"Piloci przyszłości" Putina. Najmłodsi mają dziś 7 lat i już uczą się obsługi dronów
W ciągu 5 lat Rosja planuje wyszkolić 1,5 mln operatorów dronów. Nauka ich pilotażu znalazła się nawet w programach nauczania podstawówek. Do szkół trafił już specjalny podręcznik zatytułowany "Bezzałogowe statki powietrzne".
Kreml wdraża ambitny plan, którego celem jest masowe przeszkolenie operatorów systemów bezzałogowych. W dokumentach i raportach pojawia się liczba około 1,5 mln operatorów w ciągu pięciu lat. Będą szkoleni na potrzeby nowo utworzonych Wojsk Bezzałogowych, które już do końca 2025 roku mają liczyć 210 tys. żołnierzy.
Program jest już wdrażany na kilku poziomach. Od państwowych przez pseudopaństwowe inicjatywy sportowo-edukacyjne, aż po sieć uczelni zawodowych i "uczelni-fabryk", w których kształcenie techniczne łączy się z praktyczną produkcją.
Do szkół trafił już specjalny podręcznik zatytułowany "Bezzałogowe statki powietrzne" dla klasy 8 i 9, przygotowany przez firmę Geoscan. To przedsiębiorstwo znane z produkcji dronów komercyjnych i wojskowych, powiązane jest personalnie z rodziną Władimira Putina. Zgodnie z założeniami, nauka o dronach ma być tak samo obowiązkowa, jak matematyka czy chemia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Porównali spotkanie Nawrocki-Trump do randki. "Bardzo udana"
W czerwcu 2025 r. Putin nakazał obniżenie dolnej granicy wieku uczestników ogólnorosyjskich zawodów pilotowania dronów "Piloci przyszłości" do 7 lat. Organizacją tych zawodów mają się zajmować struktury młodzieżowe, jak Junarmia, wszystko ma koordynować Związek Wyścigów Dronów, a finansowanie ma pochodzić z budżetu federalnego.
W komunikatach organizatorów pojawiają się liczby uczestników poprzednich edycji, informacje o tysiącach zgłoszeń i gwałtownym wzroście zainteresowania jako dowody trafności decyzji o rozszerzeniu programu. A to dopiero początek.
Olbrzymie inwestycje
Ministerstwo Oświaty już w 2024 r. przeznaczyło 8,4 miliarda rubli (ok. 370 mln złotych) na edukację dronową. Obejmuje ona zakup sprzętu, szkolenia nauczycieli i przygotowanie podręczników. Według danych przekazywanych w rosyjskich mediach, do września 2025 roku program obejmował już 523 szkoły i 30 centrów kształcenia zawodowego w około 30 regionach, a do prowadzenia zajęć przeszkolono przeszło 2,5 tysiąca nauczycieli.
Zajęcia łączą teorię z praktyką, a dzieci uczą się podstaw aerodynamiki, programowania i elektroniki, ale też zasiadają przy symulatorach, na których pilotują drony. Najzdolniejszych wychwytuje się już na bardzo wczesnym etapie.
Popularną platformą stała się Berloga - symulator, w którym uczniowie uczą się pilotażu dronów w formie rozgrywek online. Najlepsi otrzymują dodatkowe punkty na maturze i szansę uczestnictwa w prestiżowych konkursach technologicznych, takich jak "Wielkie Wyzwania".
Tam z kolei pracują już pod okiem specjalistów z największych państwowych koncernów obronnych - Rosatomu, Rostecu czy Almaz-Anteja. Oficjalnie projekty mają charakter cywilny, ale - jak ujawniały niezależne rosyjskie media - młodzież jest instruowana, by nie mówić o ich wojskowym zastosowaniu, choć wszyscy zdają sobie sprawę, do czego trafią projektowane układy czy oprogramowanie.
Tania siła robocza
Najbardziej spektakularny przykład zaangażowania młodzieży w produkcję dronów to kompleks w Jełabudze w Tatarstanie, który jest największą rosyjską fabryką uderzeniowych bezzałogowców. To właśnie tam powstają latające bomby Geran 2, czyli rosyjskie odmiany irańskich Shahedów, które od miesięcy terroryzują ukraińskie miasta.
W lipcu tego roku państwowa telewizja pokazała reportaż z zakładów, w którym widać było nastolatków przy liniach montażowych. Kamery starannie unikały pokazywania twarzy, ale faktu nie dało się ukryć. Potem oficjalnie tłumaczono, że nastolatkowie odbywali praktyki szkolne. Zupełnie nie przeszkadzało to, że była pełnia wakacji.
Tematem już wcześniej zajmowały się niezależne media, jak Protokol i kanał RZVRT, który pierwsze doniesienia o pracy młodzieży w fabrykach zbrojeniowych opublikował już w 2023 r. Teraz znów potwierdziło się, że uczniowie pracują po kilkanaście godzin dziennie - z zakazem opuszczania kampusu i groźbą finansowych kar w przypadku rezygnacji.
Wedle opozycyjnych mediów wśród nastoletnich "praktykantów" zdarzały się nawet przypadki samobójstw. Mimo to władze regionu i dyrekcja zakładu chwalą się rosnącymi zdolnościami produkcyjnymi i przedstawiają udział uczniów jako "unikatową szansę rozwoju zawodowego".
Podobno to tylko "sport"
Kreml od lat pokazuje, że prawa człowieka i wszelkie konwencje międzynarodowe są dla niego nieistotne i traktuje je jako fanaberie "zdziczałego Zachodu". Tak jest i teraz. Konwencja o prawach dziecka i protokoły dodatkowe do konwencji genewskich zakazują rekrutacji i wykorzystywania osób poniżej 18. roku życia w działaniach zbrojnych.
Choć Moskwa w oficjalnych komunikatach twierdzi, że chodzi o "edukację techniczną" i "sport", fakty pokazują, że uczniowie montują i testują systemy, które następnie trafiają na front. Od przedszkola po uniwersytet młodzi Rosjanie uczą się, że naturalną i najlepszą ścieżką kariery jest służba w wojsku, praca w przemyśle zbrojeniowym albo państwowej administracji.
W połączeniu z indoktrynacją ideologiczną prowadzi to do powstania generacji wychowanej w duchu wojny, która swoje miejsce w społeczeństwie widzi przez pryzmat konfliktu z Zachodem. To proces, który będzie miał konsekwencje nie tylko dla obecnej wojny w Ukrainie, ale i dla przyszłości Europy. Wychowywanie fanatycznego społeczeństwa nigdy w historii kontynentu nie kończyło się dobrze.
Sławek Zagórski dla Wirtualnej Polski