Piotr Najsztub miał potrącić kobietę. Zamieszanie wokół prawa jazdy
Dziennikarz Piotr Najsztub w czwartek na przejściu dla pieszych miał potrącić 77-letnią kobietę. W tej sprawie nie wszystko jest jasne. Jak poinformował kom. Jarosław Sawicki z Komendy Powiatowej Policji w Piasecznie, choć w 2009 roku zatrzymano prawo jazdy dziennikarza, od tamtej pory nie wydano decyzji o cofnięciu uprawnień do kierowania samochodem.
O Piotrze Najsztubie głośno zrobiło się w czwartek, kiedy do mediów dotarła informacja o tym, że dziennikarz potrącił na przejściu dla pieszych 77-latkę. Do zdarzenia doszło w czwartek wieczorem w Konstancinie-Jeziornie.
Wiadomo, że Najsztub był wtedy trzeźwy. Nie miał jednak aktualnych badań technicznych samochodu oraz brak polisy OC. Z tego powodu zatrzymano mu dowód rejestracyjny.
Co więcej, nie miał też prawa jazdy. I przez to właśnie zamieszanie wokół Najsztuba trwa. Pojawiły się bowiem informacje, że dziennikarz od lat jeździ bez prawa jazdy, które zabrano mu w 2008 r. za przekroczenie limitu punktów karnych.
Według kom. Jarosława Sawickiego z Komendy Powiatowej Policji w Piasecznie nie do końca tak jest, bo Najsztub nadal ma uprawnienia do kierowania. - Policjanci sprawdzali przebieg dokumentacji dotyczącej podsiadanych uprawień i dokumentów przez kierowcę. Ustaliliśmy, że w 2009 r. za przekroczenie liczby punktów karnych prawo jazdy zostało mu zatrzymane, a dokumentacja trafiła do wydziału komunikacji w Starostwie Powiatowym w Piasecznie. Jednak do dziś nie została wydana decyzja o cofnięciu 55-latkowi uprawnień - mówił w rozmowie z "Super Expressem".
Zobacz też: Piotr Najsztub o Lechu Kaczyńskim
Konsekwencje
Od tego, czy Najsztub tylko nie miał przy sobie prawa jazdy, czy zostało mu ono odebrane, zależy wysokość kary.
- Jeśli osoba kierująca po prostu zapomniała prawa jazdy, wtedy należy się mandat 50 zł. Jeśli jednak cofnięto mu uprawnienia, a mimo to prowadził, to popełnił przestępstwo, za co według Kodeksu karnego grozi nawet do dwóch lat więzienia - powiedział dziennikowi radca prawny mec. Lech Obara.
Źródło: "Super Express"/WP