Po dwugodzinnej podróży samolotem ATR na towarzyski mecz z Rumunią przyleciał do Bukaresztu wiceprezes PZPN Zbigniew Boniek. Na lotnisku niby przypadkowo powitał go ambasador RP Michał Klinger, oficjalnie czekający na swojego teścia. Po wyjściu z budynku lotniska prezes udzielił jeszcze wywiadu dziennikarzowi miejscowego „Pro Sportu” i odjechał do hotelu „Lido”, będącego bazą polskiej reprezentacji. Podczas podróży odpowiedział na kilka pytań dziennikarza Wirtualnej Polski.
- Czy po ewentualnej porażce jest sens żeby Jerzy Engel nadal kierował reprezentacją?
- Odpowiem pytaniem na pytanie. Jeżeli nie Engel to kto? Nie ma innych kandydatów i wcale być nie musi, bo selekcjoner dobrze wywiązuje się z powierzonych obowiązków.
- Proszę powiedzieć jakie są w stosunku do niego zarzuty?
- Na przykład takie, że nie wygrywa. Bo nie ma kim. Inne drużyny na każdą pozycje mają po kilku dublerów. Reprezentacja polski na taki luksus nie może narzekać. Popatrzmy na atak, czy lepiej powołać Juskowiaka i Trzeciaka, czy Kryszałowicza i Olisadebe?. My mamy taki dylemat z czterema graczami można do tego jeszcze dodać Gilewicza. Inne reprezentacje wybierają spośród kilkunastu graczy.
- Jest jeszcze Marcin Mięciel...
- Kandydaturę Mięciela proponuję zapomnieć.
- Jaki wynik jest w stanie osiągnąć Polska reprezentacja w meczu z Rumunią?
- Sądzę, że ciężko będzie się grało w 30 stopniowym upale. Jeżeli do 70 minuty nie zdobędziemy bramki to może się to później okazać niemożliwe.
- Czy niemożliwy jest również sukces reprezentacji w tym spotkaniu?
- Zespół rumuński prezentuje bardzo dobry wyrównany poziom, zaplecze jakie ma nowy trener, oczywiście w postaci młodych kadr jest rzeczywiście ogromne. Na miejsce starszych gwiazdorów są następcy i to wcale nie gorsi. Proszę zwrócić uwagę, że dopiero wtedy kiedy Georghe Hagi schodzi z boiska młodzi pokazują na co ich stać.
- W Rumunii był Pan ostatnio 25 lat temu. Czy coś się zmieniło?
- Z tego co widzę z okna samochodu to niewiele. Słyszałem zresztą, że ludzie zarabiają tutaj równowartość 100 dolarów. To rzeczywiście niewiele. Może dlatego mają takich dobrych piłkarzy. Z braku pieniędzy na dyskoteki, młodzi ludzie grają w piłkę i to procentuje. W krajach dawnego bloku wschodniego uprawianie sportu będzie zresztą jeszcze przez wiele lat sposobem na wyrwanie się z biedy.
Rozmawiał w Bukareszcie Tomasz Burnos