Pierwsza tajna akcja zjednoczonej Europy
Pierwsza tajna operacja niemieckiej policji
na polskiej ziemi doprowadziła do rozbicia szajki międzynarodowych
handlarzy narkotyków - kulisy tych działań odsłania "Życie
Warszawy".
Policjanci z Niemiec udający tureckich handlarzy narkotyków, przeprowadzili tajną operację, której część rozegrała się na terenie Polski. Zebrane przez nich dowody pozwoliły oficerom CBŚ na zatrzymanie dwóch gangsterów odgrywających ważną rolę w międzynarodowym handlu narkotykami. Supertajna akcja znajdzie swój epilog przed warszawskim sądem.
W połowie 2004 r. niemiecka policja kryminalna dostała informację, że na jej terenie działa Bogusław G., znany handlarz narkotyków. Zadanie rozpracowania gangstera zlecono oficerowi, który wcielił się w rolę tureckiego mafiosa handlującego heroiną i kokainą. Przez wiele tygodni Polak sprawdzał "Turka". Spotykając się regularnie w drogich restauracjach nawiązali przyjacielskie kontakty. Gdy policjant zdobył zaufanie Bogusława G., zamknął pułapkę.
Szczegóły transakcji zostały ustalone w niemieckim Maden. - Dogadali się, że "Turek" dostarczy z Istambułu do Warszawy 200 kg heroiny. W odwrotną stronę polscy gangsterzy mieli wysłać taką samą ilość kokainy. Potrzebny był im jednak bezpieczny samochód, najlepiej wóz kempingowy, którym można by przewozić narkotyki- opowiada jeden z prokuratorów.
Wkrótce niemiecki policjant poinformował Polaka, że auto dostarczy dwóch jego ludzi, którzy zostawią wóz kempingowy pod wskazanym adresem w Warszawie. 1 września 2004 r. polscy gangsterzy odebrali od Niemców kempingowego fiata i zawieźli go do dziupli. Tam jeden z członków gangu zrobił w podłodze auta specjalne skrytki.
W tym czasie o operacji wiedzieli już policjanci CBŚ, którzy wkroczyli w momencie, gdy w samochodzie zostały ukryte paczki z narkotykiem. Zatrzymali czterech Polaków. Okazało się jednak, że w skrytce, zamiast kokainy, było 60 kg amfetaminy. Nie wiadomo, czy przestępcy chcieli oszukać kontrahentów, czy raczej chcieli sprawdzić trasę przerzutową, ograniczając ryzyko.
Przez ponad półtora roku sprawa trzymana była w tajemnicy. W trakcie operacji wiedziało o niej tylko kilka osób. Gdyby doszło do przecieku, policjant, który prowadził akcję, niechybnie by zginął. Szczegóły akcji wyszły na jaw, gdy przed kilkoma dniami warszawska prokuratura sporządziła akt oskarżenia.
Od czasu, gdy weszliśmy do UE, policje innych krajów Unii mogą u nas prowadzić operacje. - Jeżeli ktoś prowadzi akcję na naszym terenie, to jesteśmy o tym informowani. Były już takie działania, ale są objęte tajemnicą - mówi podinsp. Zbigniew Matwiej, rzecznik polskiej policji. (PAP)