Pilot rządowego śmigłowca wykazał się dużymi umiejętnościami
To dzięki umiejętnościom pilota awaria śmigłowca, którym leciał między innymi premier Leszek Miller, nie zakończyła się tragicznie - uważa ekspert lotniczy, pułkownik pilot Janusz Wojtowicz. Ekspert wyjaśnił na antenie "Sygnałów Dnia", że jeśli prawdziwa jest hipoteza o niespodziewanej awarii silników, to pilot zapewne był zmuszony sprowadzić maszynę na ziemię wykorzystując tak zwaną autorotację.
Autorotacja to bardzo trudny manewr, który polega na tym, że dzięki odpowiedniemu ustawieniu łopat wirnika działa on jak swego rodzaju spadochron, zmniejszając prędkość opadania helikoptera, którego silnik nie pracuje - powiedział pułkownik Wojtowicz.
Ekspert podkreśłił, że sytuację dodatkowo utrudniała zła widoczność.
W wypadku, który wydarzył się w czwartek wieczorem, premier Miller doznał urazu kręgosłupa. Obecnie znajduje się w szpitalu na obserwacji. Obrażenia odnieśli też pozostali pasażerowie śmigłowca, w tym dwoje - ciężkie.