Piotr Czerwiński: Europa nie ma chleba, ale będzie miała igrzyska
Dzień dobry Państwu albo dobry wieczór. "Macie dosyć upałów? Przyjeżdżajcie do Irlandii! Tu zawsze będzie zimno i zawsze będzie lało!" Czy to nie byłby piękny slogan reklamowy? U mieszkańców Australii powinien wywoływać taki sam dreszcz emocji, jak u mieszkańców Irlandii anonse australijskich biur pracy. Na zielonej wyspie nikt już od dawna nie słyszał takich anonsów. Od kiedy Polacy ukradli robotę wszystkim miejscowym, niebo płacze nieprzerwanie. A teraz jadziem.
28.05.2012 | aktual.: 22.06.2012 10:12
Lubię łagodne irlandzkie zimy. Tylko dlaczego, do cholery, trwają przez cały rok? Naprawdę nie ma na to żadnego sposobu? Nawet Merkel nie pomoże? Może to jakaś zmowa koncernów, produkujących sztormiaki i polary? A może to wina Polaków, tak jak wszystko? Z drugiej strony, to by tłumaczyło z jakiego powodu na każdym rogu irlandzkiej ulicy znajduje się pub, również irlandzki. Nie było innego wyjścia w kraju, w którym codziennie jest barowa pogoda. W taką pogodę w czwartek przyjdzie tubylcom głosować w kolejnym referendum unijnym. To naprawdę nieważne, czego dotyczy unijne referendum. Nieważne jest nawet to czy zagłosują na tak, czy wybiorą głosowanie na nie. Nie należy się też przejmować nawet tym, czy zagłosuje cały naród, czy do urny przyjdzie ich tylko pięciu. Najważniejsze jest to, kto im da pieniądze i czy będą musieli je oddawać. Niezależnie od werdyktu, świat z pewnością nie wypnie się na Irlandię. Jest tak nieskończenie mało strategiczna dla świata, że wypięcie się na nią byłoby aktem niehumanitarnej
dewiacji, jak przejechanie kota albo zuchwała kradzież kanapki małemu dziecku. Reasumując, kasa się znajdzie, głosowanie nie ma znaczenia, kryzys tak czy owak będzie zażegnany. Chodźmy do pubu.
Okazja jest doprawdy świetna, bo czwartki uchodzą w tej krainie za dzień barowo-handlowy i większość miejsc użyteczności publicznej bywa tu w ten dzień otwartych znacznie dłużej niż zwykle. Przypuszczam, że to dlatego wprowadzono "casual Friday" w irlandzkich biurach: by każdy mógł udać się rano do pracy prosto z knajpy albo dyskoteki. Bo w Irlandii kryzys kryzysem, ale knajpy są zawsze pełne. Jakoś trzeba stawić czoła rzeczywistości, a nie tylko dręczyć się nią, jak to robią Polacy, dzieci Emo i ludzie cierpiący na depresję maniakalną. Wszyscy oni najwyraźniej nie odkryli jeszcze, że można pić na wesoło.
Skoro już o kryzysie mowa, to 30% irlandzkiej młodzieży nie ma roboty. Wszystkie stabilne prace, znane również jako shitty jobs, zdążyli już rozchwytać emigranci, a zatrudnienie w sektorze poganiania emigrantów drastycznie zmalało. Etaty w tym sektorze nigdy nie wydawały się pewną inwestycją. Opierały się na peerelowskim przekonaniu, że pochodzenie jest odpowiednikiem jakichś kwalifikacji i w ten sposób powstała nisza, która dzisiaj ciągnie się znad Liffey River aż do Australii. Nawiasem mówiąc, w Australii już niedługo może pojawić się podobny problem, ale tylko kiedy wyjadą do niej wszyscy Irlandczycy.
