Piranie w Wiśle
Drapieżną piranię, ważącą 850 gramów i
długą na 25 centymetrów wyłowił z Wisły grudziądzanin Michał
Franczyk. To nie pierwszy przypadek obecności kąsacza
zarejestrowany w regionie w ciągu zaledwie kilku dni -
piszą "Nowości".
Ryba została złapana w sieć w Bratwinie koło Grudziądza, gdzie znajduje się starorzecze Wisły. W tych okolicach spotkać można wielu wędkarzy i rybaków. Dwudziestotrzyletni Michał Franczyk towarzyszył w połowach wujkowi Zbigniewowi, który pracuje jako zawodowy rybak w jednej ze spółek rybackich łowiących w Wiśle - podaje dziennik.
Żaden z łowiących tam rybaków nie natknął się dotąd na taką rybę: ani w sieci, ani nie złowił piranii na wędkę - mówi Michał Franczyk. Nie od razu rozpoznaliśmy, że to drapieżna ryba, ale po dokładnych oględzinach zębów byliśmy prawie pewni, że to pirania. Nasze przypuszczenia potwierdziły się w sklepie zoologicznym, w którym można kupić piranie.
Znalazca wyjątkowej ryby nie zamierza jej skonsumować. Na pamiątkę pozostawi sobie jedynie szczękę drapieżnika - informują "Nowości".
Jak się okazuje, niemal w tym samym czasie piranię o niewiele mniejszych rozmiarach wyłowiono z Wisły pod Fordonem. Czy rozmnożenie się tego gatunku ryb, które żyją m.in. w dorzeczu Amazonki i w stadzie potrafią zjeść w ciągu kilku minut sporej masy zwierzę, nie zagraża np. bawiącym się w rozlewiskach rzeki dzieciom? Czy piranie rzeczywiście mogą żyć i rozmnażać w zimnej, ale coraz bardziej czystej Wiśle? - zastanawia się gazeta.
Nie słyszałem dotąd o tak dużych piraniach żyjących w Wiśle, ale nie jest to wykluczone - mówi Andrzej Kentzer, kierownik Zakładu Hydrobiologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. Kilka lat temu piranie, budząc postrach, pojawiły się w Zatoce Szczecińskiej. Prawdopodobnie zostały wypuszczone przez hodowców z akwarium lub oczek wodnych. Podobna sytuacja mogła zdarzyć się tym razem. W Polsce nie ma gatunku ryb przypominających piranie - dodaje.