Piotr Czerwiński: Nadchodzą śnieżne święta
Dzień Dobry państwu albo dobry wieczór. Piorunujące wieści z Irlandii: wiele wskazuje na to, że w tym roku znowu spadnie tutaj śnieg, co w tych realiach oznacza turbosatanistyczną apokalipsę, ponieważ to nie jest normalne, żeby z nieba spadały lody. Gdy już spadną, należy się spodziewać, że dla odmiany wzrośnie lokalne spożycie antybiotyków; co prawda Irlandia już jest europejskim liderem w tej dziedzinie, ale poprzeczkę stawia wysoko i nie zamierza zasypiać gruszek w popiele.
Atrakcje związane z opadami śniegu na naszej Wyspie Skarbów miałem możliwość opisać już kiedyś, przy okazji ich wystąpienia, ale ponieważ było to już dwa lata temu i mogło wyparować z pamięci najstarszych górali wraz z elektryczną herbatką, pozwolę sobie w skrócie powrócić do tych pięknych chwil, kiedy ulice przeistoczyły się w tory saneczkarskie, a biura w pustostany, zaludnione przez błąkających się ukradkiem Polaków i Rosjan, którzy jako jedyni przyszli do pracy. Zima nie zaskoczyła drogowców, ponieważ w Irlandii nie ma żadnych drogowców, przez co śnieg leżał dotąd, dopóki nie stopniał. Niestety, zaczął topnieć już po jakichś dwóch tygodniach, ku strapieniu wszystkich, którzy mogli przez to nie wyściubiać nosa z domowych pieleszy, powołując się na tajemnicze oblodzenie podjazdu przed hacjendą, nie znikające mimo polewania wrzątkiem.
Istnieje możliwość, że w tym roku będziemy mieli powtórkę z rozrywki i najbliższe Boże Narodzenie będzie autentycznie białe, co w pewnym sensie powinno ucieszyć wszystkich lokalnych Polaków na wychodźstwie. Raz na dziesięć lat człowiek mógłby mieć śnieg w Wigilię na tej tropikalnej wyspie. Oprócz tego jeśli dobrze rozumiem, od jakiegoś czasu pogoda w Polsce płata figle i śnieżyć zaczyna tam dopiero w okolicach lutego; skoro tak, na białe święta zapraszam do Dublina. Pamiętajcie tylko, by zabrać sanki i zamówić kogoś do ich ciągnięcia, ponieważ może nie działać tu komunikacja miejska. Ewentualnie narty biegowe, jeśli ktoś preferuje czynną samoobsługę.
To jest zresztą niegłupi pomysł na biznes w tej krainie. Od jakiegoś czasu wszelkiej maści przybysze z krajów niefortunnie biedniejszych świetnie sobie tutaj radzą w roli rykszarzy, łącząc przyjemne z pożytecznym i rozwijając mięśnie poprzez wożenie nieprzytomnej młodzieży po mieście w sobotnie noce. Ale to da się robić głównie latem. Zimą można postawić na lekkie przebranżowienie i z ryksz przesiąść się na sanie, które może ciągać po Dublinie zaprzęg narciarzy. To powinno wielu emigrantom rozwiązać problem nostalgii za sportami zimowymi, a przy okazji dać dorobić do pensyjki w weekendowe wieczory.
Żarty żartami, ale zimowe opony, łańcuchy, szczotki do śniegu, a zwłaszcza skrobaczki do szyb i mogą w Irlandii już niedługo być towarem pożądanym bardziej od chleba, pod warunkiem że odpowiednio duża liczba miejscowych uświadomi sobie fakt ich istnienia, a także potrzebę użytku. Do świąt został zaledwie miesiąc, myślę więc, że to ostatni dzwonek, by sprowadzić odpowiednio dużo takich wynalazków, a kiedy nadejdzie dzień chwały, po prostu wyjść na parking pełen ludzi próbujących drapać lód paznokciami i zacząć sprzedawać je po promocyjnych cenach, czyli sto euro od sztuki.
