Pijani policjanci pobili się po festynie. Obaj zostali zawieszeni

- Obrażenia skutkują rozstrojem zdrowia i naruszeniem czynności ciała na okres powyżej siedmiu dni - poinformowała prokurator Marta Pętkowska, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Przemyślu. Mówiła o skutkach szarpaniny między dwoma nietrzeźwymi policjantami, do której doszło w Przemyślu. Jeden z funkcjonariuszy usłyszał zarzuty.

Pijani policjanci pobili się po festynie. Obaj zostali zawieszeni
Źródło zdjęć: © WP.PL
Anna Kozińska

28.06.2017 | aktual.: 28.03.2022 12:21

Zanim doszło do szarpaniny między funkcjonariuszami wydziału ruchu drogowego w Przemyślu, mężczyźni bawili się na festynie ludowym w Bolestraszycach. Obaj byli nietrzeźwi. Mieli ponad 2 prom. alkoholu we krwi. Pokłócili się w samochodzie, kiedy wracali do swoich domów.

- Jeden z policjantów wysiadł w Przemyślu, drugi kontynuował podróż. W pewnym momencie jednak polecił, by zatrzymać auto i wysiadł. Wrócił do kolegi, który wysiadł wcześniej. Między panami doszło do kontynuacji konfliktu – mówiła prokurator Pętkowska.

W końcu jeden z funkcjonariuszy broniąc się przed agresją drugiego, uderzył kolegę w głowę. Ten zaś upadł i stracił przytomność.

- 37-letni policjant Paweł S., działając umyślnie, zadał Jackowi C. uderzenie pięścią w twarz, w wyniku czego pokrzywdzony upadł na asfaltowe podłoże i doznał obrażeń ciała w postaci rany tłuczonej okolicy podbródka po stronie lewej, krwiaka podskórnego, krwiaka podpajęczynówkowego prawej półkuli mózgu i śladowego krwawienia w okolicy czołowej, złamania łuski kości potylicznej oraz miejscowego spęcznienia prawej półkuli mózgu - poinformowała Pętkowska.

Konsekwencje

Do wydarzenia doszło 11 czerwca. Następnie policjanci zostali zawieszeni w czynnościach. Funkcjonariusz, który uderzył kolegę usłyszał już prokuratorski zarzut.

- Podejrzany złożył wyjaśnienia, przyznał, że uderzył. Twierdzi natomiast, że został zaatakowany i to jego uderzenie to była forma obrony. Potwierdzają to bezstronni świadkowie, którzy obserwowali to zajście. Bezstronni, czyli nie związani z żadnym z uczestników tego wydarzenia - stwierdziła Pętowska.

Jak dodała, po zgromadzeniu pełnego materiału prokurator oceni, czy "ewentualnie nie doszło do obrony koniecznej". Zwróciła też uwagę, że "z prawnego punktu widzenia nie możemy mówić o bójce". - To zupełnie inny zarzut z kodeksu karnego - tłumaczyła.

Źródło: "Gazeta Wyborcza"

Zobacz także
Komentarze (141)