PiS zwiezie ludzi na wystąpienie Donalda Trumpa. I trzeba ich za to pochwalić

Donald Trump 6 lipca wystąpi na pl. Krasińskich, tuż obok Sądu Najwyższego. Plac zapełnią mieszkańcy Warszawy, ale też działacze PiS, przywiezieni przez partię autobusami. Wbrew pozorom to sprytny sposób na to, by Trump polubił Polskę.

PiS zwiezie ludzi na wystąpienie Donalda Trumpa. I trzeba ich za to pochwalić
Źródło zdjęć: © Official White House Photo | Shealah Craighead
Kamil Sikora

Tradycja zwożenia ludzi na demonstracje i konwencje jest w Polsce długa i bogata. Regularnie robią tak dwie największe partie (i regularnie nawzajem się za to krytykują). Tym razem jednak takie pompowanie frekwencji będzie służyło nie tylko użytkowi partyjnemu, ale i państwowemu. Bo PiS przywiezie ludzi na wystąpienie Donalda Trumpa.

6 lipca prezydent USA wystąpi na warszawskim placu Krasińskich, tuż przy Sądzie Najwyższym. Wcześniej rozważano też pl. Piłsudskiego, którego wypełnienie wymagałoby większego wysiłku organizacyjnego. Tymczasem na pl. Krasińskich według szacunków zmieści się ok. 15-20 tys. osób. Prawdopodobne jest, że plac zapełniliby warszawiacy, którzy pewnie przyszliby na przemówienie z własnej woli.

Wycieczka

PiS woli jednak dmuchać na zimne. Dlatego od kilku dni posłowie, szczególnie z okręgów bardziej oddalonych od Warszawy, organizują wyjazd na spotkanie z Donaldem Trumpem. Z Bielska-Białej pojedzie grupa posła Stanisława Pięty. Polityk nie zdradza ilu chętnych już się zgłosiło, tłumaczy, że nie zajmuje się techniczną stroną wyjazdu.

Ale jest przekonany, że 6 lipca Trumpa przywitają tłumy. - Jak na razie prezydent Trump pozytywnie zaskakuje, to ważna sprawa dla Polski, że jego wizyta będzie miała miejsce - przekonuje poseł PiS w rozmowie z WP. - Wydaje mi się, że współpraca Polska-USA będzie miała znaczenie dla naszego bezpieczeństwa. Wielu Polaków ma szacunek dla USA, ma szacunek dla twardej postawy Trumpa względem państw, które prowadzą politykę lewicową, a także Rosji - tłumaczy Pięta.

Lepiej w sobotę

Poseł nieco oburza się na sugestię, że przywiezieni działacze PiS mają zapewnić owacyjne przyjęcie Trumpa. - Tu nie chodzi o żadne dobre wrażenie i pochlebstwa, bo od tego jesteśmy dalecy, ale to co zasługuje na docenienie to to, że jest gotowy kierować się patriotyzmem, nie jest skłonny ulegać politycznej poprawności, te lewicowej dyrdymały nie robią na nim wrażenia. Pewnie dostrzega pan ten degenerujący kierunek Europy Zachodniej więc polityk dostrzegający zagrożenie Rosji, islamu, nie ulega neo-marksizmowi, jest ważny dla nas - mówi poseł PiS.

Zbieraniem chętnych zajmują się biura poselskie. Ale niechętnie opowiadają o szczegółach, tłumacząc, że te pojawią się za kilka dni. Narzekają tylko nieco, że wizyta Donalda Trumpa nie przypada na weekend. - Pewnie nie będzie tak wiele osób jak byłoby w sobotę. Ale liczymy na młodzież i osoby niepracujące - słyszymy w jednym z biur. - Na pewno to nie będą środowiska partyjne, tylko osoby, które cenią prezydenta USA - dodaje współpracownica jednego z posłów.

Nowogrodzka rządzi

Po szczegóły dotyczące podróży do Warszawy jesteśmy odsyłani do Krzysztofa Sobolewskiego. To znany z ostrej publicystyki na Twitterze dyrektor koordynujący w PiS struktury regionalne, bliski współpracownik Joachima Brudzińskiego. Próbowaliśmy się z nim skontaktować, niestety nie odbiera telefonu. Wiadomo tylko, że po wiecu z udziałem Trumpa na błoniach Stadionu Narodowego zostanie zorganizowany Piknik Patriotryczny.

Przeciwnicy PiS tradycyjnie krytykują inicjatywę partii. I o ile chodziłoby o partyjny wiec, można by tę krytykę zrozumieć. Ale w istocie znaleziono sprytny sposób na Trumpa. Jego autouwielbienie osiąga wręcz legendarne rozmiary. Najlepszym dowodem jest niedawne posiedzenie gabinetu w obecności kamer szybko zmieniło się w festiwal wiernopoddańczych hołdów.

Sposób na Trumpa

Na pewno więc entuzjastyczny tłum zrobi na nim większe wrażenie niż spotkania z oficjelami. Przed jego poprzednią wizytą w Europie instruowano polityków, by nie mówili zbyt długo i monotonnie, bo Trump szybko się nudzi. Z kolei jego doradcy ds. bezpieczeństwa muszą niemal w każdym akapicie wciskać jego nazwisko, by skłonić go do dalszej lektury.

Do planu zbliżającej się podróży nie zdecydowano się włączyć Wielkiej Brytanii, bo obawiano się masowych protestów. Z powodu kłopotów w kraju prezydent USA potrzebuje obrazków, które pokażą także jego wyborcom, że za Oceanem go uwielbiają. Stąd zapewnienie Trumpowi entuzjastycznego tłumu wydaje się dobrym posunięciem.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (253)