Piotr D. zatrzymany za szpiegostwo dla Chin. Brejza: "Kariera przyspieszyła za rządów PiS"
Zatrzymany przez ABW Piotr D., który miał szpiegować dla chińskich służb specjalnych, pełnił ważne stanowiska kierownicze za rządów PiS i PO. Pracował m.in. w Departamencie Infrastruktury Teleinformatycznej w MSWiA w pierwszym rządzie PiS. - To wtedy jego kariera przyspieszyła - mówi WP poseł PO Krzysztof Brejza.
11.01.2019 | aktual.: 11.01.2019 14:41
ABW twierdzi, że zatrzymany Polak szpiegował dla chińskich specsłużb. D. to były oficer ABW, pracownik Orange i Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Ale ma za sobą także interesującą karierę polityczną.
ZOBACZ WIĘCEJ: ABW zatrzymuje szpiegów. UKE dementuje "fakty medialne"
Poseł PO Krzysztof Brejza przypomina, że początek błyskotliwej kariery na styku służb i polityki Piotra D., sięga pierwszych rządów PiS.
D. od lutego 2006 r. - gdy premierem był Kazimierz Marcinkiewicz, a ministrem spraw wewnętrznych Ludwik Dorn - zaczął kierować ważnym departamentem infrastruktury teleinformatycznej w MSWiA.
Po 12 latach został zatrzymany przez polskie służby, z którymi wiele lat był związany.
Brejza: służby są w letargu
- Zatrzymanie szpiega: sukces służb nadzorowanych przez PiS? - pytamy Krzysztofa Brejzę.
- Jaki sukces? - pyta retorycznie poseł. - ABW jest w trybie hibernacji i letargu. Przypominam sobie cykliczne zatrzymania rosyjskich szpiegów za naszych rządów, czy to przez kontrwywiad wojskowy, czy cywilny. A kiedy PiS ostatnio złapało jakiegoś szpiega? Złapali Mateusza Piskorskiego, a sprawa leży. Siedzi w areszcie i nic się nie dzieje - mówi polityk PO.
Brejza podkreśla, że kariera D. nabrała rozpędu - "w wielkim wymiarze" - za rządów PiS. - Za rządów PO-PSL D. odszedł z ABW - przypomina poseł Platformy, członek komisji śledczej ds. Amber Gold.
D. pracę w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego rozpoczął w 2008 r.
- Pracował za rządów obu partii, ale wiem nieoficjalnie, że bliżej mu było do opcji pisowskiej - twierdzi Brejza. O D. mówi jako o "agencie wpływu".
- Występował na konferencjach, kongresach, przez lata prezentowany był jako ekspert, również w mediach. Zbierał informacje, lobbował, wykorzystywał kontakty. Niewykluczone, że miał wpływ na ważne przetargi - wymienia rozmówca Wirtualnej Polski.
- Komisja ds. specsłużb powinna się zebrać w sprawie zatrzymania D.? - pytamy.
- Ale nie ma dziś komisji ds. służb, ona nie działa. To jest organ zamrożony. Nie ma żadnej kontroli. Zbierają się, klepią budżety, to wszystko. Nie ma tam wnikliwej pracy analitycznej. Ta komisja nie pracuje z taką dynamiką, jak przez ostatnie 20 lat - przekonuje Brejza.
Polityk PO działania polskich służb za rządów PiS ocenia jako "fatalne". Również w kontekście afery KNF i NBP.
Tajemnicze odejście
W 2011 r. Piotr D., wówczas wiceszef departamentu bezpieczeństwa teleinformatycznego i doradca szefa ABW, został odwołany ze stanowiska w tajemniczych okolicznościach. Media pisały, że mogło mieć to związek z korupcją przy przetargach informatycznych w MSWiA.
D. był nazywany "twarzą ABW". Doradzał związanemu z PO Krzysztofowi Bondarykowi, legendarnemu b. szefowi Agencji (nie udało się nam dziś z nim skontaktować).
DBTI był jedną z najważniejszych części ABW. Zajmował się bezpieczeństwem teleinformatycznym Polski, a w szczególności administracji rządowej.
Departament ten badał i wydawał certyfikaty urządzeń służących do przetwarzania wszelkiego rodzaju informacji niejawnych, głównie w organach administracji rządowej. Komputer czy drukarka nieposiadająca certyfikatu DBTI nie mogła zostać użyta do tworzenia dokumentów tajnych. Pracownicy departamentu tworzyli również algorytmy kryptograficzne (szyfry) wykorzystywane do przetwarzania najbardziej poufnych informacji.
"Gazeta Wyborcza" pisała wtedy, że - według źródeł w CBA i prokuraturze generalnej - D. został odwołany po zatrzymaniu w październiku Andrzeja M., do 2010 r. dyrektora Centrum Projektów Teleinformatycznych MSWiA. Prokuratura zarzucała mu korupcję przy przetargach na sprzęt i oprogramowanie instytucji podlegających resortowi.
Z Andrzejem M., Piotr D. blisko współpracował w czasach rządów PiS.
Dziś Piotrowi D. grozi 10 lat więzienia.