Piotr Kościński, PISM: wybór polskiego premiera na szefa RE to wyraźny sygnał dla Moskwy
Spekulacje się potwierdziły, Donald Tusk został szefem Rady Europejskiej. Decyzja zapadła podczas spotkania europejskich przywódców w Brukseli. Zdaniem Piotra Kościńskiego, eksperta z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych objęcie przez polskiego premiera unijnego stanowiska będzie wyraźnym sygnałem dla Moskwy, pokazaniem Władimirowi Putinowi, jak istotną rolę w UE odgrywa Europa Środkowo-Wschodnia.
31.08.2014 16:51
Oprócz Donalda Tuska na liście kandydatów do fotela szefa RE byli premierzy Łotwy i Estonii a także główna konkurentka Polaka - premier Danii. W ostatniej chwili Helle Thorning-Schmidt jednak stwierdziła, że nie ubiega się o wspomniane stanowisko.
W opinii Piotra Kościńskiego, eksperta z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych, wybór Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej będzie wyraźnym sygnałem dla Rosji, pokazaniem Władimirowi Putinowi, jak istotną rolę odgrywa Europa Środkowo-Wschodnia. - To czytelny gest, że nie można Polski bagatelizować, i że Unia, choć niejednorodna w swoich poglądach i interesach, solidaryzuje się z naszym zdecydowanym działaniem względem Rosji – mówi Piotr Kościński.
Do tej po pory wydawało się, że Polska jako lider krajów w Europie Środkowo-Wschodniej, sprzeciwiających się polityce Putina, jest zagrożona. Gen. Waldemar Skrzypczak w rozmowie z WP.PL mówił, że powoli zostajemy sami w regionie. - To niebezpieczne, zważywszy, że wojska Putina są w gotowości, a Kijów jest w coraz gorszym położeniu – stwierdził generał.
Objęcie przez Donalda Tuska stanowiska szefa RE może jednak wpłynąć na umocnienie pozycji Polski na arenie międzynarodowej. – Taka jest specyfika UE, choć interesy poszczególnych krajów członkowskich bywają rozbieżne, kluczowe jest dochodzenie do wspólnego mianownika, mówienie jednym głosem, gdy sytuacja jest tak poważna, jak w przypadku kryzysu ukraińskiego – podkreśla ekspert PISM.
Piotr Kościński tłumaczy, że „Rosja nie ma możliwości militarnych ani finansowych wszczynania otwartego konfliktu z NATO”. – Putin daje sobie radę z zaognianiem sytuacji w kraju, który jest słabszy, pogrążony w chaosie. Trudno mu będzie skutecznie pogrywać z krajami należącymi do Sojuszu Północnoatlantyckiego – wyjaśnia.
Kilka tygodni temu lider nacjonalistycznej Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji Władimir Żyrinowski ostrzegł, że w wypadku konfliktu wojennego między Federacją Rosyjską i Zachodem o Ukrainę, może dojść do III wojny światowej, a los m.in. Polski jest już przesądzony. Piotr Kościński podkreśla, że „groźby Kremla są absurdalne i stanowią jedynie element stosowanej od lat rosyjskiej retoryki”.
- Rosja ma zbyt wiele problemów na Ukrainie, by angażować się w działania zbrojne na kolejnych frontach. To byłoby zbyt skomplikowane. Nie sądzę, by Putin poszedł dalej. Z drugiej strony, trudno w jego poczynaniach doszukiwać się logiki. To kwestia ambicjonalna i ideologiczna. Chce odbudować dawne imperium, odebrać ziemie należące przed laty do Rosji, nie dostrzegając istnienia narodu ukraińskiego. Zresztą nie używa w swoich przemówieniach określenia „wschodnia Ukraina” a „Noworosja”. Prezydent Rosji zdaje sobie sprawę, że jeśli przegra wojnę ukraińską, będzie to jego osobistą porażką, być może nawet gwoździem do trumny - przypomina ekspert.
Niedawno rzeczniczka departamentu stanu USA Jen Psaki poinformowała, że Stany Zjednoczone rozważają kolejne sankcje wobec Moskwy z powodu obecności rosyjskich żołnierzy we wschodniej Ukrainie. O możliwych kolejnych sankcjach wobec Moskwy mówiła także kanclerz Niemiec Angela Merkel. Szefowa niemieckiego rządu dodała, że będzie to tematem sobotniego unijnego szczytu w Brukseli.
- Na krótką metę sankcje wzmacniają Putina, bo są pretekstem do wmawiania Rosjanom, że cierpią przez Zachód. Jednak w dłuższej perspektywie, gdy w Rosji pogłębi się kryzys gospodarczy, gigantycznie wzrosną ceny, kary mogą okazać się skuteczne – podsumowuje ekspert.