Pierwszy proces przeciwko IPN i Wildsteinowi
Aż 120 tys. zł odszkodowania żąda doradca
podatkowy z Warszawy za to, że jego nazwisko znalazło się na
opublikowanej w internecie liście agentów SB i ich ofiar -
informuje "Gazeta Wyborcza".
Publicystę Bronisława Wildsteina i IPN pozwał Tomasz N. Wczoraj przed stołecznym sądem okręgowym oskarżał IPN i Wildsteina o ujawnienie spisu inwentarzowego IPN zawierającego 160 tys. nazwisk. Rok temu "Gazeta Wyborcza" jako pierwsza napisała, że wśród dziennikarzy krąży lista nazwisk funkcjonariuszy peerelowskich tajnych służb, agentów, kandydatów na agentów i osób, na które donoszono. Spis wyciekł z IPN, a do jego wyniesienia przyznał się Wildstein, zwolennik lustracji. Gdy wokół sprawy wybuchła burza, lista trafiła do Internetu.
Na liście jest nazwisko Tomasza N., który uważa, że powszechne ujawnienie spisu narusza jego dobra osobiste. Nadszarpnięto jego dobre imię. Stracił też dziesięciu klientów.
N. nie kryje, że SB się nim interesowało. W latach 80. był sekretarzem w Federacji Spółdzielczych Związków Zawodowych i traktowano go jako kontakt operacyjny. Rozmawiał z oficerami SB, ale zaznacza, że była to współpraca nieświadoma. - Gdyby listy nie wyniesiono z IPN, nie byłoby jej w Internecie- podkreślał w sądzie doradca podatkowy.
IPN pozew uważa za bezzasadny. - Nie odpowiadamy za przeszłość N. Są dokumenty, że pod pseudonimem "Andrzej" był kontaktem operacyjnym. IPN ma ustawowy obowiązek ujawniania dokumentów służby bezpieczeństwa - odpierał dyrektor biura prawnego IPN Krzysztof Zając. Zdziwiony był, że można żądać odszkodowania za współpracę z SB.
Bronisław Wildstein nie zabrał na rozprawie głosu.
Na wyrok w tej precedensowej sprawie trzeba będzie poczekać wiele miesięcy, bo sąd zawiesił proces z powodu śledztwa w prokuraturze, która szuka winnych przecieku. Jak dotąd bez sukcesu, bo biegły stwierdził, że listy na pewno nie skopiowano z ogólnodostępnego komputera w bibliotece IPN.
W lutym i marcu sąd zajmie się kilkoma kolejnymi pozwami przeciwko IPN złożonymi przez osoby z listy. Niewykluczone, że i te sprawy będą zawieszone do czasu zakończenia śledztwa. (PAP)