Trwa ładowanie...
d4ho4od
28-09-2011 07:23

PiS dokonał cywilizacyjnego skoku w obszarze PR

Na początku kampanii debatowano o niemożności debaty programowej. Na dwa tygodnie przed wyborami nie udajemy już, że mogłaby mieć ona jakiekolwiek znaczenie. Wizje ustroju, gospodarki, polityki zagranicznej pojawiają się – raczej pro forma – w tej, czy innej telewizji albo gazecie, ale nikt nie traktuje ich na poważnie - pisze w cotygodniowym felietonie dla Wirtualnej Polski Michał Sutowski.

d4ho4od
d4ho4od

Książka Jarosława Kaczyńskiego – pomysł sam w sobie ciekawy, w końcu w Niemczech, USA czy Francji kampanie wyborcze owocują kilkoma, lepszymi lub gorszymi, dziełami kandydatów – posłuży głównie za pretekst do akcji plakatowej; tak samo zresztą jak niestrawna buła Donalda Tuska pt. „Solidarność i duma” sprzed sześciu lat. O tym, jak bardzo nieważne są książki świadczy stosunkowo powściągliwa reakcja premiera na tę, hm... pozaustawową formę kampanii jego konkurenta („jeśli komuś coś chodzi po głowie, po sercu i musi to wylać na papier, to szczęść Boże”).

Bardzo to umiarkowane w porównaniu z niezastąpionym w swej roli Stefanem Niesiołowskim, który u Moniki Olejnik skomentował najnowszy film o Jarosławie Kaczyńskim („w stylu komunistycznego dygnitarza”, „kolekcja lizusów i klakierów obrzydliwa”, „sceny godne Bolesława Bieruta, itp., itd.). Być może ta histeria to tylko konwencja (polityk miłości Tusk obok bullteriera Niesiołowskiego), ale może i efekt przekonania, że film „Lider” może nieco zamieszać w kampanii.

Choć to oczywisty materiał wyborczy („zwyciężymy, zwyciężymy!” skandują w ostatniej scenie rozsadzeni po całej Kongresowej zwolennicy Prezesa PiS), jest przygotowany dość profesjonalnie i inteligentnie. „Amerykańskie” wstawki Kaczyńskiego na scenie, ciągły aplauz i podsycany konferansjerką entuzjazm nużą i irytują, ale poza tym film sprzedaje przekaz PiS w formie dość strawnej dla przeciętnego, „letniego” wyborcy. W porównaniu do siermięgi z czasów poprzedniej prezydentury (orędzie z Eriką Steinbach na tle mapy II RP), PiS dokonał cywilizacyjnego skoku w obszarze PR.

Kaczyński jest przede wszystkim ciepły i rodzinny, a wyszydzana przez wielu miłość do kotów nabiera tu ludzkiego wymiaru; śmierć bliźniaka w Smoleńsku i choroba matki to tragedia przede wszystkim osobista – tylko krótka, rytualna wstawka Antoniego Macierewicza („to było ryzyko, które zawsze gdzieś koło nas stało”) zawiera aluzję do politycznego wymiaru zeszłorocznej katastrofy. Do tego wszystkiego „rodzinny” Kaczyński to nie żadne inteligenckie ciepłe kluchy, tylko podwórkowy zabijaka, co z Targówkiem bił się na kamienie i żelazne drągi (dawniej twierdził, że nie wychował się, jak Donald Tusk, na podwórku, tylko w lepszych miejscach).

d4ho4od

Do tego wszystkiego dochodzi klasyka – polityk-asceta, „wpływowe grupy są zagrożone przez jego koncepcje”, pragnie suwerennej Polski, silnego państwa, w którym „prawo jest jednakowe dla wszystkich”; próbuje naruszyć status quo w obszarze bezpieczeństwa wewnętrznego, służb specjalnych, polityki zagranicznej, itp. itd. Dawna opowieść, ale bez irytujących pojęć „układu” czy „szarej sieci”. A na koniec – Piłsudski na ścianie i „Testament mój”, choć odnosimy niejasne wrażenie, że niekoniecznie o Słowackiego ani Aleksandra Kamińskiego tu chodzi, ale o bliższe nam postaci i wydarzenia. Fakt faktem, że bardziej to subtelne niż zestrzelony (pociskiem z głowicą termobaryczną) Tupolew Wiktora Suworowa i „Gazety Polskiej”. I – co może najciekawsze – Kościół pozostaje jakby w tle; nawet zdjęcia komunijne przywołują raczej przytulną „rodzinność” niż „kościelność”.

PiS próbuje neutralizować swój antyelektorat i rozumie doskonale, że najinteligentniejsze wywody o peryferiach, opodatkowaniu hipermarketów czy cywilizacyjnej roli związków zawodowych w Europie nie pomogą przekonać do siebie „letnich” i niezdecydowanych. Tym bardziej nie zniechęcą rzesz przerażonych widmem Kaczyńskiego u wrót demokracji. „Lider” może przynajmniej niektórych uspokoić i zdemobilizować – może to nie polityka miłości, ale i nie polityczność z nożem w zębach; bez „kropki nad WSI” w Tusk Vision Network, ZOMO za płotem i opatrznościowego księdza w Pałacu, kuchni i sypialni.

Może dlatego warto przeczytać wywiad z prezesem PiS w „Uważam Rze”? Np. taki fragment: „W Polsce sprawa stosunku do Kościoła nie jest tylko kwestią światopoglądu, ale przyszłości narodu. Nie ma u nas innego systemu wartości, do którego można by się odwołać”. Jakby ktoś miał wątpliwości.

Michał Sutowski specjalnie dla Wirtualnej Polski

d4ho4od
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

WP Wiadomości na:

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d4ho4od
Więcej tematów