PiS doniesie do prokuratury na Stefana Niesiołowskiego
Zachowanie Stefana Niesiołowskiego wywołało ostre starcie w audycji Moniki Olejnik „Siódmy dzień tygodnia”. Adam Hofman, rzecznik prasowy PiS, zapowiedział, że jego partia złoży w tej sprawie wniosek do prokuratury i powiedział, że dla Stefana Niesiołowskiego „nie ma miejsca w demokratycznej polityce". Wywołało to ostrą reakcję prof. Tomasza Nałęcza, który określił słowa Hofmana mianem „wybryku młokosa”.
W serwisie Youtube można zobaczyć nagranie z piątkowej blokady sejmu przez związkowców "Solidarności", którzy nie chcieli wypuścić z budynku posłów głosujących za ustawą emerytalną. Podczas blokady dokumentalistka Ewa Stankiewicz filmowała posła PO Stefana Niesiołowskiego wbrew jego woli. "Won stąd" - rzucił Niesiołowski do Stankiewicz i odepchnął kamerę. ( Więcej na ten temat: Stefan Niesiołowski zaatakował przed sejmem dokumentalistkę Ewę Stankiewicz )
- Wybryk pana Stefana Niesiołowskiego nie jest pierwszym wybrykiem tego typu. (...) Jutro złożymy wniosek do prokuratury w tej sprawie. Donald Tusk i Platforma Obywatelska w tej chwili powinni już zareagować, a poseł Stefan Niesiołowski powinien przestać być członkiem PO - powiedział Hofman w audycji radia Zet "Siódmy dzień tygodnia".
Hofman zaznaczył, że Donald Tusk i Platforma Obywatelska powinni zareagować, a poseł Stefan Niesiołowski powinien przestać być członkiem PO. Jednocześnie zwrócił się do broniącego b. wicemarszałka Andrzeja Halickiego: – To pan i pana koledzy używają przemocy w stosunku do dziennikarzy. I co, jeśli jakiś dziennikarz się panu nie spodoba, to ktoś go kopnie, a potem inny poseł będzie bronił, że mu na nogę naszedł? (...) Stefan Niesiołowski przekroczył granicę i nie ma dla niego miejsca w demokratycznej polityce.
Andrzej Halicki, pytany o zachowanie Stefana Niesiołowskiego, mówił: - Stefanowi Niesiołowskiemu puściły nerwy. To jest sytuacja, którą należy zrozumieć. Mi też się zdarzyło, że goniący mnie dziennikarz wpadł do toalety i nawet nie przeprosił. Myślę, że Stefan Niesiołowski powinien reagować bardziej powściągliwie.
Poseł PO zaznaczył też, że "gdybyśmy rzeczywiście analizowali słownictwo, używając do tego prokuratury, to porównania do Adolfa Hitlera, słowa "mordercy", "zbrodniarze", "spiskowcy" są mocniejsze niż słowo "won". - To byłaby aberracja gdybyśmy tego typu zapisy analizowali, używając prokuratury, chyba niczym innym prokuratura by nie mogą się zajmować - uważa Halicki.
Jak podkreślił, Niesiołowski "niepotrzebnie zagrał w tym filmie". - Jeśli dał się sprowokować, to nie powinien - dodał.
Prezydencki minister Tomasz Nałęcz ocenił z kolei, że "w sposób oczywisty ktoś spróbował Niesiołowskiego sprowokować i mu się udało". - To było przykre i nie ma usprawiedliwienia, bo parlamentarzysta z takim stażem powinien nie zareagować na taką prymitywną, tandetną prowokację - powiedział Nałęcz w Radiu Zet.
Zaznaczył, że "to był incydent, który nie powinien się zdarzyć". - Ale mówienie, żeby nie było miejsca dla Stefana Niesiołowskiego w demokratycznej polityce, to ja uważam, że to jest wybryk młokosa przy tym stole i tyle - zaznaczył minister.
W sprawie Stankiewicz oświadczenie wydała grupa dziennikarzy m.in. z "Gazety Polskiej Codziennie". W ich ocenie, "zaatakowanie przez prominentnego posła PO dziennikarki jest nie tylko ponurym memento 'obyczajów' panujących w polskiej polityce", ale "jest czymś więcej niż aktem czystego chamstwa, brutalnej agresji wymierzonej w kobietę".
"Jest też zakwestionowaniem podstawowych zasad demokracji. Po tym wydarzeniu Stefan Niesiołowski, poseł Sejmu RP natychmiast został zaproszony do wywiadów, a w jednym z nich nie tylko nie przeprosił za swoje zachowanie, ale zaatakował nielubianych dziennikarzy" - podkreślono w oświadczeniu podpisanym przez ponad 100 dziennikarzy. Jak zaznaczono, "atak polityka na dziennikarza jest zawsze atakiem wymierzonym w społeczeństwo i demokrację".
"Dlatego, niezależnie od sympatii politycznych, niezależnie od mediów, w których pracujemy, i które często są z sobą skonfliktowane, wspólnie oczekujemy od premiera wyciągnięcia konsekwencji wobec zachowania Stefana Niesiołowskiego" - napisano w oświadczeniu. Zaapelowali także do innych dziennikarzy "o bojkot Niesiołowskiego". "Osoba, która w sposób tak jawny jak Stefan Niesiołowski godzi w fundamentalne zasady demokracji nie powinna w jakikolwiek sposób uczestniczyć w polskim życiu publicznych oraz występować w mediach" - ocenili autorzy oświadczenia.
Do sprawy odniosło się także prezydium Kongresu Mediów Niezależnych, który odbył się w sobotę w Warszawie. "Poseł nie ma prawa odmówić wypowiedzi dziennikarzowi, jeśli znajduje się w miejscu publicznym. Zachowanie takie jest aktem braku szacunku dla obywatela i zawłaszczeniem przestrzeni publicznej. Nie licuje z godnością parlamentarzysty i jest świadectwem aroganckiego podejścia władzy do mediów i obywateli" - oceniono w oświadczeniu. "Domagamy się pociągnięcia Stefana Niesiołowskiego do odpowiedzialności politycznej i prawnej równocześnie przekazując wyrazy solidarności Ewie Stankiewicz" - podkreślono.
Z kolei lider Ruchu Palikota Janusz Palikot zapowiada wniosek do prokuratury przeciwko związkowcom z NSZZ "Solidarność", którzy w piątek, podczas głosowań nad reformą emerytalną demonstrowali przed Sejmem i na pewien czas zablokowali kompleks budynków sejmowych. - Pobito naszego posła Wojciecha Penkalskiego bijąc go w twarz. Zrobili to działacze "Solidarności" protestujący przed budynkiem parlamentu. Skierujemy w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury w związku z wieloma przepisami jakie zostały złamane. Nie można tolerować przemocy fizycznej - powiedział dziennikarzom Palikot.