Pijemy wódkę ze spryskiwacza do szyb
Setki tysięcy litrów płynu do spryskiwaczy
szyb samochodowych trafiło do... kieliszków. Ile stracił na tym
skarb państwa? Kto to wypił? - "Gazeta Wyborcza" ujawnia kulisy
wielkiej afery spirytusowej.
08.06.2004 | aktual.: 08.06.2004 06:29
Przy wjeździe do miasteczka Mirosławiec, około 100 km od Szczecina, jest mały warsztat samochodowy. Kręci się tam dwóch młodych chłopaków. Jeden z nich na mój widok zbliża się do parkanu - pisze Adam Zadworny w "Gazecie Wyborczej".
Zadwrony wiedział od sąsiadów, że w warsztacie ruch jest znikomy. Kilka aut na tydzień. Tymczasem z dokumentów firmy wynika, że właściciel warsztatu Krzysztof P. w ciągu pół roku kupił 141 tys. litrów płynu do spryskiwania szyb. Wystarczyłoby dla mniej więcej 35 tys. samochodów. Płyn jednak nigdy nie trafił do zbiorniczków w samochodach - podkreśla "Gazeta Wyborcza".
Według "Gazety Wyborczej", w nielegalnych destylarniach rozrzuconych po zachodniopomorskich wsiach gangsterzy przerabiają płyn do spryskiwaczy na czysty spirytus. Instalują w gospodarstwach 600-litrowe kadzie ze stali nierdzewnej, olbrzymie grzałki i chłodziarki służące do skraplania alkoholu.
Litr płynu do spryskiwaczy kosztuje 2 zł. Po odliczeniu kosztów destylacji litr spirytusu kosztuje gangsterów 4-5 zł. Ale na czarnym rynku sprzedawano go do niedawna po 11 zł. Kupowały rozlewnie podrabianych wódek, knajpy na Wybrzeżu. Po ostatnich akcjach policji cena litra wzrosła do 17 zł. W sklepie spirytus kosztuje 80 zł za litr.
Policja wpadła na trop sprawy - jak podkreśla "Gazety Wyborcza" - po przechwyceniu kilku transporterów nielegalnego spirytusu w Koszalinie.(PAP)