Głośne w czasach PRL oszustwo wraca. Broń Boże nie podnoś
Głośne w czasach PRL oszustwa "na przewałkę" znów stają się popularne. Ofiarą może paść każdy, wystarczy chwila nieuwagi. Złodzieje często wykorzystują - jako przynętę - pieniądze leżące na ulicy. Czyhają z reguły w okolicach banków i bankomatów.
"Znalezione nie kradzione"? To hasło może okazać się przyczyną naszej zguby. Lepiej omijać leżące na ziemi pieniądze, niż je podnosić. Bo właśnie w ten sposób można paść ofiarą oszustów, wykorzystujących metodę "na przewałkę".
Najczęściej stosowana jest przy bankach i bankomatach, szczególnie, gdy oszuści widzą, że potencjalna ofiara wypłaca większą sumę pieniędzy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Konflikt o Małopolskę. "Proces słabnięcia przywództwa Kaczyńskiego"
Oszustwo "na przewałkę". Na czym polega?
Początkowo zostawiają niegroźną przynętę - plik banknotów porzuconych na ziemi. Jeden z rabusiów pyta, czy nie zgubiliśmy leżącego zwitka pieniędzy. Jeśli schylimy się po pieniądze - oszuści przystępują do akcji.
Podchodzi do nas wówczas kolejna osoba, która podaje się za prawdziwego właściciela pieniędzy. Sugeruje, że było ich więcej.
To - z reguły - doprowadza do słownej przepychanki, a ofiara zostaje oskarżona o kradzież. Pokazujemy zawartość swojego portfela, chcąc udowodnić swoją niewinność.
Wtedy dochodzi do "przewałki", która polega na wywołaniu psychicznej presji i podziale "znalezionych" pieniędzy.
Kobieta straciła kilka tysięcy
Ofiarą tej metody padła m.in. mieszkanka Biłgoraja. Złodzieje wyłudzili od 67-latki pieniądze, podczas gdy ta korzystała z bankomatu. Wystarczyło, że zwróciła uwagę na leżące na chodniku pieniądze. Dwóch mężczyzn ukradło jej potem prawie 3 tys. zł.
Różne warianty oszustwa. Policja ostrzega
Jak czytamy na stronie mazowieckiej policji, oszustwo "na przewałkę", to stara metoda, którą posługują się złodzieje. Występuje w wielu wariantach.
Funkcjonariusze podają przykłady, gdy oszuści, wykorzystując nieuwagę pokrzywdzonego, zastępują banknoty o dużych nominałach, banknotami o znacznie niższym nominale lub chowając banknoty, przekazują pokrzywdzonemu tylko część pieniędzy.
Dzieje się tak np. przy kasie lub na stoisku zakupowym. Oszuści wykorzystują w tym celu chwilowe zamieszanie, odwracają uwagę pokrzywdzonego.
Dlatego - dla własnego dobra - trzeba mieć "oczy dookoła głowy", nie schylać się po nieswoje pieniądze i - w miarę możliwości - nie dać się zastraszyć.
Czytaj również:
Źródło: kobieta.gazeta.pl/Mazowiecka Policja/WP