PiS strzelił sobie w stopę
Z braku własnych spektakularnych sukcesów rząd Donalda Tuska jest silny słabością opozycji – podkreślają komentatorzy. I tak w rocznicę wygranych przez Platformę wyborów, PiS sprawił jej nieoczekiwany prezent. Z partii wyrzucił Ludwika Dorna zwanego „trzecim bliźniakiem”. Usunięcie jednego z bardziej inteligentnych i charyzmatycznych polityków, wydaje się być dla partii Jarosława Kaczyńskiego przysłowiowym strzałem w stopę.
Dorn, który razem z braćmi Kaczyńskimi tworzył najpierw Porozumienie Centrum, a potem Prawo i Sprawiedliwość, „wyleciał” za twierdzenie o „sułtanie otoczonym przez dwór eunuchów”, a ściślej - za oskarżanie Jarosława Kaczyńskiego o autorytarne kierowanie PiS. Jego konflikt z prezesem PiS rozpoczął się już po przegranych wyborach z 2007 roku, kiedy w liście żądał zreformowania partii. Ostatnią odsłoną sporu była słynna już sprawa alimentów. Były marszałek Sejmu twierdził, że osobiste rządy prezesa skończą się katastrofą dla PiS i prosił, by Kaczyński „nie ciągnął jego partii w bagno". Dorn stworzył również pojęcie „susłoidyzacji” na oznaczenie zjawiska obniżenia standardów intelektualnych i kulturowych w partii oraz promowania ludzi wiernych prezesowi, ale niezbyt lotnych. (Nazwa pochodzi od nazwiska posła Marka Suskiego bliskiego i bardzo oddanego współpracownika Jarosława Kaczyńskiego).
Dziś trudno oprzeć się wrażeniu, że Jarosław Kaczyński wyrzucając Dorna z partii, potwierdził tylko jego zarzuty. Pokazał, że nawet jeśli ktoś jest jego długoletnim przyjacielem, nie może go publicznie krytykować. To sygnał dla członków Prawa i Sprawiedliwości, że każda potencjalna niesubordynacja wewnątrz partii, będzie surowo karana. Czy jednak za tę demonstrację, PiS nie będzie musiało zapłacić zbyt wysokiej ceny? Wcześniej, z podobnych powodów, partię musieli opuścić lub zostali z niej wyrzuceni: Kazimierz Ujazdowski, Paweł Zalewski (za „publiczne omawianie wewnętrznych spraw partii po wyborach"), Jarosław Sellin, Jerzy Polaczek, Piotr Krzywicki, Lucjan Karasiewicz, Longin Komołowski, Marek Jurek, Marian Piłka, Kazimierz Marcinkiewicz, Artur Zawisza, Małgorzata Bartyzel, Dariusz Kłeczek. Razem z Dornem to 14 posłów, w tym trzech wiceprezesów PiS, były premier, były minister transportu.
Sprawa Dorna przyćmiła podsumowania osiągnięć rządu. W sytuacji, kiedy po roku działalności gabinetu Tuska nawet najbardziej przychylni mu publicyści dostrzegają, że lider Platformy przede wszystkim potrafi się „ładnie uśmiechać” i jest mistrzem politycznego public relations, PiS zamiast punktować rządowe zaniechania, był zajęty rozbijaniem własnej partii. Nie usłyszeliśmy nic o stanie realizacji dziesięciu „cudownych obietnic”, choć na razie jedyną spełnioną pozostaje wycofanie polskich wojsk z Iraku, nic o „planowym zastoju w reformowaniu kraju” – jak pisze w swoim felietonie publicysta „Rzeczypospolitej” Igor Janke. Posłowie PiS skupili się na ośmieszeniu osoby Dorna i pozbawieniu go znaczenia. Jeden z założycieli partii jest teraz nazywany przez dawnych kolegów „bajkopisarzem”, "wyleniałym i zgorzkniałym wezyrem" etc. Dla przeciętnego wyborcy takie działania nie są zrozumiałe. W jego oczach dezawuują bowiem również samo Prawo i Sprawiedliwość, którego „twarzą” Dorn był przez lata.
Joanna Stanisławska, Wirtualna Polska