "jestem zdumiony, tak nie może być". Zyta trzasnęła drzwiami na takie dictum.
Zna Pan dobrze Tuska?
- Znałem poprzedniego Donalda, teraz nie wiem. Choć pewne rzeczy się nie zmieniają. Tusk pracuje w bardzo specyficzny sposób. Lubi spotykać się w wąskim, bardzo zaufanym gronie. Nie znosi formalnych zebrań, źle się czuje, cokolwiek prowadząc. A już na Radzie Ministrów prawdopodobnie czuje się najgorzej. To wytworzyło mechanizm, w którym tylko ten, kto ma dojścia do wodza albo dojścia do Schetyny, może coś załatwić.
Jakie relacje łączą Tuska i Schetynę?
- Schetyna chce zastąpić Donalda, gdy premier wygra wybory prezydenckie. Obaj chcieliby, żeby monopol Platformy polegał na tym, że jej jedyną konkurencją jest brzydki PiS, który nie może podobać się więcej niż 20 procentom Polaków. A wtedy wszyscy normalni ludzie głosują na PO. Oni mają dotacje dla partii politycznych na obecnym poziomie, czyli wydają 100 milionów złotych na kampanię wyborczą.
- Jeszcze nie gnije, oni są wielkimi zwycięzcami. Mają 60% poparcia, rządzą Polską i są tak zadowoleni z siebie, że pycha ich rozsadza. Ale mechanizm, który uruchomili, jest zaprzeczeniem tego, co Donald Tusk mówił na jednym z pierwszych wieców Platformy. Że oto skończyły się czasy, w których małe grono ludzi w zadymionym pokoju będzie podejmowało decyzję o listach parlamentarnych. Różnica jest tylko taka, że teraz pokój jest zadymiony cygarami, a nie papierosami.