PiS wprowadzi stan wyjątkowy? Jest stanowisko rzeczniczki partii
Po tym, jak pojawiły się sugestie o tym, że jeśli PiS-owi nie uda się przeprowadzić korespondencyjnych wyborów prezydenckich w maju, zostanie wprowadzony stan wyjątkowy, politycy tej partii zaczęli dementować te informacje. W sobotę na Twitterze wypowiedziała się w tej sprawie rzeczniczka partii Anita Czerwińska.
"Mamy do czynienia z odmową organizacji wyborów przez niektórych samorządowców. I nawet jeśli dawałoby to podstawę do wprowadzenia stanu wyjątkowego, w żadnym razie nie jest to przez nas brane pod uwagę" - napisała Czerwińska.
To m.in. odpowiedź na sobotnią publikację "Super Expressu", który miał ustalić, że szefowie PiS są gotowi na taki scenariusz, a stosowne dokumenty są już nawet na biurku prezydenta.
"W przypadku, gdyby nie udało się przeprowadzić wyborów w planowanym przez PiS majowym terminie, rząd może wprowadzić stan wyjątkowy. Oznaczałoby to przesunięcie terminu wyborów na jesień. Tak się może stać, jeśli opozycja sparaliżuje państwo i wybory w maju się nie odbędą. Zaistnieje wówczas zagrożenie ładu konstytucyjnego, a jedynym możliwym wyjściem będzie ogłoszenie jednego ze stanów nadzwyczajnych. Cała propaganda ma być taka, że stan wyjątkowy jest przez opozycję. To tajny plan prezesa na wszelki wypadek" - taki scenariusz przedstawia gazeta, ale dementują go politycy PiS.
- W tej chwili nie ma żadnych podstaw, żeby wprowadzić ani stan klęski żywiołowej, ani stan wyjątkowy, ani żaden inny stan nadzwyczajny. To są sytuacje bardzo dokładnie opisane w konstytucji i ustawach. Nie istnieją żadne przesłanki, żeby którykolwiek stan został wprowadzony - powiedział Sasin.
- To opozycja cały czas nawołuje, żeby wprowadzać stany nadzwyczajne. Nie może się co prawda zdecydować, bo raz mówi o stanie wyjątkowym, raz o stanie klęski żywiołowej. To są oczekiwania opozycji w tej chwili, które są formułowane od kilku tygodni - podkreślił.
Co ciekawe, wicepremier Sasin - w sytuacji, kiedy nie udałoby się przeprowadzić w maju wyborów prezydenckich, a po wygaśnięciu kadencji prezydenta Andrzeja Dudy nie zostałby wybrany następca - nie wyklucza jednak wprowadzenia stanu nadzwyczajnego.
- Jeśli by założyć, że doszłoby do gigantycznego kryzysu państwa, związanego z tym, że na początku sierpnia wygasa kadencja prezydenta RP, nie zostałby wybrany prezydent a jednocześnie nie ma żadnych przepisów, które pozwalałyby zastąpić prezydenta, to należałoby się zastanowić nad wprowadzeniem stanu nadzwyczajnego - powiedział Sasin.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl