Piotr Maciążek dla WP.PL: jeżeli tranzyt gazu zostanie wstrzymany, Ukraina sobie nie poradzi
- Ukraina będzie miała poważny problem, jeżeli Rosja wstrzyma dostawy gazu. Polska jest bezpieczna, jednak skutki dla kilku krajów UE mogą być drastyczne - twierdzi w rozmowie z WP.PL ekspert portalu defence24.pl Piotr Maciążek. Premier Arsenij Jaceniuk ogłosił, że Rosja zimą planuje całkowite wstrzymanie tranzytu gazu przez Ukrainę do odbiorców państw UE.
27.08.2014 | aktual.: 27.08.2014 15:43
- W przypadku Polski, możemy czuć się bezpieczni. Nasz kraj większość gazu pobiera poprzez gazociąg, który biegnie przez Białoruś. Drugą część, którą pobieramy z Ukrainy można w wyniku negocjacji z Gazpromem próbować przekierować na Gazociąg Jamalski - uspokaja Maciążek.
Zdaniem eksperta uratować sytuację Polski może także otwarty w tym roku rewers gazowy. - Mimo że nie istnieje jeszcze gazoport w Świnoujściu, uruchomiono w marcu tzw. rewers na Gazociągu Jamalskim. Dzięki niemu można odwrócić kierunek tłoczenia gazu i brać go z Niemiec, a nie ze strony rosyjskiej. Mowa o 5,5 miliarda metrów sześciennych, a to naprawdę dużo, gdyż Polska zużywa 16 miliardów rocznie, czyli 1/3 gazu moglibyśmy otrzymywać od Niemców, którzy 60 proc. surowca biorą nie ze źródeł ukraińskich tylko poprzez Gazociąg Jamalski i Gazociąg Północny. Sami mają też potężne magazyny gazu, więc mogliby nas wspomóc. Dodatkowo nasze wydobycie krajowe gazu to 4,4 miliarda metrów sześciennych rocznie.
Sytuacja komplikuje się jednak, gdy zaczynamy mówić o eksporcie do innych krajów. - Problem dużo większy ma Ukraina, która obecnie ma 15,5 miliarda metrów sześciennych surowca w magazynach, a żeby utrzymać tranzyt do krajów UE i zaspokoić w miarę potrzeby swojego kraju powinni mieć 20 miliardów metrów sześciennych gazu - zauważa Piotr Maciążek.
Ponadto, jak twierdzi ekspert - nie ma możliwości, aby Ukraińcy dopompowali tę różnicę ze strony zachodniej, bo kurek Rosjanie zakręcili 2 miesiące temu. Co prawda, starali się uzupełniać te zasoby poprzez Polskę za pomocą dostaw rewersowych przez Węgry. Także tydzień temu przeprowadzili test wysyłki gazu ze Słowacji - ale to nie wystarczy, to są wciąż zbyt małe ilości.
Drastyczne skutki dla krajów europejskich
- Jeżeli Ukraina zostanie zmuszona do wstrzymania tranzytu, będzie to miało drastyczne skutki dla Słowacji, Czech, Rumunii i Bułgarii. Z tych krajów jedynie Czechy mają dodatkowe połączenie gazowe z Niemcami, ale reszta nie ma alternatywnych połączeń - zaznacza Maciążek.
- Arsenij Jaceniuk sugerował tydzień temu, że Ukraina może sobie nie poradzić, jeżeli nie zakupią dodatkowej partii gazu z Rosji, a odpowiedź jest jasna - Rosjanie takiej partii nie sprzedadzą - twierdzi ekspert.
Cała sytuacja mocno odbije się na mieszkańcach Ukrainy, którzy zimą nie będą mieli jak ogrzewać domów. - To będzie problem. Ukraińcy już teraz robią wszystko co mogą - w domach zwykłych mieszkańców obniżony ma zostać poziom grzania do 18 stopni Celsjusza, a może nawet do 15 - mówi Maciążek.
- Warto zwrócić uwagę na to, że Ukraina od odzyskania niepodległości od Związku Sowieckiego, brała surowiec po cenach dumpingowych (czyli nie pokrywała kosztów produkcji, te ceny stosowane są przede wszystkim w eksporcie w celu zdystansowania konkurentów i opanowania rynku - przyp. red.). Spowodowało to, że jej gospodarka całkowicie, zarówno w sensie przemysłowym, jak i w sensie grzejnictwa, jest uzależniona od gazu - zaznacza ekspert.
Znacząca jest także ilość zużycia gazu przez naszych wschodnich sąsiadów. Maciążek zauważa, że "Polska, która ma 38 mln ludzi zużywa 16 miliardów metrów sześciennych gazu rocznie, a Ukraina, która ma 45 mln mieszkańców zużywa 50 miliardów. Tam wszyscy korzystają z gazu, w Polsce jest jeszcze inny surowiec - węgiel."
- Trzeba także zwrócić uwagę, że w Polsce odcięcie surowca odczułby jedynie przemysł gazowy, a nie mieszkańcy, ponieważ mamy dużą produkcję własną. Inaczej jest jednak w przypadku Ukrainy, tam również mieszkańcy to odczują, gdyż spora część produkcji własnej należy teraz do Rosji, która przejęła firmę produkującą ropę na Krymie - przypomina ekspert.
Specjalnie dla WP.PL Piotr Maciążek, ekspert portalu defence24.pl