Europejska średnia dla młodzieży, nie posiadającej roboty, wynosi 22%. Pozostałych 78 wykonuje shitty jobs, a jedni i drudzy marzą o wygranej w totka. To pewnie dlatego kumulacje w Euro Millions zaczęły regularnie sięgać trzydziestu milionów tygodniowo. Wygląda na to, że loterie mogą być już niedługo jedynym dobrym pomysłem na biznes, nie wspominając oczywiście o tym, że już od dawna są jedynym dobrym pomysłem na zdobycie łatwych pieniędzy. To mi swoją droga przypomniało kawał, który krążył po Warszawie w czasach kiedy byłem jej mieszkańcem, i w myśl którego połowa polskiej młodzieży optymistycznie patrzyła w przyszłość, a drugiej połowy nie było stać na narkotyki. Przypuszczam, że dziś ta prawidłowość zaczyna dotyczyć całej Europy.
Europa, która najwyraźniej nie ma chleba, będzie miała jednakowoż igrzyska. Nie wiem jak mają się sprawy z przygotowaniami do londyńskiej olimpiady, ale słyszałem, że w przygotowaniach do Euro 2012 odnosimy same sukcesy, wszystko zostanie oddane na czas, każdy zapewni to, co obiecał, a polska drużyna zrobi wszystko, co w jej mocy i wyjdzie na boisko (nic więcej nie powinno być w jej mocy, znając polską drużynę). W Irlandii trwa szał piłkarski, związany z wyjazdem tutejszych futbolistów na euromecze, a także towarzyszących im piętnastu tysięcy kibiców piłki nożnej, którzy niedawno przypomnieli sobie, że w tym kraju istnieje taka dyscyplina sportu. Nawet w sklepach spożywczych można kupić koszulki reprezentacyjne republiki, koszulki tematycznie z nią związane, koszulki naigrywające się z nieporadności irlandzkiej piłki oraz całą masę innych koszulek, w tym czapeczki i vuvuzele w kolorach narodowej flagi. Po raz pierwszy od lat mówi się też tutaj o Polsce w kontekście innym niż zalewu taniej siły roboczej w
czasach prosperity.
Media rozpisują się o zaletach miejsc, które można podziwiać, odwiedzając Polskę z okazji turnieju. Miejscowy Irish Times poleca nawet Poznań obok Miami oraz Barcelony jako świetny pomysł na spędzenie tegorocznego urlopu. Największą atrakcją Poznania jest według tegoż Timesa cmentarz żołnierzy radzieckich, na którym leżą również żołnierze kilku innych armii. Ranga tego miejsca polega na tym, że niedaleko znajdował się obóz jeniecki w Żaganiu, który zagrał wraz ze Stevem McQueenem w "Wielkiej Ucieczce". Kilku prawdziwych McQueenów zostało zabitych podczas prób ucieczki z tego obozu i to jest jedyny powód, dla którego warto odwiedzić Poznań i jego okolice.
A skoro już o pogodzie mowa, to są na świecie takie kraje, w których ludzie modlą się o deszcz. Z tego punktu widzenia Irlandię należy uznać za cud, ponieważ tu rzeczywiście pada na okrągło, jakby pomyłkowo spełniały się tu modły o ulewę ze wszystkich równikowych państw świata. W myśl powyższego nie należy się więc dziwić, dlaczego tak wielu ludzi z tak wielu egzotycznych miejsc na świecie uważa swój przyjazd do Irlandii za ekwiwalent złapania Boga za nogi. Dotyczy to również Polaków, którzy w Europie też są narodem afrykańskim, lecz udają, że jest inaczej.
Z tego wszystkiego zapomniałem dodać, że zawsze kiedy w Euro Millions zbiera się kumulacja powyżej czterdziestu balonów, obowiązkowo wygrywa ją ktoś z Wielkiej Brytanii. Myślę, że to jakaś zmowa producentów sztormiaków, nie inaczej. Oprócz tego jakoś przecież trzeba zażegnać kryzys na wyspach, a sam udział w programie "Mam talent" nie załatwi sprawy na większą skalę.
Dobranoc Państwu.
Z Dublina, specjalnie dla Wirtualnej Polski, Piotr Czerwiński Kropka Com
P.S. Niniejszy tekst powstał z kilkudniowym wyprzedzeniem. Natychmiast po jego napisaniu irlandzka aura wystraszyła się srogich słów autora i w całym kraju zapanowały upały, trwające nieprzerwanie przez co najmniej tydzień.