PiS chce ograniczyć otwieranie hipermarketów
PiS chce ustawy ograniczającej otwieranie hipermarketów - czytamy dziś w "Gazecie Wyborczej"
08.11.2005 | aktual.: 08.11.2005 09:32
Nowa minister finansów Teresa Lubińska, w wywiadzie dla brytyjskiego dziennika "Financial Times" powiedziała: duże sklepy - jak Tesco - nie są mile widziane w Polsce. Powód? Jej zdaniem kraj potrzebuje ukierunkowania na tworzenie miejsc pracy przy produkcji. A duże sieci zapewniają posady wymagające stosunkowo małych umiejętności.
W poniedziałek Lubińską poparł premier Marcinkiewicz.
Z troski o polskich przedsiębiorców chcemy ustawy ograniczającej otwieranie hipermarketów - powiedział "Gazecie" w poniedziałek poseł Artur Zawisza, ekspert PiS w dziedzinie handlu. Skąd ta troska? Tłumaczy, że drobni przedsiębiorcy zatrudniają o wiele więcej osób niż hipermarkety, a przez duże sieci wielu z nich upada.
Przedstawiciele wielkich sieci zdębieli.
Wypowiedź pani minister wynika z niedoinformowania - ripostuje Andrzej Maria Faliński, sekretarz generalny Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji (POHiD) zrzeszającej duże sklepy.
POHiD na dniach wyśle Lubińskiej informacje na temat ekonomicznego wpływu całej branży na gospodarkę. Te twarde ekonomiczne dane to przede wszystkim 40 mld zł, które hiper- i supermarkety zainwestowały do tej pory w kraju, oraz 160 tys. miejsc pracy w wielkich sklepach. Do tego dochodzi ok. 350 tys. przedsiębiorców, którzy żyją głównie z produkcji dla sieci.
A średnia pensja w hiper- i supermarkecie jest o 20 proc. wyższa niż w tradycyjnym handlu - twierdzi POHiD.
Na hipermarketach korzysta też budżet państwa.
Nie jest prawdą, jak twierdzą przeciwnicy hipermarketów, że sieci są zwolnione z płacenia podatków - zapewnia Faliński. Tak było jego zdaniem do 1993 roku.
Polską awanturą wokół wielkich sieci handlowych zainteresowała się Komisja Europejska.
Zarówno małe sklepy, jak i hipermarkety powinny mieć na rynku takie same prawa i być tak samo traktowane - przestrzegł rzecznik komisarza ds. rynku i usług Oliver Drewes.