PolskaPiskorski odpiera zarzuty "Dziennika"

Piskorski odpiera zarzuty "Dziennika"

Eurodeputowany PO Paweł Piskorski
zapowiedział, że nie zamierza zawieszać członkostwa w
Platformie. Powiedział na konferencji prasowej, że informacje o
jego działalności związanej z zakupem ziemi na Pomorzu Zachodnim i
jej zalesianiem szkodzą Platformie, ale "to nie jego wina".

Piskorski odpiera zarzuty "Dziennika"
Źródło zdjęć: © PAP

Piskorski przeprosił wszystkich działaczy PO i zapewnił, że jest "uczciwy, rzetelny i nie ma nic do ukrycia". Przyznał, że jako eurodeputowany jest na "marginesie polityki w Polsce". Zaznaczył, że liczy na to, że wytłumaczenie skąd ma pieniądze pozwoli mu nadal spokojnie funkcjonować w PO.

W związku z tym, że mając czas i możliwości poszukiwałem czegoś, co może być dobrym przedsięwzięciem gospodarczym i co jest niezależne od polityki. Uważam że nie ma nic zdrożnego w tym, że polityk zarabia pieniądze, pod warunkiem, że to nie ma żadnego związku z działalnością polityczną. Uznałem, że najdalsze od polityki są projekty związane z zalesianiem - mówił Piskorski.

Eurodeputowany podkreślił, że "każda złotówka wydana na ten projekt ma swoje potwierdzenie". Wszystkie pieniądze przeznaczone na ten cel przechodzą przez rachunek bankowy i nie ma możliwości, żeby na rachunku były jakieś nie wykazane pieniądze - dodał Piskorski. Zapewnił też dziennikarzy, że w ciągu tygodnia jest w stanie przedstawić oryginalne dokumenty i umowy związane z jego inwestycją w ziemię. Piskorski powiedział, że nigdy nie prowadził działalności gospodarczej pełniąc funkcję posła i prezydenta Warszawy.

Eurodeputowany nazwał poświęcony mu artykuł z wtorkowego "Dziennika" "stekiem bzdur i kłamstw". "Dziennik" napisał, że Piskorski, wraz z żoną, kupił w 2005 r. 320 ha po byłych PGR-ach na Pomorzu Zachodnim. Kosztowało to 1.250 mln zł. Małżeństwo - napisała gazeta - sadzi tam teraz las i czeka na dopłaty z Unii Europejskiej. "Dziennik" stawia pytanie, skąd Piskorski wziął pieniądze, bo - według gazety - z oświadczenia majątkowego, które złożył w Kancelarii Sejmu w 2005 r., nie wynika, że mógł sobie na taką inwestycję pozwolić

Piskorski we wtorek po południu napisał list otwarty do redaktora naczelnego "Dziennika", w którym przedstawił kwestie finansowe dotyczące opisanej przez gazetę inwestycji. Jego dane pokrywają się z tym, co przedstawił podczas konferencji prasowej. Piskorski wyliczył, że pieniądze na zakup ziemi pochodziły ze sprzedaży mieszkania, kredytu oraz własnych oszczędności i dochodów.

Do tego podczas konferencji Piskorski przedstawił dochody uzyskiwane w Parlamencie Europejskim. Podkreślił, że są to "duże pieniądze" i mogą budzić "niezdrowe emocje", ale chce się wytłumaczyć z wszystkiego. Pensja posła to 2 tys. euro, a dieta dzienna 276 euro. Do tego dochodzi jeszcze ryczałt za podróż około 1100 euro. Miesięczne dochody po opodatkowaniu wynoszą prawie 11,5 tys. euro- mówił Piskorski.

Eurodeputowany skomentował też wypowiedzi Julii Pitery, która uważa, że powinien on zawiesić swoje członkostwo w PO i zarzuciła, że podczas zjazdu mazowieckiej Platformy niektórym uczestnikom rozdawano kartki z nazwiskami osób, które powinny zostać wybrane na delegatów regionu na majową konwencję krajową PO. Jestem w sporze z Julią Piterą, która przeszła wszelkie możliwe granice szkodzenia PO. Ja mam wrażenie, że Pitera pasożytuje na kolejnych politycznych partiach, które udzielają jej miejsca. A w finale żegna się z tymi ugrupowaniami pod pretekstem wygodnym dla siebie - mówił Piskorski.

W jego opinii zjazd przebiegał w dobrej atmosferze i z zachowaniem demokratycznych procedur. Piskorski dodał, że listy z nazwiskami rozdane podczas zjazdu "to powszechnie stosowana praktyka", która nie obliguje nikogo, by tak zagłosować. Podkreślił, że podobne listy były podczas krajowego zjazdu PO i podczas wyboru sądu koleżeńskiego.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)