"PiS może wygrać wybory, jeżeli..."
PiS może zjednywać sobie poparcie wśród wyborców niezdecydowanych i tych, którzy wcześniej w ogóle nie głosowali. Trudno do nich dotrzeć, ale być może zmotywuje ich portfel - czyli coraz mocniej dająca się ludziom we znaki drożyzna - mówi w wywiadzie dla "Faktu" Norbert Maliszewski, psycholog społeczny. - Te zyski PiS mogą być krótkotrwałe. Paradoksalnie Jarosławowi Kaczyńskiemu do tej pory pomagali Rosjanie - powiedział Maliszewski.
Czytaj też: href="http://wiadomosci.wp.pl/slowa-tuska-o-kaczynskim-moga-okazac-sie-prorocze-6032047921988737a">Słowa Tuska o Kaczyńskim mogą okazać się prorocze...Słowa Tuska o Kaczyńskim mogą okazać się prorocze...
- Czy Jarosław Kaczyński może być zwycięzcą wyborów do Sejmu?
- Jest sporo czynników, które temu sprzyjają. Po pierwsze - PiS ma zmotywowany i zmobilizowany, twardy elektorat, nawet 30% wyborców, który przy niskiej frekwencji będzie tworzył dobry rezultat. To ludzie mający poczucie wykluczenia, niesprawiedliwości, niezrealizowanej potrzeby uznania ich potrzeb. Nadzieję odnowy, polepszenia losu widzą w totalnej zmianie obecnego systemu, a więc w realizacji hasła IV RP, które Jarosław Kaczyński ponownie wpisał na swe sztandary.
Dlaczego Pan zakłada, że frekwencja w jesiennych wyborach będzie niska?
- Może być niższa niż w 2007 r. Wiele na to wskazuje, że elektorat Platformy nie pójdzie do wyborów tak gromadnie jak poprzednio. Jego słabą mobilizację widać było podczas wyborów samorządowych, a frustracja po wpadkach PO z PKP, OFE, raporcie MAK ten stan może pogłębić.
Twarde 30% poparcia to za mało do zwycięstwa. Gdzie PiS ma ukryte rezerwy?
- Może zjednywać sobie poparcie wśród wyborców niezdecydowanych i tych, którzy wcześniej w ogóle nie głosowali. Trudno do nich dotrzeć, ale być może zmotywuje ich portfel - czyli coraz mocniej dająca się ludziom we znaki drożyzna. A także niezadowolenie z takich życiowych spraw Polaków jak stan służby zdrowia czy budowa autostrad.
Czyja będzie wieś?
- Wszystko zależy od tego jak będzie sobie radził PSL. Ale wiele do ugrania na wsi ma PiS. Działacze tej partii nie przypadkowo podnoszą sprawę zrównania dopłat dla rolników do tych, jakie obowiązują w zachodnich krajach Unii. Niby ludzie na wsi są zadowoleni z tego co jest, ale perspektywa, że może być lepiej zawsze jest kusząca. Choćby była zupełnie nierealna. PiS będzie próbował na tym zyskiwać. Może ugrać na wsi dodatkowo nawet 5 proc. głosów, a to pozwala myśleć poważnie o wygranej w skali całego kraju.
Prosta droga do zwycięstwa?
- Tak dobrze to PiS nie ma. Żeby wygrana formacji Kaczyńskiego stała się faktem musi jeszcze postępować spadek notowań Platformy. Ten spadek rzeczywiście jest możliwy. Bo jeżeli przewidywania są takie, że ceny produktów żywnościowych mogą w ciągu kilku miesięcy wzrosnąć nawet o 15%, to Platformie grożą poważne tarapaty. Bo dla większości ludzi najważniejsze jest co są w stanie włożyć do garnka. Z drugiej jednak strony PiS wpada w pułapkę, którą sam na siebie zastawia. Staje się dla wyborców monotonną partią jednego tematu - rozliczenia katastrofy smoleńskiej i kultywowania pamięci Lecha Kaczyńskiego.
Niedawne sondaże pokazały, że PiS na tym zyskał. Po 10 kwietnia dogania w notowaniach PO …
- Te zyski mogą być krótkotrwałe. Paradoksalnie Jarosławowi Kaczyńskiemu do tej pory pomagali Rosjanie. Sprawa tragedii smoleńskiej przeciętnego wyborcę coraz mniej porusza. Emocje odżywają wtedy gdy coś szczególnego się dzieje. Raport MAK czy zamiana tablic na obelisku w Smoleńsku dostarczały PiS argumentów do atakowania rządu Tuska. Posunięcia Rosji powodowały oburzenie, które można było kanalizować przeciwko Platformie. Jeśli jednak komisji Millera uda się przedstawić wiarygodny raport o katastrofie, PiS znajdzie się w opałach.
Ostra słowa Jarosława Kaczyńskiego wypowiedziane 10 kwietnia były błędem?
- Oczywiście. Jeśli lider PiS nie zmieni taktyki, jego radykalizm odwróci się przeciwko niemu. Było to widać już 10 kwietnia, kiedy w mediach pojawiły znane osobistości niekryjące wcześniej rozczarowania rządami PO. Po wystąpieniach Jarosława Kaczyńskiego prześcigali się jak ostrzej skrytykować jego słowa o „zdradzonych o świcie”. To był konkurs, kto mocniej mu przyłoży. Zagrożenie dla PiS widać też w badaniach CBOS, gdzie pytano, która z partii ma pomysł na rozwiązywanie najważniejszych problemów Polaków. 40 proc. wskazało PO, jedna trzecia - SLD i tylko jedna czwarta - PiS. To pokazuje, że koncentracja na kwestii smoleńskiej jest dla PiS pułapką.
Co więc może doprowadzić Jarosława Kaczyńskiego do zwycięstwa?
- Gra na dwa fortepiany. Radykalizm tematów smoleńskich powinien pozostawić powołanemu 10 kwietnia Ruchowi im. Lecha Kaczyńskiego. A PiS musiałby się skoncentrować niemal wyłącznie na drożyźnie, służbie zdrowia czy autostradach. Bez haseł odnoszących się do emocji związanych z tragedią, a życiowymi problemami Polaków.
Myśli Pan, że to realne?
- Wskazuję tylko drogę, która teoretycznie może doprowadzić Jarosława Kaczyńskiego do wygranej. Prawdopodobieństwo, że tak się stanie oceniam „pół na pół”. 50% szans na wygraną w wyborach daję PiS i 50% PO.
Polecamy w wydaniu internetowym fakt.pl:
Prof. Kik: Ostatni bój Kaczyńskiego!