Póki co, robi się coraz zimniej, chociaż z nieba jak na razie nic nie leci. Temperatura waha się między zerem a pięcioma stopniami, w zależności od hrabstwa, ale ma być chłodniej. Nadejście coraz zimniejszej pogody oficjalnie zapowiedział prognostyk Met Eireann, czyli tutejszego instytutu meteorologii, niejaki Eoin Sherlock. Cóż, w końcu jest prawie grudzień, nie trzeba być Sherlockiem, by zakładać, że parno nie będzie. Znalazł się jednak lokalny przepowiadacz pogody z Donegal, nazwiskiem Michael Gallagher, który utrzymuje, że śnieg jest tuż-tuż, a świadczyć mają o tym znaki w postaci pomarańczowej poświaty słońca, co oznacza też, że pan Gallagher widział w Irlandii słońce. Ale w Donegal wszystko jest przecież możliwe. W końcu to tam życie Polaków przypomina masaż hawajski, co wiemy dzięki irlandzkim dziennikarzom, usiłującym czytać polską prasę za pomocą elektronicznych tłumaczy.
Oprócz tego owce na pastwiskach są niespokojne, a krowy się trzęsą i to też ma wskazywać na rychłe nadejście śnieżycy. Wedle Michaela Gallaghera, który posiadł tę wiedzę od najstarszych górali z gór Bluestack, mieszczących się również w tymże hrabstwie Donegal.
Oczywiście zawsze istnieje możliwość, że owce są niespokojne o to, że krowy się trzęsą, a krowy trzęsą się, bo jest im i zimno i ktoś powinien polać im grzańca, ale spiskowa teoria o nadejściu śniegu wydaje się przemawiać do ludzi bardziej dobitnie. Tak czy owak przepowiadacza Gallagher gotów jest postawić pieniądze na to, że śnieg spadnie już wkrótce, choć twierdzi, że nie będzie to aż taka apokalipsa jak przed dwoma laty. Mimo to warto się przygotować do zimy.
W ramach przygotowań należy niewątpliwie zainwestować w zimową kurtkę, nawet jeśli ktoś bardzo chce być bardziej irlandzki niż sami Irlandczycy. Klapki należy zastąpić ocieplanym obuwiem, a z kwiecistych szortów przesiąść się do normalnych spodni i rozważyć import kalesonów. Nie wiem czy brzmię odpowiednio wiarygodnie, ale pragnę zapewnić, że koszulka z krótkim rękawem naprawdę nie jest odpowiednim strojem do noszenia na mrozie i tylko dlatego, że wokół roi się od jakże widowiskowych autochtonów, paradujących w takim przebraniu o każdej porze roku, naprawdę nie oznacza, że musimy poprawiać lokalne statystyki w żarciu pastylek. Skoro już o tym mowa, z owych statystyk wynika, że 43 procent Irlandczyków regularnie zażywa antybiotyki, w czym biją na głowę średnią europejską, wynoszącą zaledwie 35. Dzieje się tak dlatego, że antybiotyk miewa w tym kraju mylący status wszechwładnego panaceum i są ludzie, którzy usiłują nim wyleczyć absolutnie wszystko, od infekcji wirusowych, których antybiotyki nie leczą, aż po
zwichnięcia kostki, w których to przypadku antybiotyk działa jedynie jako placebo. Legendarne jest też przepisywanie antybiotyków na absolutnie wszystko przez niektórych miejscowych lekarzy, acz z naciskiem na niektórych, bo muszę przyznać, że poziom usług medycznych się w tym kraju polepsza, co jest odwrotnie proporcjonalne do materialnej kondycji służby zdrowia. Może taka już natura tej branży, że im biedniejszy kraj i im gorsze pensje, tym wyższe kwalifikacje personelu. No bo jakże inaczej wytłumaczyć taki fenomen.
Fenomenalny natomiast nie przestaje być tutejszy prezydent, poeta Michael D Higgins, który zapozował do zdjęć wygrzewając się przed piecem w nowo otwartym domu starców w hrabstwie Cork. Mam wielki szacunek do tego człowieka – do tej pory, jeśli nie liczyć wyjątku Vaclava Havla, nie wierzyłem w szanse literatów w polityce, sądząc że jest to dziedzina sprzeczna z wszelkimi formami wrażliwości. Może jednak są takie kraje, czy raczej takie formy polityki, gdzie jest to do połączenia.
Dobranoc Państwu.
Polecamy w serwisie Pogoda: Wstrętna pogoda w Polsce! Gorzej być nie może