Pinokio zaczyna żyć... bez prądu
Nasz świat zaczyna przypominać lalkę, do której przymocowano zbyt wiele sznurków, włożono zbyt wiele trybików itd. Wystarczyła jedna awaria prądu i okazało się że „lalka” zaczyna żyć własnym życiem.
Jesteśmy zinformatyzowanym społeczeństwem, które nie może obejść się bez prądu i wszystkiego co z nim związane, funkcjonującym w świecie do tego stopnia skomplikowanym, że nie podlegającym pełnej kontroli. Udowadnia to słuszność prawa entropii, czyli dążenia natury do chaosu i to niezależnie czy tej żywej, czy też cyfrowej. Mimo to, wielcy tego świata starają się stworzyć obraz pełnej kontroli nad światem. Wmawiają nam, że wiedzą które "sznurki" należy pociągać.
Gdy odeszło w cień zagrożenie nuklearne i widmo totalnej zagłady, okazuje się, że są zagrożenia o wiele bardziej rzeczywiste i tak naturalne, że aż niewidoczne. Są zjawiska, których nie rozumiemy i co gorsza nie staramy się zrozumieć. Wiele urządzeń stosowanych powszechnie w naszych domach działa w oparciu o elementy, których działanie znamy jedynie powierzchownie. Przykładowo do tej pory nikt nie wie do końca jak działa tranzystor (element każdego urządzenia elektronicznego). Naukowcy znają tylko skutki, na zasadzie „tu przycisnę, tam wyskoczy”.
Wciąż eksperymentujemy na żywym organizmie zwanym Cywilizacją. Nieustanny pęd ku komercji powoduje odkładanie na bok badań podstawowych, liczy się efekt komercyjny, ilość sprzedanych telewizorów, odkurzaczy, komputerów itp. Każdy dolar przeznaczony na badania naukowe posiada stopę zwrotu, czyli musi przynieść zysk. W takiej sytuacji trudno się dziwić, że jedna mała awaria może spowodować chaos na miarę apokalipsy.
Pinokio budzi się do życia... I tylko od nas zależy, czy dalej będziemy ślepo ufać technologii, czy też najpierw postaramy się zrozumieć świat wokół nas, aby wiedzieć co się stanie gdy pociągniemy za jeden ze „sznurków”.
Robert Węgrzyn