Polska"Piskorski nie jest podejrzanym ani świadkiem"

"Piskorski nie jest podejrzanym ani świadkiem"

Prokuratura Apelacyjna w Krakowie poinformowała, że były prezydent Warszawy, obecny europoseł Paweł Piskorski, nie jest ani świadkiem, ani podejrzanym w śledztwie dotyczącym przemytu narkotyków.

"Piskorski nie jest podejrzanym ani świadkiem"

W zeznaniach świadków w tym śledztwie pojawiają się nazwiska kilku różnych osób - powiedział rzecznik prokuratury Jarzy Balicki. Z uwagi na toczące się śledztwo nie chciał jednak szerzej się wypowiadać. W każdym razie faktów dotyczących jakichkolwiek podejrzeń co do działalności przestępczej nie ma - powiedział rzecznik, odnosząc się do informacji o Piskorskim.

Tygodnik "Wprost" napisał w poniedziałek, że obciążające Pawła Piskorskiego zeznania złożył jeden ze świadków w śledztwie dotyczącym przemytu narkotyków, Leszek P. Według tego świadka, współpracującego z amerykańskim urzędem do spraw zwalczania przestępczości narkotykowej DEA (Drug Enforcement Administration), jego znajomy Marian W. mówił mu, że "wspólnie z Pawłem Piskorskim i jakimś Włochem zamierzali wyłudzić pieniądze z zagranicznego banku". Miało to być możliwe dzięki zawyżonej wartości kamieni szlachetnych, które miały stanowić zabezpieczenie dla banku.

Śledztwo narkotykowe, prowadzone przez krakowską Prokuraturę Apelacyjną, dotyczy przemytu znacznych ilości kokainy w latach 1997-2000 z Ameryki Łacińskiej do Polski w ramach zorganizowanej międzynarodowej grupy przestępczej. Mechanizm przestępstwa ujawnił prokuraturze jeden z podejrzanych przebywających w USA i współpracujących z amerykańskim urzędem antynarkotykowym.

W śledztwie tym podejrzanych jest kilkanaście osób. Dwie z nich przebywają w USA. Z ustaleń prokuratury wynika, że działalność grupy wiąże się z działalnością tzw. gangu mokotowskiego.

Prokuratura współpracowała w tej sprawie z DEA. Współpraca ta polegała m.in. na wymianie informacji, materiałów procesowych, a także organizowaniu działań wykonywanych przez polskich prokuratorów na terenie innych krajów.

Jak podawały media, w śledztwie pojawiło się nazwisko szefa gabinetu byłego prezydenta Lecha Wałęsy, Mieczysława Wachowskiego. Prokuratura potwierdziła te informacje, podkreślając, że materiały wymagają weryfikacji. Sam Wachowski na zwołanej specjalnie konferencji prasowej oświadczył, że informacje o jego kontaktach z gangsterami pochodzą od przestępców i są pomówieniami.

W październiku ubiegłego roku prokuratura informowała, iż zdobyła nowe ślady w tej sprawie, dotyczące zarówno przemytu narkotyków do Polski, jak i zabójstwa gen. Marka Papały. Było to efektem podróży polskich prokuratorów do Niemiec i USA. Podczas tej podróży prokuratorzy spotykali się z funkcjonariuszami DEA i uczestniczyli w przesłuchaniach świadków.

Jak oceniała prokuratura, w uzyskanych materiałach znajdowały się m.in. informacje mogące wskazywać na osoby, które były zainteresowane zabójstwem gen. Papały. Była tam również informacja, że amerykański biznesmen Edward M., którego ekstradycji z USA, w związku z zabójstwem Papały domaga się Polska, miał udzielić pożyczki w wysokości 170 tys. dolarów na budowę domu wysokiemu oficerowi MSW.

Prokuratorzy otrzymali także informacje na temat zlecenia zabójstwa, jakiego miał dokonać jeden z podejrzanych w śledztwie narkotykowym. Ofiarą miał być świadek współpracujący z prokuraturą, a ceną za ustalenie miejsca jego pobytu w USA i zabójstwo był milion dolarów. Prokuratorzy otrzymali zdjęcia dwóch mężczyzn, którzy mieli podjąć się tego zadania.

Jak powiedział rzecznik, informacje zdobyte za granicą mówiły też o spotkaniu w połowie lat 90. pod Warszawą, w którym mieli uczestniczyć Mieczysław Wachowski, Edward M., oraz współorganizatorzy tzw. obiadu wiedeńskiego biznesmena Jana Kulczyka z Władimirem Ałganowem - Andrzej Kuna i Aleksander Żagiel.

Nie mamy żadnych informacji na temat charakteru tego spotkania, jest to informacja dotycząca wyłącznie składu osobowego, trudno oceniać jej znaczenie - powiedział wtedy prok. Balicki.

Nie ukrywam, że z tym materiałem zapoznałem się w dniu dzisiejszym, stąd też mój telefon do prokuratora apelacyjnego w Krakowie, który zreferował mi całą sprawę. Ale nie jest kwestią teraz, żeby omówić co zawierają wyniki postępowania przygotowawczego - powiedział prokurator krajowy Janusz Kaczmarek, pytany w poniedziałek przez dziennikarzy o publikację "Wprost".

Dodał, że "na pewno w części ten artykuł odzwierciedla dane, które przekazał mu prokurator apelacyjny w Krakowie".

*Wydarzenia TV POLSAT*

Więcej na ten temat w serwisie Wydarzenia.wp.pl

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)